"In the dark
And I’m right on the middle mark"
*TORI*
Kilka kolejnych dni wyglądało dla mnie dokładnie tak samo. Nie spałam nocami, a moje serce podskakiwało przy każdym najcichszym dźwięku. Zasypiałam dopiero przy świetle dnia, wpierw upewniając się czy wszystkie drzwi i okna zostały dokładnie zamknięte. I tak w kółko, i w kółko - żyłam jak w pozytywce.
Czwartego dnia niekończącej się rutyny, postanowiłam ją przerwać. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w strój do biegania i poszłam robić to, co pozwalało mi zapomnieć.
Przebiegałam właśnie koło miejsca, w którym niedawno zabiłam sługusów Roya gdy serce po raz kolejny wykonało prawie śmiertelny fikołek. Skarciłam się w myślach i pobiegłam dalej. Ignorowałam dziewczynę, która biegła w pewnej odległości ode mnie i pewnie pewnie robiłabym tak dalej, gdyby nie wyciągnęła z kieszeni srebrnego dyktafonu.
Skręciłam gwałtownie. Popchnęłam ją na drzewo. Z buta wysunęłam swój niezastąpiony nóż i przyłożyłam jej do gardła.
- Suka na posyłki? - wycedziłam. - Jeśli Roy myśli, że nie oszczędzę cię tylko dlatego, że masz cycki, to popełnił wielki błąd.
Dziewczyna uśmiechnęła się spokojnie. Wolną ręką odgarnęła z czoła kosmyk blond włosów.
- Nie zrobisz mi krzywdy - odrzekła spokojnie.
Tym razem to ja uśmiechnęłam się jadowicie, chociaż w środku wszystko we mnie buzowało.
- Skąd ta pewność?
I nacisnęłam delikatnie ostrzem na jej szyję. Na rękę skapnęła mi pojedyncza kropelka krwi. Dziewczyna skrzywiła się, zaczęła ciężko oddychać. Chyba się przeliczyła. Poprawiło mi to nieco humor.
- Ponieważ nie chcesz, by twojej przyjaciółce stała się krzywda - powiedziała, na pozór spokojna. - Wasz dom jest otoczony. Na twoim miejscu - to mówiąc, wsunęła mi dyktafon do kieszeni - nie ignorowałbym tej wiadomości.
Puściłam ją, pragnąc - po raz pierwszy od roku - znów zabić z zimną krwią. Dziewczyna odbiegła jak gdyby nigdy nic. Wsadziłam rękę do kieszeni i poczułam chłód bijący od dyktafonu. Wyciągnęłam go szybko, chcąc jak najszybciej odsłuchać wiadomość.
- Dostaniesz ode mnie dwanaście zleceń - mówił Roy. - Jutro dostaniesz pierwsze wskazówki. Zawiedź, a stracisz wszystko. To moja zemsta, Raven.
Zagryzłam zęby, by nie krzyknąć. Podważyłam nożem wieczko urządzenia i powtórzyłam czynności z przed paru dni, całkowicie niszcząc wiadomość.
Czwartego dnia niekończącej się rutyny, postanowiłam ją przerwać. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w strój do biegania i poszłam robić to, co pozwalało mi zapomnieć.
Przebiegałam właśnie koło miejsca, w którym niedawno zabiłam sługusów Roya gdy serce po raz kolejny wykonało prawie śmiertelny fikołek. Skarciłam się w myślach i pobiegłam dalej. Ignorowałam dziewczynę, która biegła w pewnej odległości ode mnie i pewnie pewnie robiłabym tak dalej, gdyby nie wyciągnęła z kieszeni srebrnego dyktafonu.
Skręciłam gwałtownie. Popchnęłam ją na drzewo. Z buta wysunęłam swój niezastąpiony nóż i przyłożyłam jej do gardła.
- Suka na posyłki? - wycedziłam. - Jeśli Roy myśli, że nie oszczędzę cię tylko dlatego, że masz cycki, to popełnił wielki błąd.
Dziewczyna uśmiechnęła się spokojnie. Wolną ręką odgarnęła z czoła kosmyk blond włosów.
- Nie zrobisz mi krzywdy - odrzekła spokojnie.
Tym razem to ja uśmiechnęłam się jadowicie, chociaż w środku wszystko we mnie buzowało.
- Skąd ta pewność?
I nacisnęłam delikatnie ostrzem na jej szyję. Na rękę skapnęła mi pojedyncza kropelka krwi. Dziewczyna skrzywiła się, zaczęła ciężko oddychać. Chyba się przeliczyła. Poprawiło mi to nieco humor.
