tag:blogger.com,1999:blog-13459056030083572532024-02-06T19:23:43.436-08:00Super Psycho Love: ostatnie zlecenieAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.comBlogger24125tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-5963632487306641052016-03-21T05:48:00.000-07:002016-03-21T05:48:37.158-07:00Ogłoszenie Czas na ogłoszenie parafialne...<br />
Większość z was pewnie zauważyła, że rozdział nie pojawił się już parę miesięcy i pewnie się też długo nie pojawi.<br />
Prawie rok temu (Tak, SPL w maju będzie mieć rok) mieliśmy mnóstwo pomysłów i co najważniejsze, chęci do pisania. Niestety z czasem nam się odechciało, tak, teraz nie chcę nam się pisać SPL, chociaż nadal jest dla nas bardzo ważne. Za dużo chcieliśmy tu dać tego wszystkiego i powstał 'misz masz', który za cholerę mi się nie podoba.<br />
Więc oficjalnie ogłaszamy, że ZAWIESZAMY bloga do odwołania. Może kiedyś Super Psycho Love doczeka się swojego epilogu, ale to w dalekiej przyszłości.<br />
Chciałybyśmy bardzo podziękować naszym czytelnikom, że byli z nami i czytali przygody Lie i Tori.<br />
Z poważaniem Autorki.<br />
<br />Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-44851897497860793242016-01-28T07:52:00.002-08:002016-01-28T07:52:51.734-08:00Rozdział 22<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://listenonrepeat.com/?v=ZXorliBQMxg#BANNERS_-_Start_A_Riot" style="font-weight: normal;" target="_blank">Start a Riot</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"I will burn this city down </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>For a diamond in the dust</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I will keep you safe and sound </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>When there's no one left to trust"</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></h2>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*TORI*</span></h2>
<div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i>3 tygodnie później</i></span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Weszłam do kuchni, nucąc wesoło pod nosem. Sięgnęłam po sok pomarańczowy i nalałam sobie pełną szklankę, kołysząc się przy tym w takt melodii. Lie siedziała przy blacie i przyglądała mi się nieufnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - No, to kiedy poznam tego nieszczęśliwca? - Spytała w końcu, odkładając widelec na talerz. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie wiem o czym mówisz - upiłam łyk słodko-cierpkiego napoju. Szczypał lekko w język. Musiałam przyznać, że dawno nie zaczynałam dnia tak dobrze. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Pijesz <i>sok</i>, Tori. Sok! <i>Pomarańczowy.</i> Podczas gdy każdego dnia wleczesz się tutaj jak zombie i pierwsze, co do mnie mówisz, to "gdzie moja cholerna kawa, Lie?". A zaczynasz dzień od soku tylko w jednej sytuacji - po udanym seksie - wygłosiła swój monolog jak prawdziwy uczony.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Prawie się zakrztusiłam. Zakasłałam parę razy, by zamaskować zaskoczony śmiech.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Naprawdę? Nie zauważyłam.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - I co to ma być za koszulka? - Kontynuowała niezrażona, wskazując na mój ubiór - za duży, biały, męski t-shirt. - Nieważne. Chcę po prostu zobaczyć jak pozbywasz się tego frajera. Już dawno nie widziałam urażonej miny zranionego, męskiego ego.</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqi_-z64rhadmOf-EPNAHhHD3MbfXphyphenhyphenWPkuTrJlptOx_pgzuP37ZgFB8F0pKMfyi3u-v0W5spmUGY-JqKU_bdFcs7l7fg0IqAL5p-TknJTHUyNsZA0KoAAfOAXVuFepFxBmxmuaOELA/s1600/tumblr_inline_mqnxh5H1KJ1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqi_-z64rhadmOf-EPNAHhHD3MbfXphyphenhyphenWPkuTrJlptOx_pgzuP37ZgFB8F0pKMfyi3u-v0W5spmUGY-JqKU_bdFcs7l7fg0IqAL5p-TknJTHUyNsZA0KoAAfOAXVuFepFxBmxmuaOELA/s200/tumblr_inline_mqnxh5H1KJ1qz4rgp.gif" width="200" /></a></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przytrzymałam szklankę przy ustach, by zakryć uśmiech. W tej samej chwili z mojej sypialni wyszedł Tom. W samych jeansach, nisko opuszczonych na biodra, bez koszulki, przez co eksponował idealnie wyrzeźbiony brzuch, oraz roztrzepanymi uroczo włosami. Podszedł do mnie, objął w pasie i pocałował w czubek głowy. Lie wędrowała wzrokiem ode mnie, do niego, z szeroko otwartymi z niedowierzania ustami. Tom speszył się nieco, gdy ją dostrzegł. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wybacz, Lie. Przyszedłem tylko po koszulkę. Mogę? - Ostatnie słowa zwrócił do mnie, z zawadiackim uśmiechem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Udałam, że się zastanawiam. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Może. Wracaj do łóżka, zaraz przyjdę - powiedziałam tylko. Pocałował mnie na odchodnym. Kiedy zniknął za drzwiami sypialni. - Lie, zamknij buzię, bo ci mucha wpadnie.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dziewczyna zerwała się z krzesła. Podeszła do mnie energicznym krokiem i odebrała mi brutalnie szklankę.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Powiedz mi, że nie pieprzyłaś Toma Hiddlestona.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Pieprzyłam Toma Hiddlestona.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uderzyła mnie w ramię.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tori! - Pisnęła panicznie. - To nie jest śmieszne!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uśmiechnęłam się tylko. Oczywiście, że było. Spróbowałam odebrać swoją własność, lecz trzymała ją poza moim zasięgiem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Och, błagam. Zupełnie jakbyś nie była przyzwyczajona do widoku facetów wychodzących z mojej sypialni - wywróciłam oczami.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dostałam kolejny raz w ramię.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Ale ci mężczyźni znikali równie szybko, jak się pojawiali! - Zaprotestowała. Chyba ledwo powstrzymywała się od krzyku. - Miałaś ich na jedną, góra dwie noce, a potem ich spławiałaś.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tak samo jak ty - przypomniałam jej lojalnie.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Ale on? - Kontynuowała niezrażona, wskazując na drzwi mojej sypialni. - Nie możesz mu tego zrobić, Tori.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Westchnęłam cicho. W końcu zdołałam również odebrać szklankę. Odłożyłam ją z impetem na stół.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wiem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wiesz? - Zdziwiła się.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Potaknęłam. Zaczęłam kreślić małe kółeczka opuszką palca na blacie. Wbiłam wzrok w marmurowy kamień.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Kocham go, Lie - wypaliłam, choć ciężko przeszło mi to przez gardło. - Potrzebowałam po prostu czasu, by to sobie uświadomić.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przyjaciółka milczała, aż w końcu powiedziała:</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Kto by pomyślał. Tori Starkweather ma jednak serce.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Boże. Nienawidziłam, kiedy miała rację.</span><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zatrzymałam motocykl przed zarośniętym bluszczem budynkiem. Powietrze było tego dnia wyjątkowo suche i gryzło nieprzyjemnie w gardło. Miałam wrażenie, że połykam garście piasku za każdym razem, gdy nabierałam tchu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dokładnie dwie godziny temu dostałam sms od Roy'a z tym właśnie adresem. Nie potrafiłam wyrazić jak bardzo nienawidziłam tego mężczyzny, ale obiecałam sobie, że prędzej czy później znajdę na to jakiś sposób. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Niska chatka zaczynała się już sypać. Spod białej farby wyzierały czerwone cegły, a drewniane ramy okien zdążyły nadgryźć już korniki. Poza tym jedna z szyb została wybita kamieniem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> <i>O</i></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i>braz nędzy i rozpaczy.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> </i>Wyciągnęłam pistolet zza paska jeansów, po czym przeładowałam go. Wolałam nie ryzykować. Chłodny metal spustu pod palcem przypominał mi o bezpiecznej obecności broni. Kopnęłam drzwi już w połowie wyrwane z zawiasów i weszłam do środka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> W pomieszczeniu unosiło się mnóstwo kurzu. Ktoś musiał opuścić ten budynek dawno temu, ponieważ zapach pleśni wręcz <i>dusił</i> i uniemożliwiał oddychanie. Zakasłałam parę razy, by pozbyć się niemiłego uczucia wilgoci w płucach. Gdyby nie środek dnia, sceneria mogłaby posłużyć jako niezłe tło dla filmu grozy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Roy, wiem, że tu jesteś - powiedziałam, próbując zgrywać znudzoną. Tak naprawdę ten człowiek był chyba jedynym, co wywoływało u mnie ciarki strachu na rękach. Nienawidziłam tego uczucia. - Nie marnuj czasu i po prostu wyjdź.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Smukła sylwetka wyłoniła się z cienia. Wywróciłam oczami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Daj spokój z tą całą postawą d<i>rama queen </i>- syknęłam. Wymierzyłam do niego z pistoletu. - To nie teatr.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uśmiechnął się drapieżnie. Zmierzył wzrokiem przedmiot w moim ręku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Jak zwykle przygotowana. Wiesz, że gdybym tylko chciał, już leżałabyś za to martwa na ziemi? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Potrzebujesz mnie - przypomniałam mu, nie opuszczając broni ani o centymetr. - Za to ja nie mam skrupułów przed wpakowaniem ci kulki w łeb.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Oczywiście, że nie miałam. Cholera, miałam teraz okazję. A jednak coś mnie powstrzymywało.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Poczułam na sobie czerwone kropki, zwiastujące celownik snajperskiego karabinu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj0beukkqqlSIogDSsADiR3SAF1beyvzao_WPDC-N0T5ztJy2XU4iJ1CoN2uOSkCvokNLbrLNe2aUv9g4EvpMz5b_dvUSkvWTlnrLq5PwI0Aa92yUNZVevAzYgKQ8ZZQ5Y2-wBxVmkOA/s1600/tumblr_mnvsp6GQNL1qd7fc3o7_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj0beukkqqlSIogDSsADiR3SAF1beyvzao_WPDC-N0T5ztJy2XU4iJ1CoN2uOSkCvokNLbrLNe2aUv9g4EvpMz5b_dvUSkvWTlnrLq5PwI0Aa92yUNZVevAzYgKQ8ZZQ5Y2-wBxVmkOA/s1600/tumblr_mnvsp6GQNL1qd7fc3o7_250.gif" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Może zdążyłabym go zabić, ale co stałoby się z Lie po mojej śmierci? Byłabym beznadziejną przyjaciółką, zrzucając to całe bagno na nią. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Postanowiłam pokonać go w jego własnej grze. Uśmiechnęłam się bezczelnie, powoli opuszczając broń.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Powiedz mi, co stało się z Lindeen?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Momentalnie zesztywniał. Zniknęła maska pewnego siebie mężczyzny oraz wyprostowana postawa. Teraz mogłam dostrzec jego prawdziwe <i>ja </i>- obłąkanego, skrzywdzonego przez los człowieka. Nerwowo zaciskał i prostował palce. Zaczął iść w moim kierunku, a ja tylko ostatkami silnej woli powstrzymywałam się przed cofnięciem się.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Masz czelność jeszcze pytać? - Wysyczał cicho. - To przez ciebie! To wszystko twoja wina, ty cholerna szmato! - Spoliczkował mnie. Złapałam się za piekące miejsce i zacisnęłam mocno zęby. <i>Powinnam go zastrzelić. Tu i teraz.</i></span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie zabiłam jej - wycedziłam. - Pamiętałabym.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Ty nic nie rozumiesz, prawda? - Prychnął z pogardą. Odsunął się nieco, lecz jakby coraz bardziej zapadał się we własne wariactwo. - A pamiętasz wieczór, kiedy ktoś zadzwonił z prośbą o ochronę pewnej kobiety? To byłem <i>ja</i>, Raven. Szukałem kogoś, kto mógłby zapewnić Lindeen chociaż odrobinę bezpieczeństwa, gdy mnie nie będzie w domu. Wiesz, co zastałem po powrocie?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Mogłam się tylko domyślać. Roy wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać. Lub udusić mnie gołymi rękami.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wykrwawiała się jeszcze w moich rękach - dokończył, choć ciężko przeszło mu to przez gardło. Skupił swoje spojrzenie na mnie. Przeszywało mnie na wskroś. Okropne uczucie. - Też miała brązowe oczy, wiesz? Pewnie twoje nie są nawet prawdziwe... - zaczął mówić całkiem od rzeczy - ale jednak takie podobne.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Sięgnął ręką po kosmyk moich włosów, ale odepchnęłam go. Cofnął dłoń z nerwowym śmiechem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Lindeen też miała charakterek. Jesteście takie podobne...Tak cholernie podobne.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> I zanim się zorientowałam, jego usta znalazły się na moich. Przepełniło mnie obrzydzenie. Nienawidziłam go w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Był chory.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Był obłąkany.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiefJIgvcQM7K98SMmuk2U1sgdHhZjLXVsNlUMCccnNLhAsoQ7lUuL39LemCD3GqUl8fwVTtTwTIJOXRhknmrQZV79MdM-zzbGCOeMdaJWju2yvnbGvmnCW612H5XueLeWYDOZEfXx1bQ/s1600/tumblr_m8rg2lM6ya1qd7fc3o1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiefJIgvcQM7K98SMmuk2U1sgdHhZjLXVsNlUMCccnNLhAsoQ7lUuL39LemCD3GqUl8fwVTtTwTIJOXRhknmrQZV79MdM-zzbGCOeMdaJWju2yvnbGvmnCW612H5XueLeWYDOZEfXx1bQ/s200/tumblr_m8rg2lM6ya1qd7fc3o1_250.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uderzyłam go, a kiedy to nie pomogło, wystrzeliłam w sufit dwa razy. Odsunął się, zanosząc się śmiechem i przyciskając palce do krwawiącego nosa.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie masz, kurwa, prawa! - Straciłam kontrolę i zaczęłam wrzeszcząc. - Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj! Przysięgam, zastrzelę cię, jeśli zrobisz jeszcze jeden krok - odbezpieczyłam broń.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uniósł ręce w geście poddania, wpierw wyciągając z kieszeni zwitek papieru. Podał mi go z bezpiecznej odległości między dwoma palcami.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - To wasze kolejne zlecenie - poinformował mnie oschle. Nie potrafiłam uwierzyć w to, jak często zmieniał maski. - Wykonaj je szybko, chcę mieć to już z głowy.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Po czym skinął na kogoś, kogo nie miałam okazji zobaczyć i wyszedł, a mnie zdjęto z celowników.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Minęły trzy tygodnie i trzy dni. Wykonane kolejne dwa zlecenia. Szybkimi ruchami czyściłam ostrze noża z zaschniętej krwi. Był prezentem świątecznym od Charlesa, z zadziwiającą łatwością wbijał się w ludzką skórę - idealny do tortur. Kiedy ostatnie krople krwi zniknęły, włożyłam broń za pas, a resztę noży, które lśniły przy blasku księżyca, wrzuciłam do torby zakrywając je koszulkami. Zasunęłam zamek bagażu i rozejrzałam się po pokoju, by sprawdzić czy zabrałam potrzebne rzeczy do podróży. Tak, wyjeżdżałam na kilka dni, ewentualnie tygodni. Czułam się obserwowana i wiedziałam, że tak było. Damon mnie znalazł, teraz już nie odpuści, dopóki mnie nie dorwie. Potrzebowałam czasu by obmyślić plan, jak się ich pozbyć. Najpierw pojadę do Arizony, później do Kolorado. Tori da sobie radę beze mnie, była przyzwyczajona do moich nagłych wyjazdów. