sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 6



"Now I’m just numb
Don’t' mind me I’m just a son of a gun"

*TORI*


Nowy York, dwa lata wcześniej


  Weszłam do domu, kładąc broń na komodzie. Otarłam policzek z plamek krwi, udając się do salonu. Julia siedziała przed telewizorem i oglądała wiadomości. Przystanęłam za kanapą, marszcząc brwi.
  - Co jest? - wskazałam na ekran, gdzie za prezenterem uwijała się grupka śledczych.
  - Morderstwo - wzruszyła ramionami. Wyłączyła telewizor i obróciła się w moją stronę, z kubkiem w ręku. - Miałaś z tym coś wspólnego?
  Prychnęłam, rozpuszczając włosy. Przeczesałam je palcami, chcąc upewnić się czy nie ma w nich żadnych obrzydliwych pozostałości po ofierze - oddałam strzał z bliska.
  - Nie robiłabym wokół siebie takiego szumu. - Odparłam krótko. - Kto to był?
  - Lindeen McCarthy.
  Zastanowiłam się przez chwilę, jednak nazwisko nic mi nie mówiło. Julia, widząc moją skonsternowaną minę, dodała:
  - Niedoszła pani Cruger.
  Momentalnie skojarzyłam wszystkie fakty.
 Roy Cruger miał ożenić się z córką bogatego biznesmena. Na "rynku" aż huczało od plotek; mówiło się, że małżeństwo zawiązano pod groźbą niespłaconych długów pana młodego. Prędzej czy później spodziewano się śmierci ojca dziewczyny, a może nawet i jej samej.
  Jednak do ślubu jeszcze nie doszło.
  - To nie ma sensu - wymamrotałam, opadając na kanapę.
  Julia włączyła z powrotem urządzenie, przełączając na kreskówki.
  - Nic tutaj nie ma sensu, Alex.


***

Los Angeles, obecnie


  Nie spałam całą noc. Kołysałam się w przód i w tył, z nożem w ręku. Byłam gotowa na atak w każdej chwili. Serce kołatało mi się w piersi jak szalone, niezwykle podatne na długotrwały stres.
  Kiedy rano schodziłam na dół, byłam więcej niż pewna, iż na mojej bladej cerze odznacza się pod oczami siateczka żył oraz cienie.
  Lie siedziała zmartwiona przy kuchennym blacie. Ominęłam ją, by nalać sobie kawy, totalnie nieprzytomna.
  - Tom dzwonił - odezwała się w końcu, podsuwając mi nos moją komórkę. Spojrzałam na ekran jednak cyferki rozmazywały mi się przed oczami. Kiedy udało mi się odzyskać ostrość widzenia, zobaczyłam sześć nieodebranych połączeń.
  - Skąd on ,do cholery, ma mój numer? - spytałam i oparłam głowę na ręce. Zmieszałam łyżeczką w czarnej jak smoła kawie - bez cukru i śmietanki. Na trzeźwo w życiu bym takiej nie wypiła.
  - Dzwoniłaś do niego wczoraj - przypomniała mi przyjaciółka. - Co się z tobą dzieje?
  Zbyłam to pytanie.
  - Co chciał? - wskazałam tylko sennym ruchem głowy na aparat.
  Tym razem to ona wzruszyła ramionami.
  - Nie odebrałam.
  Zapadła cisza. Było mi niedobrze, bolała mnie głowa, a głowa zsuwała się co chwilę z dłoni. Powieki ciążyły niemiłosiernie.
  - Tori, nie zrozum mnie źle, ale wyglądasz jak zombie. Idź na górę i prześpij się, dobrze?
  Posłałam jej wymuszony, zmęczony uśmiech. Podniosłam się z krzesła, zostawiając kawę. Zagarnęłam telefon ze sobą i jakoś dotarłam znów na górę. Położyłam się ostrożnie na łóżku, jako że każdy najmniejszy ruch przeszywał mnie na wskroś bólem. Kiedy już zamykałam oczy, komórka znów zapiszczała głośno. Tom.

"W ciągu dwóch dni pokazałaś mi więcej swoich wcieleń niż zdołałem zobaczyć u innych ludzi. Nie chcę się narzucać, ale pozwól zobaczy mi prawdziwą Ciebie."