- Ponieważ nie chcesz, by twojej przyjaciółce stała się krzywda - powiedziała, na pozór spokojna. - Wasz dom jest otoczony. Na twoim miejscu - to mówiąc, wsunęła mi dyktafon do kieszeni - nie ignorowałbym tej wiadomości.
Puściłam ją, pragnąc - po raz pierwszy od roku - znów zabić z zimną krwią. Dziewczyna odbiegła jak gdyby nigdy nic. Wsadziłam rękę do kieszeni i poczułam chłód bijący od dyktafonu. Wyciągnęłam go szybko, chcąc jak najszybciej odsłuchać wiadomość.
- Dostaniesz ode mnie dwanaście zleceń - mówił Roy. - Jutro dostaniesz pierwsze wskazówki. Zawiedź, a stracisz wszystko. To moja zemsta, Raven.
Zagryzłam zęby, by nie krzyknąć. Podważyłam nożem wieczko urządzenia i powtórzyłam czynności z przed paru dni, całkowicie niszcząc wiadomość.
***
Kiedy wracałam do domu, dostrzegłam postać biegnącą po plaży. Zaklęłam pod nosem, gdy zobaczyłam kto to. Próbowałam jakoś zgrabnie przemycić się do domu, nie mając siły na wysilone, przyjacielskie rozmowy. Jednak Tom uprzedził mnie.
- Hej! - krzyknął.
Zdobyłam się na uśmiech, lecz wciąż byłam wytrącona z równowagi przez wiadomość.
- Hej.
- Też tutaj biegasz? - spytał chłopak, niby od niechcenia. Pociągnął łyk z bidonu, nie odrywając ode mnie wzroku. Na głowę naciągnięty miał kaptur, a kostki u rąk obwiązane miał bandażami.
- Po mojej prywatnej plaży? Owszem.
Nie wydawał się zakłopotany. Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Dostałaś mojego sms-a? - zapytał tylko, rozcierając dłonie.
- Powinnam go dostać? - wymigałam się. Chciałam wrócić już do domu. Jednocześnie Tom był jedyną osobą, z którą lubiłam rozmawiać poza Lie. Pewnie dlatego, że niezbyt angażowałam się w życie towarzyskie.
Zaśmiał się cicho.
- Dobrze, masz rację. Nie powinienem był robić tego przez telefon. - Nabrał powietrza jak przed długą przemową. - Na prawdę chciałbym cię lepiej poznać. Chciałabyś się gdzieś kiedyś wybrać?
Nie, ponieważ nie mam nastroju. Nie, ponieważ wszystko może pójść nie tak. Nie, ponieważ jakiś psychopata ma zamiar się na mnie zemścić, chociaż nie wiem co mu zrobiłam.
- Pewnie - wzruszyłam ramionami.
Idiotka.
Tom uśmiechnął się promiennie i wszystkie moje obawy nagle prysły. Miło było wiedzieć, iż ktoś z twojego powodu potrafi uśmiechnąć się tak pięknie i tak szeroko.
Tom uśmiechnął się promiennie i wszystkie moje obawy nagle prysły. Miło było wiedzieć, iż ktoś z twojego powodu potrafi uśmiechnąć się tak pięknie i tak szeroko.
*LIE*
Nabrałam powietrza i przekręciłam kluczyk w stacyjce, a audi odpowiedziało cichym pomrukiem. Wyjechałam na główną ulicę Westowood, kierując się do miejscowego sklepu komputerowego.
Ostatnie cztery dni były małym epizodem w życiu. Miałam już swój plan - włamać się do bazy agentów NY i sprawdzić wszystko dokładnie oraz pokazać im, że ktoś może ich zniszczyć. Potrzebowałam tylko sprzętu i paru gadżetów, ale laptop, który zazwyczaj mi wystarczył uległ wypadkowi, wpadając z impetem na ścianę.
Zatrzymałam się na podjeździe szarego, niskiego budynku. Pociągnęłam łyk gorącej czekolady, którą zabrałam z domu. Otworzyłam drzwi, a po sklepie rozszedł się dziwny dźwięk, ogłaszający sprzedawcy, że przyszedł nowy klient. Rozejrzałam się dookoła i już rzuciły mi się w oczy rzeczy, których potrzebuję. Niski chłopak z brązowymi loczkami, najwyraźniej stażysta, wyjrzał za kartonów pełnych kabli i podszedł do mnie, potykając się o pudła leżące na podłodze
- Dzień dobry, pomóc w czymś? - zaoferował swoją pomoc.