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Podskoczyłam kiedy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk3vMioDRfJtXrk80MVMsH7LAokDzuZ7ou_91M54WFdDJjbCpWoS4tiTuJDLXbFdbUgImhR7kSKzKB5NNEcLbo8KLtpbysI733QVVUwPWZRHAJGlTc1eg0RxGl7D9wZNWjL2gI3hbAvg/s1600/12531811_549503275224257_33046491_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk3vMioDRfJtXrk80MVMsH7LAokDzuZ7ou_91M54WFdDJjbCpWoS4tiTuJDLXbFdbUgImhR7kSKzKB5NNEcLbo8KLtpbysI733QVVUwPWZRHAJGlTc1eg0RxGl7D9wZNWjL2gI3hbAvg/s1600/12531811_549503275224257_33046491_n.gif" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> -Tori! Otwórz! - krzyknęłam, dopakowując jeszcze mapę. Zero reakcji z strony przyjaciółki. Ponowny irytujący dźwięk. - No tak, przecież wyszła parę godzin temu… - powiedziałam sama do siebie i zeszłam, by otworzyć niecierpliwej osobie. Uchyliłam wolno drzwi, trzymając drugą rękę blisko pasa, aby w każdej chwili wyciągnąć nóż. Widząc znajomą twarz, rozluźniłam się i wypuściłam powietrze, a na ustach pojawił się uśmiech. Przytulił mnie na powitanie. Wdychając jego zapach poczułam, jak serce bije mi szybciej, niż zwykle. Wyswobodziłam się z uścisku i spojrzałam na niego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Sądziłam, że nadal jesteś w Nowym Jorku - odparłam, poprawiając koszulkę, która trochę się podniosła. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wróciłem parę godzin temu - oznajmił, przyglądając się mojej twarzy. - Pomyślałem, że może zjemy razem późną kolację? Na samą myśl o jedzeniu poczułam, jak żołądek domagał się natychmiast pokarmu. Zgodziłam się na propozycję Dylana. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Siedząc w wózku na zakupy odczytywałam z kartki potrzebne składniki do tortilli. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Sałata! - Krzyknęłam, wskazując palcem na dział ze zdrową żywnością. Dylan prowadził wózek jak wariat, więc zdołałam porwać szybko produkt i wrzuciłam go do wózka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Czy ty próbujesz mnie zabić? - Zapytałam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Przynajmniej wiesz, jak się czuję, kiedy ty prowadzisz - odparł, nie zwalniając.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zrobiłam zdziwioną minę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Uważasz, że jestem złym kierowcą? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zostawię to lepiej bez odpowiedzi - powiedział z uśmiechem na ustach. Z głośników usłyszeliśmy oschły głos kobiety, informujący, że za pięć minut sklep zostanie zamknięty. Szybko objechaliśmy wszystko jeszcze raz. Kiedy byliśmy przy kasie i wyciągaliśmy towar na taśmę, kasjerka uraczyła nas dziwnym spojrzeniem. Może dlatego że nadal siedziałam w wózku i odczytywałam przepis. Siedząc już w samochodzie zaczęłam bawić się przy radiu. Przełączałam ze stacji na stację, szukając dobrej piosenki. W końcu darowałam sobie szukanie i zostawiłam na pierwszej lepszej. Miałam zamiar wyjechać dziś w nocy, by ominąć korki, jednak wyjadę nad ranem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nad czym tak myślisz? - Spytał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Że powinieneś dostać mandat za prowadzenie wózka sklepowego -skłamałam. -Halo, policja… - nie dokończyłam, ponieważ zatopił swoje ciepłe usta w moich. Jak na zawołanie, w radiu zaczęła lecieć idealna piosenka. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkZ5r-g_84YXo3vDMhyphenhyphenT6yzEo6fVRR7AwGtCP10gbhklTnYjfuChttFO59t72odb1MFkFw7nLbBbqODelIdXtWQpRkOumryJ4KCVIac_USIKKqPMoWPiw6C8eIFOFRINkY6yCTZ8fsHA/s1600/12532284_549503291890922_1454117635_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="130" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkZ5r-g_84YXo3vDMhyphenhyphenT6yzEo6fVRR7AwGtCP10gbhklTnYjfuChttFO59t72odb1MFkFw7nLbBbqODelIdXtWQpRkOumryJ4KCVIac_USIKKqPMoWPiw6C8eIFOFRINkY6yCTZ8fsHA/s200/12532284_549503291890922_1454117635_n.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wróciliśmy do mieszkania z torbami pełnymi zakupów w rękach. Tori nadal nie było, pewnie spędzała czas z Tomem. Odłożyliśmy rzeczy na blat i zaczęliśmy się przygotowywać do pieczenia. Ubrałam grafitowych fartuch, a Dylanowi rzuciłam różowy w serduszka. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać od zrobienia mu zdjęcia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Pasuje ci w różowym - powiedziałam z niecnym uśmiechem. W zamian dostałam z mąki. - Tak chcesz się bawić?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Pokaż na co się stać - odpowiedział, posyłając mi wyzywające spojrzenie. Porwałam z blatu torebkę mąki i ruszyłam biegiem przez kuchnię do salonu, rzucając proszkiem w stronę chłopaka. Już po kilku minutach pokoje były w mące, a my - jakimś cudem - znaleźliśmy się na podłodze. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Wygrałem - odparł zadowolony. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Chciałbyś - usiadłam na nim okrakiem. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, zapadła irytująca cisza, która miała zaraz jakby eksplodować. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Kłamałaś wtedy, prawda? - Zapytał, odgarniając włosy z mojej twarzy i zakładając kosmyk za ucho. Czy kłamałam, kiedy pytał czy coś do niego czuję? Kiedy pierwszy raz go pocałowałam i wyszłam? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Prawda - odpowiedziałam po czasie. Moja odpowiedź go nie zdziwiła. Zauważyłam w jego spojrzeniu nadzieję. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4U9nezdZOgoVZgu0dpvnsIAwTv1mGG0u-zrnC8LQIOeAs8eeXYFHo8Jw5jnSao4bKIyhM87DK3aTW2EA6I03jelxXOM872hMS9-djCFm29uYxjf6vj0sQWsrJ6nIKdjMYEPunfVE-dQ/s1600/11403946_459779804196605_2090021882_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4U9nezdZOgoVZgu0dpvnsIAwTv1mGG0u-zrnC8LQIOeAs8eeXYFHo8Jw5jnSao4bKIyhM87DK3aTW2EA6I03jelxXOM872hMS9-djCFm29uYxjf6vj0sQWsrJ6nIKdjMYEPunfVE-dQ/s1600/11403946_459779804196605_2090021882_n.gif" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Może powinniśmy spróbować? - Spytał, licząc, że się zgodzę. Odwróciłam spojrzenie od niego i skupiłam wzrok na ścianie. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa na stały związek. Czy nie porzucę go po paru tygodniach, nudząc się. Nie chciałam stracić przyjaciela, ale jednak czułam do niego więcej niż do kogokolwiek. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Myślę, że… - zaczęłam, lecz przerwałam nagle, wstając, kiedy drzwi się otworzyły i usłyszałam śmiech przyjaciół. Dylan również wstał z podłogi. Tori, widząc wszędzie rozsypaną mąkę, zaniemówiła. Jej wzrok powędrował na nas. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> -Lie! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Może zamówimy pizzę? - Zaproponowałam z uśmiechem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> -------------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Wracamy po - aż wstyd się przyznać - dwumiesięcznej przerwie ;u; Mamy nadzieję, że o nas nie zapomnieliście!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Trzymajcie się cieplutko :3</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">~Autorki</span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-2658994148244048432015-11-28T12:58:00.003-08:002015-11-28T12:58:29.107-08:00Rozdział 21<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: medium;"><a href="https://listenonrepeat.com/?v=yntDx4Y4baw#Starset_-_Dark_On_Me_(audio)" target="_blank">Dark on Me</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"There's no hate</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>There's no love</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Only dark skies that hang above"</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Jak w zwolnionym tempie udało mi się dostrzec przeszywającą jego prawy bok kulę. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dotychczas wstrzymywany oddech wyrwał się z mojego gardła jako wrzask. Chyba straciłam na chwilę zdolność logicznego myślenia, ponieważ zostawiłam napastnika i pobiegłam prosto do Toma. Więzień jednak uciekł, pozostawiając moją broń na środku asfaltowej drogi.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisPmoyQ0nWE34GaXGCXwPDbCc5I9w50tMAgxErV01YrppMnji8bds1wM5fmt_fJC9vZ40XIeFJe8xW-BwtQZrOXciSHOBJE5vbxi_DXohTAFtSlg6Q2a5fEohg-kR4cw8-Y2VOibRijg/s1600/tumblr_inline_msevlqU0l31qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisPmoyQ0nWE34GaXGCXwPDbCc5I9w50tMAgxErV01YrppMnji8bds1wM5fmt_fJC9vZ40XIeFJe8xW-BwtQZrOXciSHOBJE5vbxi_DXohTAFtSlg6Q2a5fEohg-kR4cw8-Y2VOibRijg/s200/tumblr_inline_msevlqU0l31qz4rgp.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uklękłam przy chłopaku. Na czoło wystąpiły mu krople potu. Widziałam, jak powstrzymuje się od krzyku, uciskając postrzelone miejsce. Przez palce lała mu się krew, której strumień przybierał stopniowo na sile. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tom? - Słyszałam panikę we własnym głosie. <i>Nie trać zmysłów, Tori.</i> - Będzie dobrze, słyszysz? Zaraz zatamuję krwotok.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Pokiwał głową, zaciskając mocno zęby. Również przytaknęłam, chcąc pocieszyć bardziej samą siebie niż jego.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Podwinęłam ostrożnie jego ubranie drżącymi rękoma. Mimo że rana postrzałowa nie była aż tak groźna, Tom szybko tracił krew. Bałam się. Po raz pierwszy przeszło mi przez głowę, że mogłam stracić go bezpowrotnie. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Będzie dobrze - powtórzyłam. - Kula utknęła między żebrami, ale dam radę usunąć...usunąć ją nie robiąc szkód - dokończyłam, ze ściśniętym gardłem.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Tom złapał moją dłoń, chcąc dodać mi otuchy. Niewiarygodne. Mógł umrzeć, ale to <i>on </i>pocieszał <i>mnie</i>?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> <i>Myśl jasno, myśl jasno. Usuń pocisk. Zdezynfekuj. Zatrzymaj krwotok.</i></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> </i>- Zaraz wrócę.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wbiegłam do środka domu. Wzięłam parę potrzebnych rzeczy, czego nie ułatwiały mi skłębione strachem myśli. Pęseta, czyste ręczniki, igła, nici. Alkohol. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wróciłam do Toma i zabrałam się do pracy. Odkaziłam ręce oraz pęsetę, ale wpierw - siebie, pociągając spory łyk whisky. O Boże, potrzebowałam tego.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLSNgzw9IGDyLcyGVCIA0ePlWsI3FmUy-mb7DoRWdex624-yqR-OePp_4xanlN6LmT1iWL9l7nglYcfhd2HEVQhdzKDx6HIojkf4G1a6vNx6HV5D77Kd8PiURlhanjqRVkwhoavxxKXg/s1600/tumblr_n2yt73pPWp1qm9mpuo1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="114" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLSNgzw9IGDyLcyGVCIA0ePlWsI3FmUy-mb7DoRWdex624-yqR-OePp_4xanlN6LmT1iWL9l7nglYcfhd2HEVQhdzKDx6HIojkf4G1a6vNx6HV5D77Kd8PiURlhanjqRVkwhoavxxKXg/s200/tumblr_n2yt73pPWp1qm9mpuo1_250.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Będzie cholernie bolało - ostrzegłam go.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uśmiechnął się wymuszenie.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Jeszcze bardziej niż teraz? Spokojnie, kochanie, damy radę - zaśmiał się krótko, choć widziałam, ile sił go to kosztuje.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Idiota - skwitowałam, ale nieco się rozluźniłam. Robiłam już to. Charles nie raz wracał z różnymi obrażeniami do domu. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Ostrożnie wsadziłam pęsetę do rany i poszukałam pocisku. Był na tyle drobny, by nie wyrządzić większych obrażeń przy wyciąganiu oraz dostatecznie duży, by chwycić go szczypczykami. Jednak usuwanie kuli piekielnie bolało. Jakby dentysta niechcący wwiercił się aż do dziąsła, tylko dużo gorsze. Tom wrzasnął tylko raz - gdy udało mi się uwolnić obce ciało z pomiędzy kości. Musiał mieć naprawdę wysoki próg bólu.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odrzuciłam pocisk na bok. Stal cicho i smutno szczęknęła o kamienny schodek. Pierwszy etap za sobą. Przegubem dłoni odgarnęłam włosy z czoła, zostawiając na nim krwawy ślad. Wzięłam parę głębokich wdechów i sięgnęłam po ręczniki. Przycisnęłam je do rany, usuwając nadmiar posoki. Zużyłam chyba cztery, zanim krążenie nieco się ustabilizowało. Polałam ranę, a Tom syknął cicho, lecz ani myślał się skarżyć.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Po pięciu minutach wszystko było już zszyte i ponownie odkażone. Wypiłam duszkiem to, co zostało w butelce. Oparłam ręce na kolanach, próbując uspokoić zszargane nerwy.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Już po wszystkim - oznajmiłam, a wraz z wypowiedzeniem tego, uświadomiłam sobie, że to prawda. Roześmiałam się z ulgą. - Już po wszystkim.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Weszliśmy do środka. Tom krzywił się przy każdym kroku, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Usiadł na kanapie i oparł się o nią z widoczną ulgą. Zajęłam niepewnie miejsce obok.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie nienawidzisz mnie? - Spytałam w końcu. - Widziałeś co tam się stało. I mam ci jeszcze tyle do powiedzenia... - Zacisnęłam dłonie w pięści. - Ale musisz mi coś obiecać. Ryzykuję zbyt wiele. Jeśli...jeśli zdecydujesz się mnie wydać, błagam, nie donoś na Lie - poprosiłam. - Musi być bezpieczna. Ona nie robi nic złego. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Milczał. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Więc opowiedziałam mu wszystko od początku. Od dnia kiedy zastałam płonący dom, aż do dzisiaj. Wyrzucałam z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, chcąc po prostu mieć to za sobą.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dopiero gdy skończyłam, zauważyłam, że był zwrócony twarzą do mnie. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tori. Nie mógłbym cię nienawidzić.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Popatrzyłam mu w oczy. Ujął mój podbródek w swoje dłonie i kontynuował:</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - I przykro mi ze względu na twoją przeszłość, nie wyobrażam sobie, co musiałyście przeżywać. Ale bez względu na to, co zrobiłaś, nie mógłbym cię nienawidzić. Ponieważ jestem w tobie zbyt mocno zakochany.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Chyba to jeszcze do mnie nie docierało. Uśmiechnął się delikatnie, gładząc mnie kciukiem po policzku.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgABUiH_IEqQ5QFbrPNaBdQMJVP9IEkTAmkSPrpDdH9Euv-qYvameEqcEXNtlo8p0w_OOaLMevk4em_mZOrNUWqUXokV-79XomruKyyG7sauR77ZrVscubIRncBJ_FxZqKxVOOsev9PnQ/s1600/o.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="122" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgABUiH_IEqQ5QFbrPNaBdQMJVP9IEkTAmkSPrpDdH9Euv-qYvameEqcEXNtlo8p0w_OOaLMevk4em_mZOrNUWqUXokV-79XomruKyyG7sauR77ZrVscubIRncBJ_FxZqKxVOOsev9PnQ/s200/o.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie musimy się spieszyć. Wiem, że to może być trudne, ale chciałbym zrobić to jak należy. Chciałbym zabierać cię na kolacje, na plażę, by oglądać z tobą gwiazdy nocą, a potem długo cię przytulać. Chciałbym po prostu przy tobie być i pomóc ci przejść przez to wszystko. Moje pytanie brzmi - zatrzymał palec na moich ustach - czy mi pozwolisz?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Skinęłam głową.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span></h2>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><span style="font-size: large;">*LIE*</span></span></h2>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Otuliłam się ciaśniej kołdrą, kryjąc się pod nią cała. Jednak wyciągnęłam lewą rękę i od razu poczułam poranny chłód. Przeszukując łóżko dłonią natknęłam się na tors Dylana. Jęknęłam kiedy poczułam przeszywający ból głowy.