  Po dłuższym zastanowieniu, skasowałam sms-a. Zacisnęłam mocno powieki. Przewróciłam się na drugi bok i przytuliłam do siebie poduszkę. Nie musiałam długo czekać na sen.




*LIE*

  Ocknęłam się, leżąc głową na stole. Przez szyję przeszedł ból. Oparłam się o krzesło, masując obolałe miejsce. Wolną ręką dotknęłam telefonu, a ten ukazał godzinę 11:43 AM. 
  Pomimo późnego rana dalej byłam nie wyspana. Odsunęłam krzesło szurając nim o podłogę. Dopiero po chwili wstałam i podeszłam do ekspresu. Nacisnęłam mały, czerwony guziczek, a z urządzenia wydobyła się para oraz odgłosy lanej kawy. Oparłam się tyłem o blat mając różnego rodzaju myśli: czy Dylan coś ukrywa? A może już wiedzą o nas i tylko czekają na dobry moment? Czy chłopak, który jest na pozór miły, może być naszym największym wrogiem? Czy współpracuje z wujem? 
  Z zadawanych sobie samej pytań wyrwał mnie dźwięk gotowej kawy. Nalałam ostrożnie czarny napój zawierający kofeinę do białego kubka i z powrotem odstawiłam opróżniony do połowy dzbanek. Usiadłam wygodnie na kanapie w salonie, trzymając gorącą kawę. Wpatrywałam się, jak na zewnątrz, woda roztrzaskuje się o brzeg. Czy rodzina O'Brien ma wiele do ukrycia? Cofnęłam się pamięcią przypominając sobie ostatnią noc w Nowym Jorku i od razu poczułam, jak po moim ciele rozpływają się zimne dreszcze. Spojrzałam na laptopa, który leżał na podłodze tak, jak zostawiłam go wieczorem. Poczułam w sobie złość i trudne do opisania uczucie. Odłożyłam kubek już letnej kofeiny, a w zamian wzięłam czarną aparaturę. Bez jakiegokolwiek zastanowienia rzuciłam nim o ścianę. Spadł z hukiem. Jego ekran był roztrzaskany na większe odłamy szkła, jak również wygięty; klawiatura leżała rozrzucona, tak samo jak dysk i karty. Usłyszałam charakterystyczny dźwiek otwieranych drzwi z pokoju Tori.
  - Lie? Co się dzieje? - zapytała słabym głosem.
  - Nic, nic - zapewniłam przyjaciółkę, biorąc łyk gorzkiego napoju, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Drzwi z powrotem się zamknęły i znów zapadła cisza. 


***
    Ten pomysł nie był najlepszy, ale niestety najlepszy z tego co przyszło mi do głowy. Nie miałam innego sposobu, by się rozerwać i na chwilę zapomnieć niż pójście na dyskotekę. 
  Klub był najbardziej znany i oblegany przez ludzi bogatego pokroju. Wyciągnęłam z kieszonki dowód - oczywiście sfałszowany, nie jestem nawet pełnoletnia i nie mam prawa pojawiać się na takich imprezach. Nikt jednak nie wie z kim naprawdę rozmawia. 
  Pomachałam dokumentem przed nosem napakowanego ochroniarza, a ten patrzył to na dowód, to na mnie, orientując się czy wszystko się zgadza. Gdy już był w stu procentach pewny, że jestem pełnoletnia, wpuścił mnie do środka, oddając dowód tożsamości. 
  Weszłam zadowolona do klubu, z chęcią zabawy. Stanęłam przy barierce rozglądając się po sali. Po obu stronach znajdowały się klatki, gdzie skąpo ubrane kobiety tańczyły...A raczej pokazywały swoje erotyczne ruchy. Kolorowe światła i lasery szalały po całym pomieszczeniu, oślepiając. Na środku stał młody DJ otoczony przez ludzi, którzy krzyczeli i wymachiwali do góry rękoma. Zeszłam z podestu, kierując się na parkiet. Poczułam na sobie ręce, więc gwałtownie odwróciłam się w stronę wysokiego mężczyzny, który nonszalancko się uśmiechał i zachęcał do wspólnego tańczenia. 
   Lasery zaczęły wirować w rytm muzyki. Sala stała się czerwona, a zielone lampy zatrzymały się w miejscu, by ponownie rozszaleć się po pomieszczeniu.
Z każdego rogu wyleciał sztuczny dym, który pożarł w parę minut całą dyskotekę. Mężczyzna złapał mnie w talii, a ja zaczęłam wymachiwać rękoma i skakać. DJ dawał z siebie wszystko, śpiewając i zajmując sie swoją aparaturą. Czerwona sala zmieniała kolor z fioletowego na niebieski, by po chwili zgasnąć całkowicie, a następnie rozświetlić się na pomarańczowo. 