- Nie, dziękuję. Ja tylko po parę rzeczy - odparłam z uśmiechem i zabrałam czarny koszyk z rogu. Przechodziłam przez regały i wkładałam do koszyka płyty, dyski, przełącza. Czułam na sobie wzrok chłopaka, który był niezbyt zadowolony, że nie chciałam jego pomocy. Przejrzałam wzrokiem karty informacyjne o poszczególnych laptopach i komputerach.
- A może jednak pomóc? - usłyszałam za sobą głos, wkładając do koszyka wybrany laptop. Wydawało mi się, że miał coś do roboty, na przykład wypakowywanie kabli. Odwróciłam sie do niego z sztucznym, szerokim uśmiechem.
- A właściwie...- odparłam przechodząc na przeciwny regał - chcę kupić ten komputer i dwa monitory - wskazałam palcem na sprzęt. Dobrałam jeszcze parę rzeczy, a potem skupiłam uwagę na stażyście, który zabierał już ostatni monitor do kasy. Udałam się za nim stając przy biurku i zapłaciłam za towar. Zabrałam dużą torbę i powlokłam się do samochodu. Włożyłam ją do bagażnika, pobiegłam ponownie do sklepu po ostatni zakup, który w połowie zasłaniał mi widoczność swoją wielkością. Usłyszałam tylko dzwoneczek i zamykane drzwi.
- Lie? - wypowiedział moje imię znajomy głos. Zniżyłam torbę i zobaczyłam Dylana.
- Hej - odparłam, przypominając sobie ostatni raz kiedy obudziłam się w jego łazience.
- Pomogę ci.
Podszedł bliżej, zabrał torbę z moich rąk. Podziękowałam mu i przytrzymałam otwarte drzwi. Położył ostrożnie towar do bagażnika obok drugiej. Odwrócił się w moją stronę i zapadła cisza.
- Dziwnie to wyszło z tym ostatnim razem...- zaczął a ja przerwałam mu w połowie gestem.
- Zapomnijmy o tym.
Wolałam o tym zapomnieć, nie chciałam wiedzieć co robiłam pod wpływem alkoholu.
Dylan kiwnął tylko głową na znak że jest za.
- A może dałabyś mi swój numer telefonu, no wiesz...pogadać? - zapytał wyciągając telefon w moją stronę.
- Jasne - Wpisałam numer na telefonie, ale moje drugie oblicze również zrobiło swoje. Wgrałam szybko wirusa, który będzie mi dostarczał dane i wszelkie informacje kiedy chłopak skontaktuje się z wujem. - Proszę. - Odparłam, wręczając mu telefon. Dylan przytulił mnie na pożegnanie i wrócił do sklepu. Stałam parę sekund jak wryta, nikt mnie od dawna nie przytulał co było dla mnie dziwnym zachowaniem. Wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do domu.
--------------------------------------------------------------
Rozdziały miały pojawiać się co tydzień, ale weny nie ogarniesz XD Pojawił się więc szybciej, mamy nadzieję, że jesteście zadowoleni ^^
~Autorki
Jak ja kocham Waszego bloga XD Jest jedynym którego regularnie odwiedzam :) A rozdział jak zawsze świetny :3
OdpowiedzUsuńJest dobrze. Nawet bardzo. Wszystko się coraz bardziej rozkręca;3 Mam jednak kilka drobnych zastrzeżeń. Wydaje mi się, czy od kilku rozdziałów akcja jest utrzymana w dość depresyjnym nastroju? Niech Lie zabierze Tori na jakąś imprezę. I niech pójdą tam razem, a nie tak, że jednak idzie, druga jest Bóg wie gdzie, a pierwsza budzi się w wannie;) No i Dylan;3 Ach, Lie taka niegrzeczna i wgrała mi wirusa do telefonu. Na początku niezbyt mi to odpowiadało, ale później pomyślałam: "Eee, co tam. I tak kobiety przejmą kiedyś władzę na tym świecie." Nie no, ale tak na poważnie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńE, fajnie! Ja bym chciała, żeby takie napady weny były jeszcze częściej ;3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mi się podobał, zwłaszcza częśc Tori. Bardzo ja polubiłam. Ale Lie też jest fajna!
Rozdział super i nie mogę się doczeka następnego!