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Jak na mój znak przyjaciel objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam zaspane oczy; musiałam mrugnąć kilka razy by przyzwyczaić się do światła. Złapałam Dylana za rękę, ponownie próbując zasnąć. Jednak już po paru sekundach gwałtownie usiadłam na łóżku, przypominając sobie o pracy. Przeleciałam wzrokiem po stole, szukając telefonu. W końcu zauważyłam go na podłodze. Złapałam go i sprawdziłam szybko godzinę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Cholera! - Krzyknęłam, wstając szybko z łóżka, odczuwając już skutki wczorajszego wieczoru. Musiałam powstrzymać mdłości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Co się stało? - zapytał Dylan, zerkając na mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zaspałam, za dwadzieścia minut mam być w pracy! Cholera jasna! -Krzyczałam do niego zza drzwi łazienki. Potrzebowałam zimnego prysznica, by obudzić się na dobre. Karciłam się w myślach za tak lekceważące zachowanie. Spóźnić się pierwszy dzień pracy nie świadczył o mnie najlepiej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Kolejnym celem na, którym się skupiłam było przypomnienie sobie co się dokładnie działo w klubie. Mike...John...zakłady….alkohol….Dylan. Spoważniałam przypominając sobie wszystko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zakręciłam kurek zimnej wody, czując się już o wiele lepiej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Możesz mi podać czarną bluzkę? - Poprosiłam, owijając się ręcznikiem. Podeszłam do lustra. Pod oczami widniały sine wory, blada cera - mogłam się teraz porównać do zombie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Lie… twoja szafa tonie w czerni - odpowiedział. Wyszłam z łazienki, zostawiając za sobą mokre ślady. Kropelki wody skapywały z włosów prosto na plecy, wywołując ciarki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Faktycznie, moja szafa była pogrążona w żałobie. Zabrałam pierwszą lepszą koszulkę i udałam się ponownie do toalety by się ubrać. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfNRZQaHtdnfuohIejrk2SMb8j3ZWmymCphElYSEpfOhiJgG-Y21O1X0PPhCBPOAhsZthNJobAVPwAyEs4sRqBCdcdTTGMAWGMVrnWj_dpm7aU3gkBa86w7sVM0zP8dNbcjHIfmWdoBg/s1600/12316703_527498957424689_481223536_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfNRZQaHtdnfuohIejrk2SMb8j3ZWmymCphElYSEpfOhiJgG-Y21O1X0PPhCBPOAhsZthNJobAVPwAyEs4sRqBCdcdTTGMAWGMVrnWj_dpm7aU3gkBa86w7sVM0zP8dNbcjHIfmWdoBg/s200/12316703_527498957424689_481223536_n.gif" width="184" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zeszłam do kuchni, czując zapach kawy. Zerknęłam szybko na telefon - miałam dziesięć minut. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zrobiłem ci kawę, trochę cię wzmocni - podał mi napój w kubku termicznym. - Przy okazji gratuluję nowej pracy, panno Castey - przytulił mnie i pocałował w policzek. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Dziękuję - powiedziałam promieniejąc. - Również za to, że wczoraj po mnie przyjechałeś, bo mogło się to źle zakończyć… - Urwałam, czując jak się czerwienię na samą myśl, że mogłam brać udział w trójkąciku. Chyba pomyślał o tym samym bo szybko zmienił temat: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Jedźmy już. Chyba, że pierwszego dnia chcesz być spóźniona - zabrał kluczyki z lady. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Absolutnie nie. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Spojrzałam na swoje odbicie w lusterku - makijaż nic nie pomógł, dalej wyglądałam jak zombie. Otworzyłam schowek, sprawdzając co ciekawego się w nim znajduje. Czarne okulary. Od razu założyłam je ukrywając wory pod oczami. - Pożyczę je sobie - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Pasują ci - również odwzajemnił uśmiech. Miał w sobie to coś. coś co zawsze polepszało mi humor. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Pogłośnił muzykę patrząc na mnie ukradkiem. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Robisz to specjalnie! - jęknęłam tonem zbliżonym do małego dziecka. Chwyciłam się za pulsujące skronie. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Możliwe - zadowolony skupił wzrok na drodze. Zrobiłam naburmuszoną minę i wróciłam do przeszukiwania schowka. Bilet na Metsów i na mecz tenisa. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nigdy nie grałam w tenisa - stwierdziłam patrząc na bilet. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Doprawdy? Trzeba będzie to zmienić. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Będziesz moim trenerem?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Owszem, będę najlepszym trenerem, jakiego mogłaś sobie wyobrazić -oświadczył. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wyobraziłam sobie go próbującego nauczyć mnie zasad i praktyki grania. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Trzymam Cię za słowo. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zaparkował tuż przy wejściu. Byłam spóźniona zaledwie dwie minuty, nie było tak źle. Dobra, wczoraj mówiłam coś zupełnie innego, ale żyje się raz. Pieprzyć to. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odpięłam pasy i przybliżyłam się do Dylana. Chłopak spojrzał na mnie, ale jego oczy zbłądziły na usta, a potem na oczy. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zrób to - szepnęłam. </span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqMTlf-ZiPn5Us0fPmcO42sMPGmLauTqEWhu_AvZKarpBiu0ZxGMIIMGFGfo3d0yNqsgI2cGuVplx0aCX1LbzZllhiFqUk_wyBkwThGtRDaaQz-MvAEAhuPdMTqWejsphjfl6DaDuFZA/s1600/12276489_527004450807473_1339574408_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqMTlf-ZiPn5Us0fPmcO42sMPGmLauTqEWhu_AvZKarpBiu0ZxGMIIMGFGfo3d0yNqsgI2cGuVplx0aCX1LbzZllhiFqUk_wyBkwThGtRDaaQz-MvAEAhuPdMTqWejsphjfl6DaDuFZA/s200/12276489_527004450807473_1339574408_n.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wydawał się lekko zmieszany, ale już po chwili delikatnie ujął moją twarz i zatopił swoje usta w moich. Zadowolona oddaliłam się, zabierając rzeczy i wyszłam z samochodu. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - </span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">Dziękuję - powiedziałam jeszcze, zakładając okulary i udałam się w stronę wejścia. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Weszłam do gabinetu, gdzie znajdowały się dwa równolegle do siebie podłużne stoły, a na nich najnowsze komputery. Wszystkie miejsca były zajęte oprócz jednego. Dla mnie. Próbowałam przemknąć niezauważona. Zatrzymałam się w pół kroku, słysząc za sobą głos. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Oto nowa pracownica, Natalie Castey. Przywitajmy ją ciepło bo od dziś należy do naszej rodzinki -mężczyzna, który wczoraj przeprowadził ze mną rozmowę kwalifikacyjną, złapał mnie za ramię i wręczył identyfikator. - Witamy.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Mruknęłam zawstydzona coś w stylu podziękowań i ruszyłam w stronę wolnego miejsca. Opadłam na krzesło, przypinając plakietkę do koszulki. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Izabell jestem.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Kątem oka zauważyłam jak dziewczyna po lewej stronie wyciąga rękę w moją stronę. Odwróciłam się i uścisnęłam dłoń.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Zbieraj się młoda, zaraz idziemy - poinformowała mnie. Dziewczyna była mniej więcej w moim wieku, miała długie kasztanowe włosy, a obok jej monitora leżała książka “Igrzyska Śmierci”. Już ją lubiłam. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Dokąd? - Spytałam zaciekawiona. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Na spotkanie. Nowi tym bardziej muszą iść, szef liczy na nowe pomysły, by ulepszyć ochronę. - Wywróciła oczami i zabrała notatnik. Bez słowa udałam się za nią. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> W gabinecie był duży szklany stół oraz szklana tablica na pisanie pomysłów. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Ktoś wymyślił jak ulepszyć ochronę? - Zapytał mężczyzna siedzący na </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsYaD6NDuueOGkcD26VVabtQ6Egc83f5LgyJuueeFQ-1ECxDQICpOOSOQJ_2_zKvFry_KWggnF8BDuuH0GrFJy_OCRzFyrf5KX_5F4ZvCI_oRtdldazQ8ie2JvQMRmwueGkFFt4_GLGA/s1600/12229632_527498924091359_1101266754_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsYaD6NDuueOGkcD26VVabtQ6Egc83f5LgyJuueeFQ-1ECxDQICpOOSOQJ_2_zKvFry_KWggnF8BDuuH0GrFJy_OCRzFyrf5KX_5F4ZvCI_oRtdldazQ8ie2JvQMRmwueGkFFt4_GLGA/s200/12229632_527498924091359_1101266754_n.gif" width="184" /></a></div>
honorowym miejscu. -Może pani Castey?<br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Spoważniałam. Nadal miałam kaca i nie myślałam jeszcze trzeźwo. Uratował mnie alarm sygnalizujący niebezpieczeństwo. Wszyscy automatycznie wstali z krzeseł i ruszyli szybkim krokiem do swojego przedziału. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Mamy potężne włamanie do serwerów. Zniszczyli już jeden! - Krzyknął któryś z pracowników. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Trudno było mi pojąć co się właśnie działo. Izabell wprowadzała kombinacje, aż nagle pojawił się szary obraz. Padł drugi kanał. Rozejrzałam się po komputerach, licząc i oceniając, które serwery zostały zniszczone. Szybkim krokiem dopchnęłam się do komputera jednego z mężczyzn. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Zostaw to doświadczonym! Odsuń się! - Starał się mnie odepchnąć od centrali. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Zamknij się! - Wrzasnęłam, sprawdzając jak działa wirus. Nie, to nie możliwe...</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> On był mój.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Gdzie jest główny serwer? - zapytałam rzeczowo. Kiedy stworzyłam tego wirusa, miałam obmyślony plan - miał atakować okoliczne serwery. Pracownicy mieli się go pozbyć, ale tak naprawdę jego źródłem był główny komputer. Im bardziej będą się go próbowali pozbyć, tym więcej strat poniosą. W ten sposób załatwiły się dwie firmy, niszcząc swoje sieci. Wszystkie dane klientów wychodziły na wierzch. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Zostawcie to! - Powtórzyłam. Oczywiście nikt mnie nie posłuchał. -Przestańcie, to nic nie da! - Nie zwracali na mnie uwagi. Podbiegłam do Izzy. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Musisz im kazać przestać, albo jest już po was - rzuciłam na odchodnym i ruszyłam po schodach na górę, do głównego serwera. Jeżeli dalej próbowali usunąć wirusa, wszystkie sekretne informacje wyjdą na wierzch. Będzie koniec. Liczyłam na szczęście i zatwierdziłam rzędy komplikacji. Następnie otworzyłam centralę, szukając małej złotej karty, którą musiałam jak najszybciej zniszczyć, by klienci byli bezpieczni. Jedyne wyjście. Trzęsącymi rękami ją przecięłam. Gwar na dole się uciszył. Pracownicy byli w szoku, nigdy nie spotkali się z takim złośliwym wirusem. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> - Padło pięć serwerów z dwudziestu trzech. Niestety, straty były kolosalne. - Zaczął szef, jednak przestałam go słuchać. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> To był ktoś, kto znał moje sztuczki. Oparłam się o ścianę wgapiając się w pięć przepalonych żaróweczek, oznaczających zepsute serwery. Dlaczego nie niszczyli po kolei? Wtedy udałoby im się zniszczyć więcej. Usiadłam na zimnej podłodze. <i>Myśl Lie, myśl.</i> Zł</span><span style="font-family: verdana, sans-serif;">apałam się za skronie, próbując myśleć racjonalnie mimo bólu. Posiadając virusa A8 mogli zniszczyć całą firmę, ale nie zrobili tego. Zatrzymali się przy pięciu. Dziwne, ja bym to wykorzystała. Chyba że.... Wstałam, nagle uświadamiając sobie ważną rzecz. To była wiadomość. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> <i> Jeden, dziewięć, dziesięć, dwanaście, dwadzieścia </i>- zniszczone serwery. Ciężko wyrazić coś w liczbach. Zrobiłam krok bliżej, wyciągając z kieszeni pomiętą kartkę oraz długopis z kieszonki. Dwadzieścia trzy serwery, dwadzieścia trzy litery alfabetu. Gdyby do każdej cyfry przyporządkować literę…Zaczęłam wypisywać na papierze alfabet, a potem przydzielać im liczby. Tak, to było to. <i>AIJLU</i>. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Patrzyłam na słowo spisane z cyfr. Jednak gdyby zamienić ich kolejność wyjdzie JULIA. Wpatrywałam się tępo w kartkę. To wszystko było dla mnie, ta wiadomość. Wiedzieli, że dotrę do tego. </span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> Dali mi znak, że wrócili.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;"> I mnie znaleźli.</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;">------------------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: verdana, sans-serif;">Tak prezentuje się dwudziesty pierwszy rozdzialik c: Dziękujemy za wasze ciągłe wsparcie! ^^</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> </span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-59628767591783817922015-11-16T12:04:00.001-08:002015-11-16T12:04:31.752-08:00Rozdział 20 <div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: medium;"><a href="https://listenonrepeat.com/?v=qwHy3U0-eqc#30_Seconds_to_Mars_-_Savior" style="font-weight: normal;" target="_blank">Savior</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">"Until you fight</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "arial" , "helvetica" , sans-serif;">Until you fall<br />Until the end of everything at all<br />Until you die<br />Until you’re alive"</span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dom wydał mi się nagle zbyt cichy i zbyt mały, by pomieścić moje ponure myśli. Siedziałam przy oknie, próbując przestać się zadręczać, lecz to widocznie było moją specjalnością - nieustanne przejmowanie się wszystkimi problemami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Ciszę przerwał dzwonek telefonu - głośny, ostry, wwiercający się nieprzyjemnie w mój umysł. Jednocześnie wyrwał mnie z rozmyślań tak skutecznie, że nie miałam nawet ochoty się złościć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Sięgnęłam po aparat, a kiedy rzuciłam okiem na wyświetlacz, oblał mnie zimny pot. Nie powinnam tak reagować za każdym razem, gdy tylko zadzwoni do mnie ktoś z nieznanego numeru. Może to Lie musiała z jakiegoś powodu zmienić telefon i chciała mnie o tym niezwłocznie poinformować? Lub Dylan czegoś u nas zapomniał?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> <i>A może to ten fałszywy dupek i psychopata Roy? </i>Podpowiedział złośliwy głosik w mojej głowie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYJjNP9HKg10Vn1GUp6LlUTjmGsCBu0cLNlTctLWpkiEpEQLH3HBmOExLChUJQJGWvY1blUo5ffUhTx4ixmk2xgHKZ0f-lrPZ38scekerOZJBRvC1gLj4Mqj2eihyphenhyphen9ei1Oi-1L50UTA/s1600/tumblr_mubijuQvLl1qco907o1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYJjNP9HKg10Vn1GUp6LlUTjmGsCBu0cLNlTctLWpkiEpEQLH3HBmOExLChUJQJGWvY1blUo5ffUhTx4ixmk2xgHKZ0f-lrPZ38scekerOZJBRvC1gLj4Mqj2eihyphenhyphen9ei1Oi-1L50UTA/s200/tumblr_mubijuQvLl1qco907o1_250.gif" width="163" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odebrałam drżącą ręką. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Słucham? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Witaj, Raven - odpowiedział mi męski głos po drugiej stronie. Głos, którego nienawidziłam z całego serca. Oślizły, okrutny i zdradzający szaleństwo - zupełnie jak jego właściciel. Więc jednak miałam rację.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Roy - syknęłam, cała dygocząc ze złości. - Ty chory, parszywy...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Też mi miło - przerwał moją tyradę. - Dzwonię tylko, by podziękować za zaproszenie do domu twojego chłopaka. Zrobiłbym to osobiście...ale chyba jest trochę zajęty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Telefon wypadł mi z dłoni, a serce zatrzymało się na dłuższą chwilę. <i>Nie, nie, nie, nie, nie!