  Dłonie chłopaka powędrowały nieco niżej, co już niezbyt mi się spodobało. Poczułam słodką woń, która po paru minutach straciła na sile. Poczułam się tylko lekko otępiała. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować i zrobiło się duszno. Idąc do baru, trzymałam się wszystkich i wszystkiego napotykanego na drodze. Tłum bez ustanku tańczył, kobiety w skąpych kawałkach ubrań tańczyły jeszcze bardziej oraz posyłały pocałunki, zamknięte w klatkach.     Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem bez powodu. Tanecznym krokiem udałam się do baru, lecz zatrzymałam się gwałtownie, gdy poczułam czyjeś ręce spoczywające na moim tyłku. 
  Zaśmiałam się pod nosem i przygryzłam dolną wargę. Odwróciłam się do bezwstydnego podrywacza. 
  -Szanowny pan O'Brien - wybełkotałam z śmiechem, zakrywając szybko usta i trzepocząc rzęsami. 
  - Niebiezpieczna Lie - odparł pijany Dylan. 
  Na sali ponownie pojawił się sztuczny dym i słodka woń. Tekst piosenki stał się wolniejszy jak i tłum zwolnił, by ponownie ruszyć dzikim tańcem. Ręce chłopaka ruszyły z tyłka w górę pod koszulkę, zatrzymując się na gołej skórze. Zaczeliśmy podskakiwać blisko siebie i śmiać się bez jakiegokolwiek powodu, a nasze oddechy stawały się coraz to szybsze. W całym pomieszczeniu zrobiło się ciemno, a głosy stały się zniekształcone. 


*** 

  Poczułam coś mokrego i zimnego na plecach. Gwałtownie otworzyłam oczy, poderwałam się do siadu. Odruchowo zacisnęłam zęby kiedy ból rozszedł się po całej głowie. 
  Rozejrzałam się dookoła. Siedziałam w wannie, a w dodatku nie byłam u siebie. Przypomniałam sobie dyskotekę oraz Dylana. Potem była już ciemność.   Wygramoliłam się z wanny wyciągając broń. Przesunęłam cicho zasuwkę, otwierając drzwi. 
  Korytarz był kremowy. Po lewej stronie znajdowało się przejście do salonu. Oparłam się o ścianę i spojrzałam w głąb pokoju. Na kanapie spał Dylan.   Cholera, pomyślałam. Miałam szansę uciec, niezauważona. Zastanawiało mnie jednak, co robiłam w domu O'Briena. Udałam się jak najciszej do drzwi wejściowych, gdy rozległ się dźwięk dzwonka oraz pukanie. W salonie usłyszałam pomruki i kroki Dylana. Schowałam nóż z powrotem na swoje miejsce. 
  - Lie, już wstałaś? - odparł, drapiąc się po głowie.
  Spojrzałam na niego jak na idiotę.
   -Skąd ja się tu wzięłam, do cholery? -zapytałam, lekko podnosząc ton
 