Ja mam chyba jakieś przeczucia kiedy nadchodzą nowe rozdziały :D
OdpowiedzUsuń2 razy już weszłam na stronkę i za każdym razem widzę nowy rozdział!
Myślę,że gdybyście napisały książkę,byłaby jedną z moich ulubionych.
Rozdział (jak zwykle) cudowny :D
Częściej życzę wam tej "przedwczesnej" weny <3
Kiedyś, gdy będę czytać waszego bloga, padnę trupem na ziemię. Dzięki waszemu blogowi moje serce bije mocniej. Ten tekst poprostu zapiera dech w piersiach. Mam nadzieje, że nie będziecie miały momentów zawieszenia, bo wiem, że jednej z was się one zdążają. <3
OdpowiedzUsuńOczywiście, że się podoba! Jakże mogłoby być inaczej. Ale po kolei.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie coraz bardziej, jakie plany ma wobec dziewczyn ten tajemniczy Roy. I te zlecenia... Mam nadzieję, że Tori się otrząśnie i powie o wszystkim Lie. W końcu obie są w to wszystko wmieszane. I Tom, mój kochany Tom ♥
W sumie dobrze, że Lie wgrała wirusa do telefonu Dylana. Może w końcu dowie się, czy jest on wplątany w aferę z wujem i będzie miała jasną sytuację (tak jak ja, moje serducho niedługo nie wytrzyma napięcia).
Najbardziej zainteresowały mnie zlecenia od Roy'a, dlatego mam nadzieję, że opiszecie je szczegółowo i wpleciecie wartką akcję. Lubię takie klimaty, oj bardzo.
Życzę Wam weny i, jak zwykle, ściskam mocno (od tych uścisków teoretycznie powinny więdnąć ręce, za dużo miłości).
Wasza Marina ♥
Hejka! Wybacz, że dopiero dziś ;)
OdpowiedzUsuńKurcze..... Ale to się obi intrygujące xD Jestem coraz bardziej ciekawa tego opowiadania :D Najbardziej ciekawi mnie, jakie zamiary ma ten cały Roy. taki dziwny gość...
Kiedy Tori powie Lie?! xD Mam nadzieję, że już niedługo....
No w każdym razie serdecznie Cię pozdrawiam i czekam na nn! ;)
DLACZEGO JA NIE WIDZIAŁAM TEGO ROZDZIAŁU? Taka zawiedzona, że nie ma co czytać, wchodzi na bloggera, a tu nagle - o, jednak jest siódmy rozdział. Chyba potrzebuję zakładać swoje okulary częściej niż raz na ruski rok;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mi się ogromnie podoba <3
Tori ma poważne kłopoty, ale moim zdaniem powinna powiedzieć o wszystkim Lie. Rozumiem, że nie chce jej obciążać, ale niewiedza dziewczyny wpędza ją w jeszcze większe niebezpieczeństwo. No i oczywiście Tom ♥
A to ci Natalie. Uważaj, dziewczyno! Jeśli faktycznie Dylan działa z wujem, tym bardziej obie powinny sobie powiedzieć o wszystkim, co przed sobą skrywają. Ale jeśli nie - Panie Boże dopomóż, żeby nie - coś czuję, że wyjdzie z tego gorący romans. Lexi lubi.
Czekam na kolejny rozdział <3 Bo na razie nigdzie tutaj nie ukrywanie ósemki, prawda? Szkoda;c
L x
Genialny :D kolejne zlecenia i te grożby :o akcja coraz bardziej sie rozwija i uwaga...aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa....Lie dała numer Dylanowi no w sumie z wirusem ale ważne że mu dała :D cos z tego będzie ula la :3 czekam na next życzę weny kochana :*
OdpowiedzUsuńcałuje
xoxo
Tak jak mówiłam, wpadam.
OdpowiedzUsuńKupiłaś mnie w całości. Jestem zachwycona. Już mówię, dlaczego. Przede wszystkim, czyta się lekko i płynnie. Po drugie, uwielbiam historie kryminalne. Po trzecie, obie bohaterki są bardzo dobrze napisane. Chociaż szczególnie polubiłam Tori. Podobają mi się wstawki, mówiące o myślach. Bardzo lubię ten zabieg. Nawet do interpunkcji nie mogę się przyczepić, a tak to lubię ;< no i ostateczny czynnik, który mnie przekonał, że będę obserwować: TOM HIDDLESTON. *w tle słychać pisk autorki komentarza*.
czekam na następny rozdział i pozdrawiam <3.