</i> To nie mogło dziać się naprawdę. Po wszystkich moich staraniach odrzucenia Toma dla jego dobra i tak do niego dotarł. Jakim, kurwa, cudem? Czy oboje cierpieliśmy na darmo?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> I mimo że robiło mi się słabo ze strachu, podniosłam leżącą na stole broń i wybiegłam z domu.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dotarłam pod dom Toma, ledwo trzymając się na nogach, odmawiających mi posłuszeństwa. Porzuciłam motocykl gdzieś na uboczu i pobiegłam prosto do drzwi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> A raczej zrobiłabym to, gdyby w połowie drogi ktoś nie powaliłby mnie na ziemię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przeturlałam się na plecy akurat, gdy coś ostrego wbiło się głęboko w asfalt w tym samym miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się moja głowa. Skoczyłam na równe nogi, wciąż mając przed oczami wizję tego cholerstwa w swoim oczodole.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przede mną stał mężczyzna - a przynajmniej sądziłam tak na podstawie jego postury, ponieważ twarz zasłoniętą miał czarną maską - z czymś na kształt zakrzywionego miecza w ręku. W pierwszej chwili myślałam, że to żart, ale wgłębienie w twardej drodze nie wyglądało jak zrobione zabawką.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Napastnik ponownie zamachnął się bronią. Chyba szczególnie upodobał sobie moją głowę. Może chciał powiesić ją sobie na ścianie, ponieważ starał się ją mnie pozbawić.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wyjęłam pistolet, zdecydowana skończyć z tym przebierańcem. Wycelowałam, lecz uchylił się w odpowiednim momencie, ścinając mnie przy okazji z nóg. Wylądowałam w pół siadzie, starając się zachować jeszcze resztki godności. Już miałam strzelić po raz kolejny, gdy ktoś wytrącił mi broń z dłoni. Padłam na ziemię i przeturlałam się w tym samym momencie, kiedy kolejny mężczyzna zaatakował. <i>Co, do cholery?</i></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> </i>- Hej! - Wrzasnęłam, już porządnie wkurzona. - Halloween już było!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odpowiedzieli mi milczącym, acz skutecznym atakiem.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoAaDzTEIX_IqvVRGiwj_0aILZBfjkjAEHa45BSVtOPmO8otb9o2kJULFfcYVh7oje-CdW8nv_-bgk-hFzICzOsiNMKFT0Vi-ENTjcgTJ21BUpS31zmli8ac4cs4pWWm8akYn_Ln8eoA/s1600/Teen-Wolf-05.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoAaDzTEIX_IqvVRGiwj_0aILZBfjkjAEHa45BSVtOPmO8otb9o2kJULFfcYVh7oje-CdW8nv_-bgk-hFzICzOsiNMKFT0Vi-ENTjcgTJ21BUpS31zmli8ac4cs4pWWm8akYn_Ln8eoA/s1600/Teen-Wolf-05.gif" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Chyba posługiwali się jakimiś azjatyckimi technikami walki. Wszystkie kopnięcia oraz sposób, w jaki uderzali dłońmi, były precyzyjne oraz zadawane niemal automatycznie. Niby poznawałam niektóre z ich ruchów - Charlie niesamowicie dbał o moją edukację - ale oni wykonywali je, jakby <i>urodzili się</i> z tymi umiejętnościami. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do jedynej osoby, która mogła mi pomóc. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Lie...to są...jakieś...pieprzone ninja! - Wykrzyczałam między zadawaniem ciosów.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tori - odezwała się przyjaciółka rzeczowym tonem. - Odłóż konsolę.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Co?!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Jednak połączenie zostało przerwane. Zaklęłam, odrzucając komórkę gdzieś na bok. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Uderzenie. Unik. Spróbuj odzyskać pistolet. Porażka. </span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> <i>Kopnij. Schyl się. Skocz.</i></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> </i>Proste, ścisłe instrukcje wydawane samej sobie pozwalały mi regulować oddech i kontrolować adrenalinę. W pewnej chwili w końcu udało mi się powalić jednego z przeciwników na ziemię. Zabrałam mu miecz i zamachnęłam się nim do tyłu. Napotkał na cielesny opór drugiego napastnika. Wyszarpałam ostrze z jego wnętrzności, po czym przystawiłam je do gardła złapanego intruza.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Kim jesteś? - Syknęłam, napierając czubkiem broni na jego gardło. - Roy cię przysłał?</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wbił uparty wzrok w niebo. Przekaz był jasny - nic mi nie powie.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQoqyWPT-tz7h15rElRotSI0T1mCcoGsLRc14LIwQtYloDmLsExs2oxn7ut6RwXKSphDhFLus8gB2DoXL1evW7vVIxL5JFUAouWGbXzDBf9i_aHzjdlmeP8M2SfXdHeLzT1yL3bm4Vdg/s1600/giphy+%25283%2529.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQoqyWPT-tz7h15rElRotSI0T1mCcoGsLRc14LIwQtYloDmLsExs2oxn7ut6RwXKSphDhFLus8gB2DoXL1evW7vVIxL5JFUAouWGbXzDBf9i_aHzjdlmeP8M2SfXdHeLzT1yL3bm4Vdg/s200/giphy+%25283%2529.gif" width="185" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przycisnęłam go mocniej kolanem. Musiałam się spieszyć, mogli już wejść do domu Toma i...</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Jest was więcej? - Głos zadrżał mi lekko. - Mów!</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Cisza.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Już miałam przejechać z czystą rozkoszą po gardle napastnika, gdy uchyliły się drzwi wejściowe domu i stanął w nich Tom. Cały i zdrowy. Odetchnęłam z ulgą, nic mu nie było. Lecz całe szczęście uciekło ze mnie jak z przebitego balonu, gdy zobaczyłam jego przerażoną minę.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Nie zobaczył Tori, którą miał w zwyczaju brać za dłonie i całować ich kostki, ponieważ teraz były ubrudzone cudzą krwią.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Nie zobaczył osoby, której patrzył w oczy, ponieważ teraz błyszczała w nich dzika nienawiść.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zobaczył potwora.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Miałam ochotę rozpłakać się tu i teraz. Zrobiłabym to, gdyby nie moja dawna przysięga. <i>To nie ty masz płakać, nie ty, nie ty.</i></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><i> Nie ty...</i></span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Zacisnęłam więc zęby i uniosłam rękę, by odebrać życie swojemu przeciwnikowi. Nie miałam już nic do stracenia. Za mną leżało już jedno ciało.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Tori? - Głos Toma był cichy, ale zdołałam go usłyszeć. Przebił się przez moje oszołomienie i desperację. Dłoń z mieczem zawisła w powietrzu dokładnie nad gardłem nieznajomego.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Przepraszam - szepnęłam - że dowiedziałeś się w ten sposób.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - O czym ty mówisz? Puść go.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Pokręciłam głową. Nie potrafiłam spojrzeć chłopakowi w oczy. Wiedziałam, że zobaczę w nich obrzydzenie lub strach. Nie zniosłabym tego.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - To zaszło zbyt daleko, Tom - <i>tylko nie płacz.</i> - Walczył. Przegrany płaci życiem, wiedział o tym.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Tom zbiegł po schodkach i zatrzymał się parę kroków przede mną. Widziałam to tylko kątem oka, ale trzymał się na dystans. Brawo, Tori. Potrafisz wszystko spieprzyć.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie musisz tego robić - odparł ostrożnie. Mówił do mnie jak do samobójcy, który ma zaraz skoczyć: "nie rób tego, masz całe życie przed sobą". Bełkot obcego, nie mającego pojęcia o sytuacji. - Tori, proszę.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> To była moja decyzja. Balansowanie między przepaścią, a morzem. Tego pierwszego nie przeżyję, z tego drugiego mogłam się uratować, tylko trochę się podtapiając. Może był jeszcze ratunek dla takich jak ja. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPo0lKI_L06Nv9i3M7WjYqxaqcYizzvpeoNtEWQnKJakbClGinpH_-MGb4MNVfqdMrCfL1ewPkxN5-jF9XEETfYo4kleFPlk1dAvGvT_-zCOS8rpxC46Omkq9MBABswaY6NvR39wkqfA/s1600/tumblr_mctx57oDih1rxfug7.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="104" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPo0lKI_L06Nv9i3M7WjYqxaqcYizzvpeoNtEWQnKJakbClGinpH_-MGb4MNVfqdMrCfL1ewPkxN5-jF9XEETfYo4kleFPlk1dAvGvT_-zCOS8rpxC46Omkq9MBABswaY6NvR39wkqfA/s200/tumblr_mctx57oDih1rxfug7.gif" width="200" /></a></span></div>
<br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> A przynajmniej w jego oczach.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Przełknęłam złość i rozgoryczenie. Podniosłam się powoli...A wtedy mężczyzna sięgnął po coś za sobą. Po mój pistolet.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> I strzelił.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Prosto w Toma.</span><br />
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wybiegłam zadowolona z budynku, trzymając w ręce teczkę z umową. Krzyknęłam głośno, unosząc ręce do góry, a ludzie, którzy siedzieli przy swoich laptopach na ławce, podnieśli na mnie wzrok. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Dostałam pracę! - Wrzasnęłam głośno i pobiegłam do samochodu, nie zwracając uwagi na spojrzenia pracowników. Dwa kroki do tyłu jeden do przodu. Powoli moje życie stawało się normalne, choć, oczywiście, do czasu. Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się myśli o następnym zleceniu i przestępczym świecie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wsiadłam do samochodu i od razu zdjęłam koszulę, która idealnie kamuflowała moje tatuaże, pozostając w samym topie. Pogoda w Los Angeles była słoneczna jak zwykle. Poprawiłam lusterko i uśmiechnęłam się sama do siebie. <i>Dobra robota, Natalie.</i> Cholera, popadałam w samouwielbienie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Wróciłam do domu. Przywitała mnie cisza. Poczułam się nieswojo, nie miałam z kim porozmawiać. Moja radość nagle zmieniła się w smutek. Oczywiście mogłam zadzwonić do Dylana, ale czy tego chciałam? I tak i nie. Nie chciałam zaprzątać sobie głowy uczuciami. Musiałam trzeźwo myśleć, musiałam się rozerwać. Tak, to dobry pomysł. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Weszłam do klubu, który był już w połowie pełny. Na scenie grał mało znany zespół. Skierowałam się do baru i wspięłam się na wysoki stołek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Cześć Matt - przywitałam się z barmanem. - To co zwykle. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Już się robi - odparł z uśmiechem i zaczął przygotowywać niebieskiego drinka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odwróciłam się, chcąc mieć wejście do klubu na oku. Liczyłam zobaczyć tu Dylana i móc się do niego przytulić. O Boże, musiałam przestać pieprzyć. Dopiero teraz zauważyłam, że przypatrywał mi się wysoki blondyn. Miał wytatuowaną sowę na ręce oraz podziurawione czarne spodnie. Usiadł obok mnie, zamawiając coś o tropikalnej nazwie. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1B8j78pdQq1Czws6titemtKFA7NwbGPDAto2PgqHNIDYnr-Y8ABGRAk83pcPJ4WARjI0aPuk0gLaldOM4d2YHiVWWXb390v0xgYLb6NxBc0Ct_T9a7kAIWFhTBRBZMEMz7PIxBmKmkw/s1600/tumblr_inline_nphp7thmyR1sg4hpa_500.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="118" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1B8j78pdQq1Czws6titemtKFA7NwbGPDAto2PgqHNIDYnr-Y8ABGRAk83pcPJ4WARjI0aPuk0gLaldOM4d2YHiVWWXb390v0xgYLb6NxBc0Ct_T9a7kAIWFhTBRBZMEMz7PIxBmKmkw/s200/tumblr_inline_nphp7thmyR1sg4hpa_500.gif" width="200" /></a></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Co taka dziewczyna jak ty robi sama w takim klubie? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Siedzi, pije i bawi się dobrze. A ty? - Pociągnęłam łyk alkoholu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - To samo co ty, pomijając fakt, że przyszedłem z kolegą, który teraz pieprzy się z nowo poznaną laską w łazience - odparł, wywracając oczami. Słysząc mój jęk parsknął śmiechem. Postawił mi kolejne drinki, a rozmowa stawała się coraz bardziej energiczna. Nazywał się Mike, śpiewał w zespole i pracował w sklepie muzycznym. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Patrzcie, patrzcie, na te gołąbeczki - odparł kolega Mike'a, który pojawił się za naszymi plecami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zaliczyłeś ją? - Zapytał tylko znudzony Mike </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Owszem...Może byś tak nas przedstawił? Dobra, sam to zrobię, nie fatyguj się. John jestem - wyciągnął rękę w moją stronę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Lie. - Uścisnęłam jego dłoń </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Dosiadł się do nas i teraz powstał trójkącik alkoholowych rozmów. Język zaczął mi się plątać, a w głowie niebezpiecznie się kręciło. Zrobiło mi się przez chwilę słabo, kiedy wokół nas zebrała się grupka gapiów, obserwując i zakładając, kto wygra zawody w siłowaniu się na rękę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghExee-dltdYBaW14osERgskoxpv9CKRhXhe0hOm3mPQHIz1aVlbPlQ3A7lwsLrsUjVCGydfIkTcNBncktQBmuI3EWFThlRC-o15eUi00_HiYs7HOBf_vFhWvPxKoNWPlppOVu_LBCnA/s1600/tumblr_inline_nk1ejdB5HW1scgyp8.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="110" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghExee-dltdYBaW14osERgskoxpv9CKRhXhe0hOm3mPQHIz1aVlbPlQ3A7lwsLrsUjVCGydfIkTcNBncktQBmuI3EWFThlRC-o15eUi00_HiYs7HOBf_vFhWvPxKoNWPlppOVu_LBCnA/s200/tumblr_inline_nk1ejdB5HW1scgyp8.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Stawiam pięćdziesiąt dolców na Mike’a - odparł John, machając dolarami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Przegrasz - szepnęłam do chłopaka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Jesteś zbyt pewna siebie - powiedział z uśmieszkiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Tłum podzielił się na dwa wrogie obozy - jeden kibicował mi, drugi natomiast Mike’owi. Był zaciętym przeciwnikiem, ale to ja wygrałam. Podźwignęłam się z krzesła, przybijając każdemu piątki. Dwóch chłopaków podniosło mnie, wykrzykując moje imię. Świat nagle zawirował pomiędzy kolorowymi światełkami i muzyką, ale zbyt dobrze się bawiłam, by przestać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - SHOT!SHOT!SHOT! - Krzyczeli, kiedy na barze pojawiły się dwa rządki po siedem kieliszków pełnych niebieskiej cieczy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - W tym nie dasz rady - powiedział pewny swojej wygranej John. Chłopcy puścili mnie i teraz patrzyli na naszą kolejną konkurencję. Ponownie głosy były podzielone. Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze przez usta. <i>Trzy...dwa...jeden. </i>Wypiłam pierwszą zawartość kieliszka i poczułam jak wnętrze mojego gardła się pali. Kolejny kieliszek, kolejny, kolejny…Remis</span><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Opadłam na krzesło, czując się jeszcze lepiej niż przed paroma minutami. Mimo że czułam się jak na karuzeli. Lubiłam karuzele. Grupa, która mi kibicowała, porwała mnie na ręce i uniosła do góry, podając dalej. Tak samo zrobili z Mikiem. John również chciał być poniesiony, więc wszedł na krzesło i skoczył, niestety ludzie nie zwracali na niego uwagi. Widząc jak spada twarzą na ziemię, nie mogłam powstrzymać śmiechu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Mike idź na scenę i zaśpiewaj - próbowaliśmy go przekonać do występu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie mam gitary - odparł, próbując się wymigać. Spojrzeliśmy z Johnem na siebie i wypchaliśmy Mike’a na środek. Zdezorientowany zaczął poprawiać włosy. Przez minutę stał przy mikrofonie, szukając odpowiedniej piosenki, aż w końcu zaśpiewał. Fałszował, ale ludzie nie zwracali na niego uwagi - tańczyli dalej. Zerknęłam w prawo i ujrzałam Dylana. Z powrotem zwróciłam wzrok na scenę i dopiero po chwili doszło do mnie kogo widziałam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Dyl! - Pisnęłam i pobiegłam w jego stronę. Rzuciłam mu się na szyję. - Dostałam pracę! - Pochwaliłam się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Cieszę się z tego powodu, ale będzie lepiej ,kiedy pojedziemy już do domu -wyglądał na trochę zdenerwowanego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Nie, proszę, dobrze się tutaj bawimy - odparłam, wskazując rękę na tych wszystkich ludzi. Dylan wymienił spojrzenia z barmanem, jakby mu niemo dziękując. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Zdrajca - burknęłam, wskazując palcem Matta - Dobrze, pojadę do domu, ale zatańcz ze mną. Jeden raz - poprosiłam, patrząc na niego oczami zbitego psa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibnFACXoAs-FnsEYllEWDNs4i4awPJXHAjqNpEuLH3OR4dhU6TzTfeFs3G4xFK9iC3r6wAOt2rTjOKXfecslYRhLQ2f8KcbEoG_1aCGv9ou0hH23sxtQMAUlhqzH2_ZSulP-YDvOwQpg/s1600/tumblr_n2z2vjF5e91ruu897o3_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibnFACXoAs-FnsEYllEWDNs4i4awPJXHAjqNpEuLH3OR4dhU6TzTfeFs3G4xFK9iC3r6wAOt2rTjOKXfecslYRhLQ2f8KcbEoG_1aCGv9ou0hH23sxtQMAUlhqzH2_ZSulP-YDvOwQpg/s200/tumblr_n2z2vjF5e91ruu897o3_250.gif" width="200" /></a><span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Dobra - zgodził się. Nasz taniec nie pasował do muzyki i też nie wyglądał jak taniec. Trzymałam się go kurczowo i opierałam głowę o jego ramię. Potem nie wiem co się działo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">*** </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Otworzyłam oczy, a zanim wzrok się wyostrzył, zauważyłam, że byłam już w swoim łóżku. Poczułam kolejną falę smutku. Dylan miał zamiar wyjść z pokoju, kiedy powiedziałam schrypniętym głosem:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> - Przytul mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"> Odwrócił się, patrząc na mnie, ale trudno było mi rozczytać jego myśli. Kiwnął głową i położył się obok mnie. Złapałam go za rękę, którą mnie objął i zamknęłam oczy. Alkohol do reszty przejął władzę nad moim ciałem, bo po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy, zostawiając mokre plamy na poduszce.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">------------------------------------------------------</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">Teraz powinnyśmy zapewne wygłosić uroczystą przemowę, lecz tu nie trzeba słów. Łączymy się w bólu z mieszkańcami Paryża. Ich wieża Eiffla nigdy nie powinna zgasnąć.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">#PrayForParis #PrayForWorld</span></div>
<span style="font-family: "verdana" , sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-88227726978989442392015-10-17T12:09:00.002-07:002015-10-17T12:14:32.622-07:00Rozdział 19<h2 style="text-align: center;">
<a href="https://listenonrepeat.com/?v=HLuKEyFmMcM#Bastille_-_Locked_out_of_Heaven_(Bruno_Mars_cover)" target="_blank"><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;">Locked out of Heaven</span></a></h2>
<div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></h2>
</div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>6 tygodni później</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Siedziałam właśnie w klubie, bawiąc się parasolką w swoim niebieskim drinku. Otaczały mnie tłumy. Nie lubiłam ludzi. Nie lubiłam kiedy ocierali się do mnie lub starali się zaprzyjaźnić. Jednak klub był jedynym miejscem, w którym potrafiłam to znieść. To przez atmosferę, przesyconą ludźmi podobnymi do mnie, a przynajmniej po części. Byli tu imprezowicze, alkoholicy, pragnący zapić swoje smutki i tacy jak ja - aspołeczni, anonimowi, ale próbujący wyrwać się z czterech ścian.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zazwyczaj przychodziłam w takie miejsca z Lie. Potrafiłyśmy znaleźć swoje miejsce na parkiecie, w między czasie upijając się kolorowym alkoholem. Dzisiaj postanowiłam wyjść sama.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pozbyłam się gipsu, nie miałam już śladów ran na ciele. Jedynie parę prawie niewidzialnych blizn w niewidocznych miejscach. Od tego czasu nie dostawałyśmy nawet wiadomości od Roy'a. Bardzo dobrze. Jeśli teraz by się pojawił, zastrzeliłabym go bez wahania. Wciąż nie rozumiałam jego motywów - byłam mu potrzebna do zabicia pozostałych siedmiu osób. Ale odkąd tylko wybudziłam się ze śpiączki, moje myśli krążyły wokół wymyślnych sposobów załatwienia tego parszywego szczura.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Muzyka grała głośno. Kilku mężczyzn próbowało postawić mi drinki, lecz zbywałam ich swoim milczeniem. Wpadałam w apatię. Wpatrywałam się w jeden punkt na ladzie, nawet nie upijając alkoholu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W pewnym momencie przez hałas przebił się dźwięczny, irytujący śmiech. Spojrzałam w tamtym kierunku. Nie mogłam powiedzieć, że byłam zaskoczona widokiem Dylana tutaj. Ani pół nagiej kobiety siedzącej mu na kolanach.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjifP7UC8MADq0S3W5rFKhIlQc_xKMtYsoJ3dbWHViNJNtK2bieOqTcTM6ASLwF-UaPaXgjYBvgpjKR0CBW0r5lTOQ48s-wW1G0VrvAYYtckfITqasz6VZVAhgjyGpZfPYnzXslL8L1XA/s1600/Allison-allison-argent-22930990-500-231.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="91" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjifP7UC8MADq0S3W5rFKhIlQc_xKMtYsoJ3dbWHViNJNtK2bieOqTcTM6ASLwF-UaPaXgjYBvgpjKR0CBW0r5lTOQ48s-wW1G0VrvAYYtckfITqasz6VZVAhgjyGpZfPYnzXslL8L1XA/s200/Allison-allison-argent-22930990-500-231.gif" width="200" /></a></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przewróciłam oczami i wróciłam do swojego monotonnego zajęcia. Kątem oka widziałam, jak dziewczyna obcałowuje twarz chłopaka i zrobiło mi się niedobrze. Przede wszystkim byłam zła na Dylana. Nie byłam ślepa, dobrze widziałam co działo się między nim, a Lie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kolejny urywany śmiech. Fałszywy aż bolało. Podniosłam się z miejsca i podeszłam do obściskującej się pary. Pociągnęłam dziewczynę za ramię, odciągając ją od Dylana. Krzyknęła oburzona; naprawdę nie miałam na to humoru. Pokazałam za siebie.<br /> - Spierdalaj. - Poleciłam krótko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dylan wyglądał na zdezorientowanego. Był już mocno wstawiony. Poprawił wymiętą koszulkę i uśmiechnął się pijacko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Hej, Tori.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Również się uśmiechnęłam. Cierpko i nieprzyjemnie, ale wątpiłam, że chłopak załapał aluzję. Próbował wstać, lecz natychmiast posadziłam go z powrotem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> I spoliczkowałam go.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otrząsnął się, przytrzymując za obolałe miejsce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co do cholery - wymamrotał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spoliczkowałam go ponownie, z drugiej strony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie będę patrzeć jak zabawiasz się z tymi dziwkami - oświadczyłam stanowczo. - Nie wyglądasz na głupiego, Dylan. Błagam, patrzysz na Lie jakbyś chciał zapłodnić ją samym wzrokiem - dodałam, wywracając oczami. - Znam ją od dziecka, ale przy tobie zachowuje się całkiem inaczej. Więc weź się w garść. Weźcie się w garść oboje, albo do końca życia będę robić jako swatka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Chłopak otwarł szerzej oczy, jakby coś sobie uświadomił. Wstał powoli, przytrzymując się lady.<br /> - Tak, masz rację - wybełkotał. Położył banknot przed sobą, płacąc za drinki. Zatoczył się, więc podtrzymałam go i nieco ugięłam się pod jego ciężarem. Stęknęłam, ale dzielnie poprowadziłam go w stronę wyjścia. - Muszę jej wszystko powiedzieć, Tori. Nie ma czasu do stracenia...<br /> Jedną ręką wyjęłam telefon, by wezwać taksówkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimI9TvbPT2g-QcdDgxEs_GBouqcRVVdPd2FZ6iag5kx-IYzDXm2jY874Nfaw8XMv6xQWkdS84k0655rAkNZ_AeATz_Arst67wkifVBDdNJa7zu0iv4XqSoS-8sv-43MWr8rqamJgYXow/s1600/-allison-argent-allison-argent-32132204-245-245.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimI9TvbPT2g-QcdDgxEs_GBouqcRVVdPd2FZ6iag5kx-IYzDXm2jY874Nfaw8XMv6xQWkdS84k0655rAkNZ_AeATz_Arst67wkifVBDdNJa7zu0iv4XqSoS-8sv-43MWr8rqamJgYXow/s200/-allison-argent-allison-argent-32132204-245-245.gif" width="200" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Owszem, musisz. Ale nie w tym stanie - odparłam, wystukując odpowiedni numer. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zachichotał cicho.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Znowu masz rację. Jedziemy do Lie?<br /> Ledwo powstrzymałam śmiech. Widok pijanego Dylana był przekomiczny. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tak, jedziemy do Lie. Dziób na kłódkę dopóki nie wytrzeźwiejesz.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rzuciłam Dylana na kanapę w salonie. Położyłam ręce na kolanach, czując jak łapie mnie kolka. Naprawdę wychodziłam z wprawy. Przez kolejne dwadzieścia minut starałam się skutecznie wybić mu papierosy z głowy, wciskając jego zapasy między wgłębienia fotela. Postawiłam przed nim szklankę wody i przykryłam go kocem. Już miałam odejść, ale pociągnął mnie za rękę jak małe dziecko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Coś jeszcze? - zdziwiłam się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tom też bardzo cię lubi - oświadczył, już prawie zasypiając.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otwarłam usta, by coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknęłam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jesteś pijany - powiedziałam tylko i odwróciłam się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaśmiał się, odrzucając nieco koc na bok. Odruchowo go poprawiłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ale nie głupi. Chyba wszyscy zyskaliśmy przez te parę miesięcy kogoś ważnego. Niesamowity zbieg okoliczności, prawda?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przełknęłam gulę, która skutecznie uniemożliwiała mi mówienie. Tak, zyskałam kogoś bardzo ważnego. Zyskałam Toma, który chyba był kimś więcej niż przyjacielem. Zyskałam nawet Dylana jako brata, którego nigdy nie miałam. Mogłam mu zaufać, ponieważ widziałam jego uczucia do Lie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Posłałam mu ciepły uśmiech, tym razem w stu procentach prawdziwy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tak - odpowiedziałam cicho. Trzasnęły drzwi wejściowe i w progu stanęła Lie. Otrząsnęłam się szybko ze wzruszenia. - Pij dużo wody - poleciłam mu jeszcze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjaciółka wpatrywała się z niedowierzaniem w kanapę. Wskazała mi kuchnię i pomaszerowała sztywno w jej kierunku.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co Dylan O'Brien robi na naszej kanapie o trzeciej nad ranem? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie widocznie nie była zbytnio zadowolona z faktu, że przywiozłam go tutaj. Stała przede mną z założonymi rękami, zaciskając zęby i co chwilę nerwowo zerkając w stronę salonu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jest pijany - odparłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - I?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - I jest naszym przyjacielem, więc powinnyśmy się nim zająć - dodałam hardo. - A mówiąc "my", mam na myśli ciebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kochałam Lie jak siostrę, była komputerowym geniuszem i najlepszym strategiem na świecie, ale musiałam przyznać, że jeśli chodziło o sprawy sercowe, potrafiła być po prostu ślepa. Od tej chwili zdecydowałam się porządnie zająć tą dwójką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnęłam ciężko, ściskając nosa, by odgonić irytację.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy czeka nas rozmowa o kwiatkach, ptaszkach i pszczółkach? Bo chyba się do tego nie nadaję.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uderzyła mnie w ramię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori! - Upomniała mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie, posłuchaj - powiedziałam, całkiem na poważnie. - On szczerze cię lubi. Nie często to robię, ale dzisiaj zdążyłam się z nim zaprzyjaźnić...<br /> - Uderzyłaś go, Tori.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -...I wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy - kontynuowałam niezrażona jej krytyką moich metod zdobywania przyjaciół. - Nie jestem ekspertem jeśli chodzi o związki, jednak przemyślałam to wszystko. Chcę poukładać swoje życie, pogodzić się z Tomem i... - nie wierzyłam, że wymówiłam następne słowa: - Chyba powiem mu o wszystkim.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0Jakv6xua_LynAwH6aA75qsXF-EB-LJF2lE15CtC1zLXXVuPgrM_veQC-usegDfAvC_6E4J4TQ2CcmP2eYzd7NKjXvt5Cyat4lOedNRK5Ldvs4OksfRsX7eAbhi2Dlp6ldBvmWWWHaA/s1600/tumblr_n2eiqjar7U1r9zhmno3_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="183" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0Jakv6xua_LynAwH6aA75qsXF-EB-LJF2lE15CtC1zLXXVuPgrM_veQC-usegDfAvC_6E4J4TQ2CcmP2eYzd7NKjXvt5Cyat4lOedNRK5Ldvs4OksfRsX7eAbhi2Dlp6ldBvmWWWHaA/s200/tumblr_n2eiqjar7U1r9zhmno3_250.gif" width="200" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Miałam na myśli dosłownie <i>wszystko.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Czym zajmowałam się od sześciu lat.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjaciółka wytrzeszczyła oczy. Wyciągnęłam ręce przed siebie w obrończym geście.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wiem, potrzebuję twojej zgody. Nie zrobię tego bez ciebie - uspokoiłam ją. - Chodzi o to, że powinnaś dać Dylanowi drugą szansę. Zacznijcie chociaż normalnie rozmawiać. Chyba nie zniosę dłużej tego napięcia seksualnego między wami - udałam, że się krzywię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie zatkała sobie uszy jak małe dziecko i zaczęła nucić pod nosem. Posłałam jej poważne spojrzenie. Przyjaciółka wypuściła powietrze z sykiem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zgoda. - Oznajmiła w końcu. - Ale będziemy <i>tylko</i> przyjaciółmi. Nie licz na to, że coś z tego będzie - ostrzegła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy poszła po aspirynę dla Dylana.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Śmierdzicie hormonami na kilometr! - Zawołałam za nią jeszcze, a w odpowiedzi dostałam wiązankę przekleństw. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po chwili spoważniałam. Wszystko co powiedziałam było prawdą. Miałam zamiar powiedzieć Tomowi. Dylan uświadomił mi dzisiaj coś nieprawdopodobnie ważnego. Jeśli chciałam zakończyć to wszystko, jeśli chciałam mieć przyszłość, potrzebowałam całej tej czwórki przy sobie. Nienawidziłam siebie za przywiązywanie się do ludzi. To równało się z ich szybką śmiercią.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednak ci chłopcy byli w rzeczywistości silniejsi niż na takich wyglądali.