- Więc...zamówiłem taksówkę, ale dziwnie się zachowywałaś, po czym zasnęłaś. Przywiozłem cię do mnie i zaniosłem do łóżka. 
  Jeszcze mi tego brakowało - by nocować u przypuszczalnego wroga. Ponownie usłyszeliśmy dzwonienie i natarczywe pukanie. 
  -JUŻ!- krzyknął chłopak w stronę drzwi i poszedł je otworzyć. Stałam przez chwilę bez ruchu po czym ruszyłam żwawo nie zważając na ból skroni. Do korytarza wszedł Tom Hiddleston, a za nim Dylan. Tom nie krył zaskoczenia, co wkurzyło mnie. 
   -Dzięki, ale już pójdę - odparłam, wymijając mężczyznę. Dylan złapał mnie za rękę. 
  -Nie wygłupiaj się, zostań na śniadaniu.   
  Spojrzałam na niego ostro.
  - Puszczaj - wycedziłam i wyrwałam swoją rękę.
  Odwróciłam się i szybko wyszłam z tego przeklętego domu. Wybiegłam na uliczkę. Pobiegłam w prawo, chcąc jak najszybciej znaleźć się u siebie.



-------------------------------------------------------
Na początek chcemy podziękować wszystkim czytelnikom, szczególnie tym, którzy są z nami cały czas. Bardzo motywujecie nas do pisania ^^ Poza tym od teraz rozdziały powinny pojawiać się systematycznie,czyli co tydzień. 
~Autorki





7 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? ^^
    Rozdział super. Tori wpada w deprechę, zauważam. Powinna coś chyba zrobic. Najlepiej pogadac o tym z Lie!
    Lie pozbywa się stresu śpiąc w wannie? To ciekawe ;D
    Czekam jak się akcja rozwinie w następnym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Lie śpie w wannie, słodko!
      A tak na poważnie, rozdział super, zwłaszcza ten początek bardzo mnie zaciekawił i wprowadził kolejną nutkę tajemniczości. Tak trzymać, kochane! ❤ Napisałabym coś więcej, ale jestem po całonocnej imprezie i mój mózg umiera. Wybaczcie.
      Życzę Wam weny i mam nadzieję, że kolejne rozdziały rozwieją moje wątpliwości co do Dylana.
      Ściskam, Marina.

      Usuń
  2. Hejka!
    Świetny rozdział, kocham to opowiadanie :D
    Z Tori jest... źle xD Ale cóż się dziwić? Niech pogada z Lie, to serio powinno pomóc ;)
    Ogólnie bardzo zaciekawiło mnie to, że Lie śpi w wannie i w ten sposób pozbywa się stresu xD Ja w sumie jeszcze o czymś takim nie słyszałam, ale najwidoczniej trzeba spróbować hahahaha :D
    No więc ślę buziaki i pozdrawiam gorąco! ;)
    Czekam z niecierpliwością na nn! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie się obrażam. Ja się wkręciłam w fabułę,a tu nagle koniec!
    Tak świetnie piszecie! ;)
    Czekam na kolejny rozdział. Oczywiście z jeszcze większą niecierpliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przywiózł ją do siebie. Okay. Zaniósł do łóżka, ale sam spał w salonie. Okay. NO TO JAK ONA SIĘ ZNALAZŁA W WANNIE? A no tak, podczas kąpieli lub prysznica człowiek najczęściej wnikliwie analizuje swoje życie, jak mogłam zapomnieć. Że robiła to na śpiąco... to ja się może nie będę wtrącać.
    Tori przestaje radzić sobie z otaczającą rzeczywistością, nie dziwię się. Jest silna i wierzę, że da radę. Poza tym ma Toma, a z nim na pewno wszystko się ułoży. Jestem tylko ciekawa, jak zareaguje, gdy pozna ją naprawdę - jej przeszłość i wszystko, co w niej siedzi. Chyba, że przyjaźń z Dylanem sprawiła, że wszystko wie? Mam mętlik w głowie, więc z teoriami spiskowymi poczekam jeszcze kilka rozdziałów.
    Nadrobiłam wszystko <3 Bądźcie ze mnie dumna, teraz czytam na bieżąco (to znaczy będę jak dodacie rozdział, duh).
    Przy okazji chciałabym Was do siebie, może coś się Wam spodoba ;*
    http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

    L x

    OdpowiedzUsuń
  5. tak wiem trochę spóźniłam się z czytaniem ale ważne że nadrobiłam powiem tak cudowneee :D ten SMS od Toma awww... Tori coraz bardziej sie gubi ten stres i ogólnie. Zastanawia mnie ciagle wujek Dylana :D lece czytac nastepny :* ycze weny :*

    OdpowiedzUsuń