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*LIE*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Do pokoju wpadły już promyki popołudniowego słońca, które zdołały się przedostać przez szpary w żaluzjach. Wolną ręką przeszukiwałam szafę, szukając koszulki. krople wody z mokrych włosów skapywały mi po plecach wywołując gęsią skórkę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaA_MB2_HxJZduME8o-Jiyh047FvY1-0KHcx7lUYGjmb9QdbhHfchU6M99c1M61Fz-eGW48zUp7LJyU5Ze3SSJyQS2M1N31Imxs8sn1HHs10gTh6d_Z_FKjZ4-sML-UOt3gR01p_FMvg/s1600/11663544_602082496601165_39272807_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaA_MB2_HxJZduME8o-Jiyh047FvY1-0KHcx7lUYGjmb9QdbhHfchU6M99c1M61Fz-eGW48zUp7LJyU5Ze3SSJyQS2M1N31Imxs8sn1HHs10gTh6d_Z_FKjZ4-sML-UOt3gR01p_FMvg/s1600/11663544_602082496601165_39272807_n.gif" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zgadza się, dzwonię w sprawie ogłoszenia - odparłam miło do słuchawki. -Tak, skończyłam studia na wydziale informatycznym -zerknęłam na sfałszowane </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">dokumenty leżące na stole. Przynajmniej w jakiś sposób mogłam wykorzystać swoje zdolności do czynienia dobra. Zaśmiałam się w duchu, wyobrażając siebie na wydziale zwalczania cyberprzestępczości. Tak, to idealne miejsce dla hakera. Oparłam się o szafę, rozczesując palcami włosy. Usłyszałam pukanie do drzwi. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - No, wchodź - powiedziałam. Do pokoju wszedł Dylan w wygniecionej koszulce oraz charakterystycznym nieładzie na głowie. -Nie, nie, to nie było do pani -wytłumaczyłam się szybko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Chłopak zmierzył mnie wzrokiem. Widząc, że prowadzę rozmowę przez telefon podszedł do półki i zaczął oglądać pierwszą lepszą książkę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Tak, jutro mi pasuje - zgodziłam się na jutrzejsze spotkanie. Zauważyłam, że Dylan zerka na mnie znad książki. Wywróciłam oczami i porwałam poduszkę, po czym rzuciłam w jego stronę. Zrobił unik i zaśmiał się, odkładając książkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dobry rzut - pochwalił. Parsknęłam śmiechem, lecz od razu spoważniałam, przypominając sobie, że prowadzę rozmowę z sekretarką. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dziękuję, do widzenia - rozłączyłam się i westchnęłam głośno. - Jutro mam spotkanie w sprawie pracy więc trzymaj za mnie kciuki - powiedziałam radośnie w jego stronę, ubierając koszulkę, którą w końcu znalazłam, oraz spodenki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zapewne ją dostaniesz, wierzę w Ciebie - usiadł na łóżku. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy odwróciłam się w jego stronę jęknęłam, widząc, że coś go gnębi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co jest? - Zapytałam, siadając obok. Otworzył usta, mając zamiar coś powiedzieć, ale za chwilę je zamknął szukając odpowiednich słów. <i>O’Brien nie wie co powiedzieć, a to ci nowość</i>. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Możesz mi wszystko powiedzieć, po to tu jestem. - Zachęciłam go. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przeczesał włosy jak zawsze kiedy się stresował. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wczoraj rozmawiałem z Tori… - zaczął. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ma dziwne taktyki zaprzyjaźniania się - przerwałam mu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ale uświadomiła mi coś ważnego. Coś czego nie dostrzegałem przedtem. Lie...Cholera nie wiem jak to powiedzieć - spojrzał na mnie speszony. Złapałam go za rękę, próbując dodać mu otuchy. Kiwnęłam głową, by kontynuował. - Lie, </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE8cNMfJpNz8uhridlDSR6kGD_F6d2dSSg7T3VHNPYyT0ukFywrvFhq8IOLJOQZj5sv-iXrJKz11xbeCB_-rUaXjzSOEQqrvAyvbl_vO2iNES6_-5siKBTglMddczVNj4koSHKKWep7g/s1600/11667712_1122822297757916_662267950_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgE8cNMfJpNz8uhridlDSR6kGD_F6d2dSSg7T3VHNPYyT0ukFywrvFhq8IOLJOQZj5sv-iXrJKz11xbeCB_-rUaXjzSOEQqrvAyvbl_vO2iNES6_-5siKBTglMddczVNj4koSHKKWep7g/s200/11667712_1122822297757916_662267950_n.gif" width="200" /></a></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">czuję coś do Ciebie. To cholernie dziwne uczucie, ale zakochałem się w tobie i wydaje mi się, że czujesz to samo - skończył na jednym wydechu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odsunęłam swoją rękę i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna. Wiedziałam, że czeka teraz na moją odpowiedź. Tylko, że nie wiedziałam co powiedzieć. Moje związki trwały krótko, zazwyczaj trzy miesiące, a potem rozchodziliśmy się, zapominając o swoim istnieniu. Była to tylko zabawa. Moja miłość polegała na kłamstwach. Nie wiedział dlaczego znikam wieczorami, nie wiedział, że jestem przestępcą. Bywały chwile kiedy gubiłam się w swoich kłamstwach. Nie byłam gotowa, by powiedzieć Dylanowi prawdę, ale nie chciałam go również stracić. To nie był dobry czas na miłość i nic do niego nie czułam, tylko i wyłącznie przyjaźń. Chociaż czasem wątpiłam w swoje uczucia, coraz częściej nie rozumiałam siebie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Natalie… - nie zauważyłam nawet kiedy, a stał już obok mnie. Zrobiłam krok do tyłu, trzymając się na dystans. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Przykro mi, ale nic do ciebie nie czuję - powiedziałam, próbując patrzeć mu w oczy. Widziałam jego zawód. Spuściłam wzrok, czując jak narasta coraz bardziej niezręczna cisza. Odeszłam od niego. Zaczęłam układać sterty papieru i przenosić je z miejsca na miejsce - musiałam czymś się zająć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Udowodnij. - Odwróciłam się, słysząc jego słowa. - Udowodnij mi, że nic do mnie nie czujesz, a wtedy ci uwierzę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odłożyłam dokumenty na biurko i podeszłam szybkim krokiem do Dylana. Zrobiłam coś czego nie spodziewałam się po sobie. Pocałowałam go delikatnie, zaledwie muskając. Jego ręce znalazły się na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Niewinny pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Poczułam dziwne</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ_Spw2P-e1ISuR8-cqk0PI0UYIScdm6DqwWSj7Vr7btFY9-0dmsSNuLrajhWfqO1aYmeOnBi6b1FVhMRFTGP44sxWVjHkMshP7m7A02IRIl-IVV-C7u4tJEK4Esff5E6ltUiHtnn0cA/s1600/11400170_1605317366390175_1809467050_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="87" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ_Spw2P-e1ISuR8-cqk0PI0UYIScdm6DqwWSj7Vr7btFY9-0dmsSNuLrajhWfqO1aYmeOnBi6b1FVhMRFTGP44sxWVjHkMshP7m7A02IRIl-IVV-C7u4tJEK4Esff5E6ltUiHtnn0cA/s200/11400170_1605317366390175_1809467050_n.gif" width="200" /></a></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> uczucie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Cholera, chyba jednak coś do niego czuję. </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Nie, nie myśl tak.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odsunęłam się od niego, mrugając kilkakrotnie, oszołomiona. Próbowałam uspokoić oddech. Czułam, jak moje policzki pali rumieniec. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nic - odparłam, wzruszając ramionami i udając, że nic przed chwilą nie zaszło. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie! Pizza przyjechała! - Usłyszałam głos Tori z dołu. Spojrzałam przelotnie na Dylana, który nadal stał zaskoczony. - Chodź, zanim wystygnie - dodałam, wciąż unikając kontaktu wzrokowego, i wyszłam z pokoju.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
--------------------------------------------------------------------------<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Tadaaaa! Powracamy w - mamy nadzieję - wielkim stylu! Ostatnio wiele się działo i chyba nie miałyśmy weny tego pisać. Ale teraz rozdziały będą pojawiać się już raczej regularnie :3</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">+</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Blogi, które czytam, będę nadrabiać już po moim <i>właściwym</i> powrocie. Chciałabym się skupić na razie na konkursie. Z góry przepraszam ~ Tori</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-60613239865221006152015-09-17T10:50:00.001-07:002015-09-17T10:50:53.587-07:00Rozdział 18<div>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://listenonrepeat.com/?v=qOaiIKF-Bas#Seafret_-_Sinking_Ship_%5BAudio%5D" style="font-family: Verdana, sans-serif;" target="_blank">Sinking Ship</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"I heard about love but i'm not ready</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I heard about trust and what You said I believe"</b></div>
</div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dzieliły mnie dwie godziny od Los Angeles, jednak jechałam na tyle szybko, by móc być tam za godzinę. Kiedy jednak byłam już w drodze postanowiłam zatelefonować do Toma. Pomimo, że Tori go odrzuciła, powinien wiedzieć, skoro dalej mu na niej zależało.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br /> Z piskiem opon zatrzymałam samochód tuż przy wejściu. Ludzie, którzy rozsunęli się na boki, obdarzyli mnie spojrzeniem pełnym zimna. Wyskoczyłam z pojazdu i ruszyłam biegiem do wnętrza budynku. Zapach szpitala wywoływał u mnie mdłości. A może to był strach?<br /> Do recepcji była czteroosobowa kolejka; starsza pani, nastolatka oraz para. Nie zważając na protesty, przepchnęłam się jako pierwsza, cofając parę.<br /> - W jakiej sali znajduje się Victoria Starkweather? - spytałam wolno ze sztucznym uśmieszkiem, który dobrze wyćwiczyłam w szkole. Jako popularna i bogata zołza darzyłam wszystkim takim grymasem; przypominając sobie te zachowanie jest mi wstyd. Miałam ochotę strzelić sobie z przeszłości z liścia w twarz.<br /> - Nie wiem, czy jest pani upoważniona, by wiedzieć takie informacje - odparła kobieta w średnim wieku, wyglądając za monitora. - Proszę się ustawić w <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVpmjKkwuBcot3cVt6Xx7RfoRl2YwqHxV8X2tDUYfhVfnbDaDZnip4UTxgsD3T9UcK2Q2bHVF_8qvm6_X2ClvBEwSDVbITz7CxfEnawkFM3UotAUMYpnF7ttSwLmX75KrudWW85vTwhA/s1600/11642547_465299013644684_1064776451_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="163" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVpmjKkwuBcot3cVt6Xx7RfoRl2YwqHxV8X2tDUYfhVfnbDaDZnip4UTxgsD3T9UcK2Q2bHVF_8qvm6_X2ClvBEwSDVbITz7CxfEnawkFM3UotAUMYpnF7ttSwLmX75KrudWW85vTwhA/s200/11642547_465299013644684_1064776451_n.gif" width="200" /></a></div>
kolejce i czekać na pani kolej.<br /> - Pytam ostatni raz: gdzie ona jest?! - Zapytałam podniesionym tonem, czując jak w gardle powstaje wielka gula, trudna do przełknięcia. Pacjenci już zdołali się zatrzymać i przyglądać się całej sytuacji, z nadzieją na jakąś rozrywkę. Nachyliłam się jeszcze bardziej, chcąc wywołać presję na kobiecie.<br /> - Jestem jej siostrą do cholery! - Skłamałam, uderzając pięścią w ladę. Recepcjonistka zaczęła stukać szybko w klawiaturę, szukając danych przyjaciółki. Po chwili podniosła wzrok na coś, a raczej na kogoś, za mną.<br /> Odwróciłam się wolno. Dwóch wysokich mężczyzn odzianych w czarny strój z napisem “OCHRONA”. Posłałam pani za ladą spojrzenie pełne nienawiści, kiedy jeden z mężczyzn złapał mnie za ręce i odciągnął do tyłu. Zaczęłam się wyrywać, próbując poluźnić uścisk.<br /> - Puść mnie! - Nie miałam siły się bronić, byłam wykończona dzisiejszymi zdarzeniami jak i płaczem. Słyszałam już brzdęk metalowych bransolet. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
- Zostawcie ją.<br />Podniosłam głowę, słysząc znany głos.<br /> - Bardzo przepraszamy, ona jest po prostu bardzo zdenerwowana i na pewno nie chciała zachować się niewłaściwie - odparł Tom, przykładając dłoń do serca, próbując przekonać recepcjonistkę jak i ochroniarzy. Mężczyźni puścili mnie, ale dalej byli gotowi w razie gdybym miała zrobić coś nieobliczalnego.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poprawiłam kurtkę i udałam się za Tomem.<br /> - Jakim cudem udzieliła ci informacji? - zapytałam, skręcając w korytarz sal.<br /> - Skłamałem, że jestem jej narzeczonym - wyjaśnił z tym swoim brytyjskim akcentem.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<br /> Wyjrzałam przez dużą szybę, znajdującą się w sali, gdzie samotnie leżała Tori. Oparłam się o szkło, czując jak łzy ponownie spływają z twarzy; otarłam je grzbietem dłoni. Widok przyjaciółki podłączonej do kroplówek, z bandażem wokół głowy i ramieniu oraz plastrem przy szyi należał do najgorszych. Nie mogłam jej stracić, tylko ona mi pozostała. Szlochałam głośno tak, jak za czasów, kiedy byłam dzieckiem i nie dostałam tego, czego chciałam.<br /> - Jest silna, wyjdzie z tego - zapewnił Tom. Miałam nadzieję, że tak będzie.<br /> Usiadłam na niebieskim, plastikowym krześle, tuż obok drzwi, próbując się uspokoić.<br /> - Kiedy miałyśmy po kilkanaście lat - zaczęłam - niedaleko naszych posesji miał być cyrk. Rodzice byli przeciwko temu, jednak Tori jako dziecko już potrafiła postawić na swoim - wspominałam na głos nasze dzieciństwo.<br /> Tom usiadł na drugim krzesełku i słuchał uważnie. Chociaż znał ją o wiele krócej niż ja, zdążył zauważyć jej cechy. Opowiadałam mu jakich różnych rzeczy dokonała; to pomagało mi choć na chwilę nie myśleć, że leży teraz nieprzytomna.<br /> - Nie mogę sobie jej wyobrazić jako małej dziewczynki w warkoczykach, na różowym rowerku - przyznał ze śmiechem.<br /> - O tak, uwierz, to był zabawny widok.<br /> Doszłam do wniosku, że wtedy mieliśmy bezstresowe życie. Nie docierało do </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg74Bnuj8WZSPV6pbPOOKQHq15mT5Ip36CQ6Vg_Q9AuYYgHpwnGDVS-Zzxx01-APHI4roJBEEtt6iHj_lFbUczDbKMyCJ7e1_OCCl0PeKF94RhMqS0IdTQP8ZPHj_alV_oR7L28Enzljw/s1600/11392669_464860693688516_30247605_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="96" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg74Bnuj8WZSPV6pbPOOKQHq15mT5Ip36CQ6Vg_Q9AuYYgHpwnGDVS-Zzxx01-APHI4roJBEEtt6iHj_lFbUczDbKMyCJ7e1_OCCl0PeKF94RhMqS0IdTQP8ZPHj_alV_oR7L28Enzljw/s200/11392669_464860693688516_30247605_n.gif" width="200" /></a></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
nas zło świata, żyliśmy w swoim własnym, kolorowym.<br /> Odwróciłam się bardziej w stronę chłopaka.<br /> - Victoria ma ciężki charakter, zgodzę się z tym. Pokazuje światu swoją twardą skorupę, ale w środku jest łagodna. Odrzuciła cię, lecz w ostatnim czasie przeszła na prawdę dużo. Więc jeśli ją kochasz, to walcz o nią do samego końca i się nie poddawaj. Nigdy. - Wiedziałam, że Tori czuje coś do niego. A on do niej. Widziałam to.<br /> - Dziękuję - odparł. Zauważyłam, że w jakiś sposób moje słowa podniosły go na duchu.<br /><br /><div style="text-align: center;">
*** </div>
<br /> Poczułam szarpnięcie za ramię, wmieszane w resztki snu. Niezrozumiałe słowa, które się powtarzały. Odmruknęłam coś w odpowiedzi i próbowałam przewrócić się na drugą stronę. Niestety, śpiąc na krześle szpitalnym nie było to zbytnio możliwe.<br /> Ocknęłam się z parominutowego snu, poprawiając się na siedzeniu i udając, że wcale nie zasnęłam. Owinęłam się ciaśniej czarną skórzaną kurtką i spojrzałam na Dylana, który siedział tuż obok.<br /> - Co tu robisz? - Spytałam, nadal sennie. Po dwóch sekundach doszłam do wniosku, że to pytanie jest nie na miejscu i zabrzmiało trochę chamsko. Potrzebowałam kubka pełnego mocnej kawy, by na dobre powrócić do rzeczywistości.<br /> - Przyjechałem zaraz kiedy się dowiedziałem o tym wszystkim - odpowiedział, spoglądając na mnie ze współczuciem. - Może będzie lepiej, jak odwiozę cię do domu i prześpisz się w łóżku, a nie na plastikowym krześle.<br /> Pokręciłam przecząco głową, nie miałam zamiaru opuszczać przyjaciółki.<br /> - Dziękuję za troskę, ale zostanę tutaj. Nie musisz mnie nigdzie odwozić bo mam swój samochód - odparłam na odchodnym, udając się do kafejki, by zamówić kawę.<br /> Już po chwili mnie dogonił i szedł równo z moim tempem.<br /> - Właściwie to już nie masz. Widziałem jak laweta je zabiera.<br /> Zatrzymałam się, uderzając ręką w czoło.<br /> - Cholera, miałam go przestawić - powiedziałam, przypominając sobie, że zostawiłam samochód tuż przy wejściu do budynku. Będzie mnie czekała wizyta na parkingu policyjnym.<br /> Wrzuciłam do automatu dwie monety, a kiedy urządzenie połknęło pieniądze i się zacięło, uderzyłam pięścią w metalowe pudło. Poczułam przeszywający ból w ręce, jednak to pozwoliło mi racjonalnie myśleć. W końcu kawa zaczęła wpływać do brązowego kubeczka.<br /> - Popełniłem dziś błąd i naprawdę cię za to przepraszam, nie powinienem pozwolić ci odjechać w takim stanie… - przerwałam mu gestem dłoni, <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9YzhF1y7eBlvcxXO0MZzfMA0JxDdAs-36qtoMt6tqNJMl-YmYOigeBoUuOdnVrjn3cNVA9Ocal_XnZF6aQeYPMTZrfqhhqPMKkMfqWBiypcJO89Ykmd-Mt4TmKMiHKPfRdfPSxaeSnw/s1600/11701665_1093764300636913_653227835_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="100" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9YzhF1y7eBlvcxXO0MZzfMA0JxDdAs-36qtoMt6tqNJMl-YmYOigeBoUuOdnVrjn3cNVA9Ocal_XnZF6aQeYPMTZrfqhhqPMKkMfqWBiypcJO89Ykmd-Mt4TmKMiHKPfRdfPSxaeSnw/s200/11701665_1093764300636913_653227835_n.gif" width="200" /></a></div>
odwracając się w jego stronę.<br /> - Jesteśmy przyjaciółmi - zaczęłam, przybliżając się do niego i podnosząc lekko głowę do góry, by móc spojrzeć mu w oczy. Jego wzrok był skierowany tylko na mnie.<br /> - Masz prawo spotykać się z kim chcesz, tak samo ja… - zacięłam się na <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
chwilę, by przyjrzeć się jego twarzy oraz najmniejszym elementom; jak te charakterystyczne pieprzyki, idealne usta...<br /> Szukałam odpowiednich słów o chwilę za długo.<br /> - Świetnie, że masz dziewczynę, cieszę się - wymusiłam uśmiech.<br /> Złapał mnie delikatnie za ramiona, ale zrobiłam krok do tyłu i zabrałam kawę. Targały mną emocję, których dotychczas nie znałam. Czy byłam zazdrosna? Nie, raczej nie.<br /> - To nie jest moja dziewczyna - odpowiedział, opierając się o automat.<br /> - Nie obchodzi mnie to - wydukałam, oddalając się od chłopaka i wracając do sali, na której leżała Tori.</span><br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-large;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przebudziłam się. Umysł wciąż był zamroczony, więc czułam jedynie przytępiony ból we wszystkich częściach ciała. Miałam wrażenie, że najbardziej ucierpiała moja głowa - stała się zbyt ciężka i coś jakby próbowało wybić mój mózg wielkim młotkiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spróbowałam się podnieść, lecz ręce i nogi miałam unieruchomione. Zdołałam jedynie unieść głowę na tyle, by zobaczyć, że ktoś siedzi przy moim łóżku. Sylwetka w końcu stała się wyraźna - rozpoznałam Lie, śpiącą na krześle.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie - gardło miałam jak papier ścierny. - Hej, Lie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjaciółka poderwała się, przestraszona. Kiedy przypomniała sobie, gdzie jest, wzięła głęboki wdech, by się uspokoić. Dostrzegłam ślady łez na jej policzkach oraz zmęczenie. Miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - O Boże, Tori - wstała i chyba chciała mnie przytulić, ale w ostatniej chwili wycofała się, nie chcąc zrobić mi krzywdy. - Lekarze powiedzieli, że się wybudzisz, ale nie wiedzieli kiedy... - urwała, opadając ponownie na szpitalne krzesło. Oparła łokcie na kolanach. - Co cię boli? - Spytała zamiast tego.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4kC0z_LafIUILrCPldYqg-5V4oafpQXeFryGtS5tkMOLiupEfmLB5vSVjOm2CMvTgwX53SofXpMXq-yOk1YUkDiwEOJD-exbrTJtMzz8yXilmxwOL3pJ8IrfmMOa5Mq3__ivLf0JqvA/s1600/Me-What-I-see-Natural-talent-allison-argent-35293959-245-150.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="122" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4kC0z_LafIUILrCPldYqg-5V4oafpQXeFryGtS5tkMOLiupEfmLB5vSVjOm2CMvTgwX53SofXpMXq-yOk1YUkDiwEOJD-exbrTJtMzz8yXilmxwOL3pJ8IrfmMOa5Mq3__ivLf0JqvA/s200/Me-What-I-see-Natural-talent-allison-argent-35293959-245-150.gif" width="200" /></a></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Oprócz wszystkiego? Wszystko.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> </i>- Nic - skłamałam, z bladym uśmiechem. - Mają tu dobre prochy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie udało mi się jej rozbawić. Serce mi pękało na jej widok. Na pewno nie spała od dłuższego czasu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pamiętasz co się stało?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przełknęłam rosnącą gulę w gardle. Nie byłam pewna czy to z upokorzenia, czy ze złości. Oczywiście, że pamiętałam. Pamiętałam wszystko. Utratę kontroli, uderzenie, gorąco i zimno na zmianę, a potem tylko ciemność. Pamiętałam również małoletniego mulata wychodzącego zza mojego samochodu. Cholera jasna, musiał przy nim grzebać. Byłam wściekła na siebie, że nie zrobiłam później przeglądu, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknęłam tylko głową i obiecałam sobie, że dopadnę Roy'a po tym wszystkim. Tutaj nie chodziło już o mój wpadek - potrafiłam przezwyciężyć fizyczny ból. Ale absolutnie nikt nie powinien zmuszać <i>dzieci</i> do takich rzeczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wiedziałam, dlaczego tak bardzo zezłościł mnie widok siedemnastolatka jako sługusa Roy'a. Ponieważ byłam taka sama. Zobaczyłam młodszą, męską wersję siebie - nieczułą, podatną na rozkazy, chętną zemsty. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacisnęłam pięści. Coś wciąż uniemożliwiało mi ruszanie się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dlaczego jestem przywiązana pasami? - Spytałam, jednocześnie próbując wyswobodzić się z więzienia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Baliśmy się, że coś sobie zrobisz - wyjaśniła przyjaciółką, przypatrując się moim wysiłkom z litością.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jestem poszkodowana, nie chora psychicznie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To nie o to chodzi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Chciało mi się płakać. Nie czułam się tak bezsilna od czasu pożaru. Odebrano mi godność oraz wolność. Oparłam głowę z powrotem na niewygodnej poduszce, wbijając uparcie wzrok w sufit.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Po prostu mnie rozwiąż - poprosiłam, a z lewego kącika oczu pociekła mi łza. - Proszę, Lie, dam sobie radę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIscXOPqDSEYf9MUCfrXhuiMCWAsBXUZ9M2L5tJjAh_i22VwcLKfdRQivJ5E6aSKZm8dDb7I9msoJ4O1-p-1pb3VhxXOl7mszO_kr7kqc5BtOGKIrDW7BopxFhyphenhyphenLiyOHonSffnn2dWbA/s1600/tumblr_m9ot8dduwT1qabh72o6_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIscXOPqDSEYf9MUCfrXhuiMCWAsBXUZ9M2L5tJjAh_i22VwcLKfdRQivJ5E6aSKZm8dDb7I9msoJ4O1-p-1pb3VhxXOl7mszO_kr7kqc5BtOGKIrDW7BopxFhyphenhyphenLiyOHonSffnn2dWbA/s1600/tumblr_m9ot8dduwT1qabh72o6_250.gif" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjaciółka spełniła moją prośbę. Widziałam, jak zaciska zęby i walczy sama ze sobą. Nie miałam pojęcia, co zrobiłabym na jej miejscu. I jeśli Bóg istnieje, to dziękowałam mu w tej chwili, że nie padło na nią. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uniosłam się. Zakręciło mi się w głowie, ale nie dałam po sobie tego poznać. Zaśmiałam się cicho, chcąc dodać nam obu otuchy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czuję się jak na największym kacu świata - oznajmiłam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie jęknęła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Muszę się napić - s</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">pojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Kawy. Muszę się napić kawy - sprostowała szybko. - Jesteś pewna, że sobie poradzisz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknęłam, ale położyłam się z powrotem. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Niebieska koszula szpitalna jeszcze bardziej podkreślała moją chorobliwą bladość. Miałam podkrążone oczy, kilka siniaków oraz rozcięć, ale poza tym było w miarę dobrze. Jeśli słowem "dobrze" można określić kogoś, kto wyszedł z wypadku samochodowego. Widocznie poduszka powietrzna wykonała choć w części swoje zadanie. Podobno miałam wstrząśnienie mózgu, więc to moje wnętrze ucierpiało najbardziej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odłożyłam podręczne lusterko na szafkę nocną. Byłam ciekawa ile godzin spędziłam w nieświadomości. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam jak ktoś zamyka za sobą dni. Byłam przekonana, że to Lie, jednak ujrzałam ostatnią osobę, którą chciałabym tu widzieć. Zaklęłam w myślach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori - zabrzmiało to jak westchnięcie ulgi. Tom podszedł do mnie i delikatnie ujął za dłoń. Wyrwałam mu się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co ty tu robisz? -</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zabrzmiało nieco ostrzej niż tego chciałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie po mnie zadzwoniła - wyjaśnił, wcale niezrażony moim tonem. - Tak się cieszę, że nic ci nie jest.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam tęsknie na wenflon z kroplówką. Gdyby tak poluźnić ten klips i zwiększyć sobie dawkę... Może wtedy tak bardzo nie przejmowałabym się jego wizytą. To miał być koniec. Szczególnie po tym wszystkim nie mogłam go dalej narażać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uznałam, że ciężko będzie patrzeć mu w oczy, lecz byłam mu to winna. Odwróciłam głowę w jego stronę. Był zmęczony, ale wydawał się szczęśliwy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To nie <i>fair </i>- powiedziałam. - To nie w porządku, że zjawiasz się tutaj i mówisz mi takie rzeczy, chociaż wyraźnie dałam ci do zrozumienia... - zacisnęłam szczękę, nie chcąc się rozpłakać, tak jak wtedy. - To nie wypali, rozumiesz? Nie chcę cię tutaj - na jego twarzy odmalował się ból. Zraniłam go, mimo że starałam się uniknąć tego za wszelką cenę. Ale mogłam to znieść, jeśli będzie bezpieczny. - Nie chcę cię w moim życiu. Przyjmij to w końcu do wiadomości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spuścił głowę. Miałam ochotę zamordować samą siebie. <i>Idiotka.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Rozumiem - odrzekł w końcu. Wstał i otrzepał jeansy, jakby nie wiedział, co zrobić z rękoma. - Przepraszam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odwróciłam głowę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Po prostu wyjdź.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odczekałam chwilę. Słyszałam jego kroki na szpitalnej posadzce. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przepraszam - powtórzył wolno - ale nie zamierzam wycofać się tak łatwo po tym wszystkim. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> I wyszedł.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSRPYqqWjskfcoYlf42uIagjLr3RjSER5n3M_Bv5hLsPd6zPpvhB4IZyMsOdTOTcRwWKWJKBAuS28vzAyYxO4PF7AddJaLkdw6KfhuREdBBkc4gPCJbc23FEiwX9cxiWMx3mmK3mXs7Q/s1600/giphy.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSRPYqqWjskfcoYlf42uIagjLr3RjSER5n3M_Bv5hLsPd6zPpvhB4IZyMsOdTOTcRwWKWJKBAuS28vzAyYxO4PF7AddJaLkdw6KfhuREdBBkc4gPCJbc23FEiwX9cxiWMx3mmK3mXs7Q/s200/giphy.gif" width="169" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jego ostatnie słowa zabrały mi ostatnie resztki oddechu oraz zdrowego rozsądku. Była w nich obietnica; której, tak przy okazji, cholernie chciałam. A to było okropnie egoistyczne z mojej strony. Nie potrzebowałam nikogo, by o mnie walczył, pół mojego życia było polem bitwy. Ale jeśli zaczynałam czuć coś do tego mężczyzny, to dało o sobie znać w tej chwili.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pielęgniarka weszła na oddział. Poprawiła mi poduszkę bez słowa.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy może pani zwiększyć mi dawkę? - wskazałam ruchem głowy na kroplówkę z środkiem przeciwbólowym. - Tak, żebym nic nie czuła.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
</div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-39471476361787062512015-09-04T15:43:00.000-07:002015-09-04T15:43:06.605-07:00Rozdział 17<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://listenonrepeat.com/?v=OZYw0MQp_fI#London_Grammar_-_Nightcall_(Official_Video)" target="_blank">NIGHTCALL</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"There's something inside you</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>It's hard to explain</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>There's something inside you boy</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>And you're still the same"</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie mogłam powiedzieć, że obudziłam się ze złamanym sercem, ponieważ prawie go już nie miałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> A może po prostu nie zdążyłam zakochać się w Tomie do tego stopnia, by można było mówić o takich uczuciach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mogłam być nim zauroczona, zainteresowana, ale ja nie zakochiwałam się łatwo. Nigdy nie doznałam czegoś takiego. Inni chłopcy, z którymi jeszcze dwa lata temu spędzałam noce, byli jedynie rozrywką. Czymś jak sen, który zapomina się od razu po przebudzeniu. Prowadziłam życie niebezpieczne, lecz bogate. Nie miałam czasu na zakochanie się, na miłość. To nie istniało w moim przypadku.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisAJD0XND50-F-x5D25eeeJ0J13uxxgy42tbt2dBaMdQK1k8qMG4m2suKRDA3jM-893MPwegw_kg63FGnBjxjjI_RwdK8m2qUIx5QZgRgweONGeGhmzmiGJxxRqXBsVAzlGF0xxpzN_A/s1600/tumblr_inline_n5ezj97Uhh1qm0wjz.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisAJD0XND50-F-x5D25eeeJ0J13uxxgy42tbt2dBaMdQK1k8qMG4m2suKRDA3jM-893MPwegw_kg63FGnBjxjjI_RwdK8m2qUIx5QZgRgweONGeGhmzmiGJxxRqXBsVAzlGF0xxpzN_A/s1600/tumblr_inline_n5ezj97Uhh1qm0wjz.gif" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Więc obudziłam się z przeraźliwą wręcz obojętnością i chłodem zalewającym mi żyły. Dzisiaj wcielałyśmy w życie plan uratowania Charlesa. Nie mógł mnie rozpraszać Tom ani uczucia do niego. Nawet nie byłam ich pewna, a ostatnie, czego teraz bym chciała, to właśnie rozmyślanie o tym.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie przygotowała mi wszelki potrzebny sprzęt. Jak zawsze na zleceniu była moimi oczami i uszami. Wsadziłam niepozorną słuchawkę do ucha.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czuję się jak jakiś super tajny agent - wysiliłam się na żart.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie poprawiła mi mikrofon wszyty w górną kieszeń w skórzanej kurtce. Chyba też nie było jej do śmiechu. Od tej misji zależała przyszłość rodziny Charlesa oraz nasza.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Znasz plan? - Upewniła się, gdy już skończyła. Wywróciłam oczami, puszczając to pomimo uszu. Dobrze wiedziała, że mogłabym wyrecytować go w środku nocy. - Wiem, wiem, po prostu...denerwuję się.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przegryzłam wargę odrobinę zbyt mocno - jak zawsze, gdy się stresowałam - i poczułam metaliczny posmak krwi w ustach.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ja też - przyznałam.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><b>6:56</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tym razem było o tyle trudniej, że miałam kogoś <i>uratować.</i> Nigdy nie uratowałam czyjegoś życia. Mogłam go tylko pozbawiać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaparkowałam samochód przy posesji sąsiadów Charlesa. Nieświadomie wystukiwałam na kierownicy rytm jednej z moich ulubionych piosenek. Przestałam od razu, gdy się na tym przyłapałam. Tak samo przestałam przegryzać tę cholerną wargę i nerwowo podrygiwać nogą. Nabrałam naprawdę złych zwyczajów w stresowych sytuacjach. <i>Niedobrze, Tori.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> </i>W końcu zobaczyłam Charlesa. Było tak, jakby ktoś uderzył mnie w żołądek. Nawet z daleka mogłam dostrzec pewne nieprawidłowości, tak niezwykłe dla niego. Włosy miał odrobinę za długie - przydałoby mu się strzyżenie. Krok nie przypominał już przyczajonego kocura, jak to zwykłam go określać. Zmężniał. Wydoroślał, dojrzał...To po prostu nie był już tamten Charlie, choć dalej kochałam go tak samo.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCbaTHrwgaV9WaqKvpbsCuLyEHMptE2oEi97UC3HJN6XNsFPpECIisGZPLUzXtZXtveQOrIEvv_cjJzolLLnT-53ogfUNwSkN2OsxgLdiWQ6psW9I-DB4NkI5W78bVWiJd1f3NAiFp2Q/s1600/tumblr_n3q96wXeCP1rflte8o2_250.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCbaTHrwgaV9WaqKvpbsCuLyEHMptE2oEi97UC3HJN6XNsFPpECIisGZPLUzXtZXtveQOrIEvv_cjJzolLLnT-53ogfUNwSkN2OsxgLdiWQ6psW9I-DB4NkI5W78bVWiJd1f3NAiFp2Q/s200/tumblr_n3q96wXeCP1rflte8o2_250.gif" width="140" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z samochodu. Poczekałam przy żywopłocie. Musiałam jakoś się uspokoić, lecz miałam ogromną potrzebę przytulenia go i przygładzenia mu tych niesfornych włosów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Byłby mnie minął, gdybym nie odchrząknęła. Stanął jak wryty, po czym uśmiechnął się szeroko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Alex! - krzyknął, z typowym dla siebie entuzjazmem. Przytulił mnie mocno. Oddałam gest, nieco powściągliwie. - Boże, tak się cieszę, że cię widzę - wyszeptał, jakby spodziewał się, że pewnego dnia znajdzie moje martwe ciało na dnie rowu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Też się cieszę, Charlie - łzy napłynęły mi do oczu. Przytuliłam go mocniej. Był o wiele wyższy ode mnie, zupełnie taki, jaki powinien być starszy brat, prawda? - I przepraszam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Za co... - zaczął, ale nie zdążył. Nacisnęłam pewien punkt na jego szyi odpowiednio długo, by stracił przytomność. Otarłam czym prędzej słony płyn zasłaniający mi widoczność. Nie wzięłam pod uwagę transportu mojego dużego brata do samochodu, ale po nadludzkim wysiłku w końcu mi się to udało. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Czułam się, jakbym go zdradzała. Sam nauczył mnie tego chwytu, a teraz wykorzystałam go przeciwko niemu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>To dla jego dobra. Tylko i wyłącznie dla jego dobra.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> ***</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><b>7:34</b></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tata był już na miejscu, razem z jednym z pracowników Roy'a. Widocznie uznali, że nie miał nic wspólnego z naszą ucieczką, ale nie ufali mu do końca. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nieznajomy niepokojąco przypominał sługusa, którego zabiłam niegdyś w parku. Ten sam szczurzy wyraz twarzy. Odrzucało mnie na sam jego widok.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otworzyłam tylne drzwi samochodu, gdzie leżało bezwładne ciało Charlesa. Mężczyzna wyjął chusteczkę z kieszeni i przytknął ją sobie do nosa. Zachciało mi się śmiać na ten widok. Był coś zbyt wrażliwy jak na pracownika psychopaty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nachylił się nad Charlesem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy on nie powinien krwawić? - Spytał podejrzliwie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Prychnęłam cicho.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Żeby zaświnił mi tapicerkę? Śmierć przez uduszenie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyzna zmierzył mnie od stóp do głów krytycznym wzrokiem. Byłam zbyt drobnej postawy, za to Charles wydawał się składać wyłącznie z mięśni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzruszyłam ramionami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Sprawdź tętno, jeśli mi nie wierzysz - dodałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzdrygnął się i odsunął czym prędzej. Pstryknął palcami, wołając kogoś o imieniu Josh. Zaklęłam w myślach. Myślałam, że z obstawy Roy'a był tylko on, podczas gdy zza mojego samochodu wyszedł nastoletni mulat. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, że Cruger werbuje <i>dzieci </i>do swojej małej, psychopatycznej mafii.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Josh bez emocji przyłożył dwa palce do szyi Charlesa. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie żyje - oznajmił obojętnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co zamierzacie zrobić z ciałem? - Odezwał się ten pierwszy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zatrzasnęłam drzwi samochodu, zniecierpliwiona.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie twój cholerny interes - syknęłam. - Mogę je nawet sprzedać, jeśli chcę. A teraz żegnam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyzna skrzywił się z obrzydzeniem, zapewne wyobrażając sobie poszatkowane zwłoki na jakimś indyjskim straganie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jesteś odrażająca - rzucił tylko przez ramię, znów pstrykając na Josha. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po ich odjeździe natychmiast ucisnęłam ten sam punkt na szyi Charlesa. Chłopak nabrał gwałtownie powietrza, chwytając się za gardło. Usiadł, próbując dojść do siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pomogłam mu wysiąść z samochodu. Wciąż był w szoku. Rzuciłam mu się na szyję.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy9bwFb4dbYYRGyXrxk8-mi7KjJso_0Np7a3hw7Ep7iwSVveXjpMg9KErHvFqii3CSzmt3ST5VAxW26sXv-HVarFwzasSyaHsw61uZBrHRBkTmv4b3Bt6rLKRo2DzQ6nrE3hyphenhyphenuGs1ECQ/s1600/tumblr_mc7daqEoet1qdvjpho1_r1_250.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhy9bwFb4dbYYRGyXrxk8-mi7KjJso_0Np7a3hw7Ep7iwSVveXjpMg9KErHvFqii3CSzmt3ST5VAxW26sXv-HVarFwzasSyaHsw61uZBrHRBkTmv4b3Bt6rLKRo2DzQ6nrE3hyphenhyphenuGs1ECQ/s1600/tumblr_mc7daqEoet1qdvjpho1_r1_250.gif" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Boże, Charlie, tak strasznie cię przepraszam - krzyknęłam mu do ucha. Wytłumaczyłam mu wszystko od początku. Słuchał, nawet nie będąc szczególnie zaskoczonym. Bałam się, że będzie zły, ale on tylko westchnął ciężko. Potarł tylko miejsce nad brwią, jak zawsze, kiedy się martwił.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie powinienem był was na to narażać. Nie powinienem był was tego uczyć i zachęcać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otworzyłam szeroko oczy. Zacisnęłam pięści, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dałeś mi rodzinę, Charlie. - Spojrzał na mnie zaskoczony. - Więc przestań się użalać. Zacznij nowe życie, tak jak kiedyś pozwoliłeś na to nam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam silnik samochodu Lie. Pocałowałam szybko Charlesa w policzek. Nie mogłam się rozkleić. Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco. Nie potrafiłam jednak się odezwać, ze względu na to, że zabrzmiałoby to zbyt miękko i zbyt płaczliwie. On i tak zrozumiał.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><i>7:44</i></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Włączyłam radio, lecz każda piosenka była o bólu, stracie lub utraconej miłości. Miałam dość słuchania o ciągłym żalu, więc nacisnęłam z powrotem guzik. Usadowiłam się wygodniej na siedzeniu. Nie lubiłam prowadzić samochodu, ale nie wpakowałabym nieprzytomnego Charlesa na mój motocykl, więc ten jeden raz musiałam ustąpić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Właśnie przejeżdżałam autostradą, mijając rozłożyste palmy, kiedy straciłam panowanie nad kierownicą. Serce podeszło mi do gardła. Próbowałam zahamować, ale było tak, jakby to ktoś inny sterował pojazdem. Byłam niebezpiecznie blisko stłuczki z autem przede mną, więc niewiele myśląc skręciłam w bok. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uderzenie, ból przeszywający czaszkę oraz kręgosłup, zimno, a potem nagłe gorąco. Coś ciepłego spłynęło mi z boku twarzy, lecz zanim zorientowałam się co to, pogrążyłam się w ciemnej pustce.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*LIE*</span></h2>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><i>7:00</i></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /> Z lekkim opóźnieniem wyjechałam z domu, kierując się w stronę Corony. Obmyśliłam każdy szczegół planu, z jednym wyjątkiem - jak wywieźć niczego nieświadomą kobietę. W najgorszym wypadku zagroziłabym jej, ale nie zamierzałam ryzykować jej poronieniem. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyśpieszyłam trochę, dochodząc do stu trzydziestu kilometrów na godzinę i sprawnie wymijając samochody. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Skręć w lewo, a ominiesz korek - powiedziałam do mikrofonu przyczepionego do kurtki, który był połączony tym z Tori. - Potem prosto i będziesz na miejscu -dodałam, zamykając jedną ręką laptop z mapą oraz zaznaczoną drogą.</span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRVTFYgXiPawSf7n0QmxQnUiya-hTIwyoiVIK4kdk7yShVdNfn72nxeOvgutWMTQyVGBrMDdZMGfHdFa1EnbThGuGkc_af_jXMsRrTFpYSbGs5GLUqvJsFSzeB9ZJDz9ENw_RNQQkH-Q/s1600/11413408_465300393644546_403938104_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRVTFYgXiPawSf7n0QmxQnUiya-hTIwyoiVIK4kdk7yShVdNfn72nxeOvgutWMTQyVGBrMDdZMGfHdFa1EnbThGuGkc_af_jXMsRrTFpYSbGs5GLUqvJsFSzeB9ZJDz9ENw_RNQQkH-Q/s200/11413408_465300393644546_403938104_n.gif" width="188" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otworzyłam schowek, upewniając się po raz drugi, że nie zapomniałam najważniejszych dokumentów. Ponownie skupiłam wzrok na jezdni; m bliżej znajdowałam się domu Charlesa, tym bardziej traciłam swoją niezastąpioną pewność siebie. Spojrzałam przelotnie na cyfrowy zegar, znajdujący się przy kierownicy. Tori powinna już zająć się Charliem. Skręciłam w lewo, podążając alejką dobrze wyglądających domów. Zatrzymałam się tuż obok białej posiadłości z pięknym ogrodem. Nabrałam parę wdechów i wydechów zanim opuściłam pojazd. Nerwowo podążyłam do drzwi i nieśmiało zadzwoniłam. Po niecałej minucie otworzyła mi żona Charlesa - zielonooka blondynka z wystającym brzuchem. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - W czym mogę pomóc? - zapytała miło. Cholera i co miałam powiedzieć tej kobiecie? <i>Cześć właśnie twój mąż leży jako trup w bagażniku przyjaciółki, a teraz musisz jechać ze mną.</i> </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nazywam się Julia Villis - przedstawiłam się prawdziwym imieniem i nazwiskiem, licząc na to, że Charles opowiedział o swoim życiu. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Blondynka patrzyła na mnie przez chwilę, a potem przytuliła. Stałam oniemiała nie bardzo rozumiejąc zachowania kobiety. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Och, tak się cieszę, że Cię poznałam. Charlie dużo o was mówił. Bardzo mi przykro z powodu straty waszych rodzin - ostatnie słowa wywołały w moim sercu mały ból, który jednak szybko zniknął.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przepraszam za maniery, zapraszam do środka - uśmiechnęła się, pokazując gestem dłoni, bym weszła. Na półce obok kwiatów znajdowały się ich wspólne zdjęcia. Wzięłam do ręki jedną z niebieskich ramek - wyglądali na bardzo szczęśliwych. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czego się napijesz? - spytała, wychylając się z kuchni. Moja mina najwyraźniej wskazywała, że nie przyszłam na pogaduszki. - Cholera, co się stało?</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Skupiłam myśli nad tym jak przekazać jej informacje, ale skoro wie, w jakim świecie żył Charles, powinno pójść mi to łatwiej.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Musicie wyjechać, przygotowałam wszystkie dokumenty, wasze nowe dane i bilety na Florydę - zatrzymałam się na chwilę, czekając na reakcję Rosalie. Odłożyła czajnik na miejsce i porwała z wieszaka sweter. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Znów wyjeżdżać - mruknęła. - Jako kobieta w ciąży powinnam unikać wyjazdów, niech ci mordercy w końcu to zrozumieją - z trudem włożyła buty i dalej mówiła coś pod nosem. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie ukrywam - byłam zdziwiona jej reakcją. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam w słuchawce szelest.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Gdzie jesteś? - Zapytała Tori.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Już wyjeżdżam - odparłam krótko, po czym wyłączyłam mikrofon. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rosalie zamknęła ostatni raz drzwi i spojrzała smutno na budynek. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - No to jedźmy - powiedziała nadal ze smutnym grymasem, podążając - tak, jak na kobietę w ciąży przystało - w stronę czarnego samochodu. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><i>7:39</i></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zatrzymałam samochód w zaułku gdzie czekał już tata Tori oraz Charles.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Moja pasażerka wybiegła, podeszła do męża i przytuliła go. Widok byłby naprawdę romantyczny, gdyby nie okoliczności w jakich się tutaj znaleźliśmy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zabrałam białą kopertę i również wysiadłam. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0Sl-fKAgXncqolEgfk3r_pqCdDxzRBO_oB482jQ8Q3fxqKPLdO2-nlHH5dI_wOEblEyjaT0WMhPT6DOb3jG7n4tAGvSuKqL1vttPw8ChBHLWOvpMQUuxm7ajPSwrsYSlw00-0soHTow/s1600/11940932_501276576713594_1019323309_n.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="111" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0Sl-fKAgXncqolEgfk3r_pqCdDxzRBO_oB482jQ8Q3fxqKPLdO2-nlHH5dI_wOEblEyjaT0WMhPT6DOb3jG7n4tAGvSuKqL1vttPw8ChBHLWOvpMQUuxm7ajPSwrsYSlw00-0soHTow/s200/11940932_501276576713594_1019323309_n.gif" width="200" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Och, Julio, cieszę się, że wam nic nie jest - powiedział Charlie, przytulając mnie. Poczułam jak do oczu napływa potok łez. Byłam szczęśliwa, widząc człowieka, który odmienił moje życie. Wręczyłam mu kopertę. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wiesz, co z tym zrobić - odparłam, posyłając szczery uśmiech. Samolot odlatywał za dwie godziny więc powinni już powoli odjeżdżać; jednak nikt nie potrafił się pożegnać. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyciągnęłam telefon, słysząc powiadomienie. Odczytałam wiadomość od nieznanego numeru i - nie wierząc treści - przeczytałam ponownie:</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>“Butler odpadł, kto kolejny? Może jest nim już O’Brien?”</i> </span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie musiałam hakować numeru, by dowiedzieć się, kto jest nadawcą. To było oczywiste - Roy. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Oddaliłam się od przyjaciół, dzwoniąc do Dylana. bez skutku. Miałam już wizjĘ przyjaciela przywiązanego do krzesła, torturowanego czy nawet coś gorszego. Obrazy, których ciągle przybywało. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Żegnajcie, Charles i Rose - rzuciłam tylko do przyjaciół, czując jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. Nie czekając ani chwili dłużej, wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Minęło zaledwie sześć minut, a znajdowałam się pod domem Dylana. Słone krople spływały już po twarzy. Całą drogę prosiłam, by nic mu się nie stało. Tego bym sobie nie wybaczyła. Pobiegłam do drzwi i czekałam, aż w końcu otworzy. Każda sekunda wydawała się minutą. Miałam już zamiar wejść oknem, kiedy w końcu usłyszałam kroki po drugiej stronie. Gdy zobaczyłam Dylana, poczułam ogromną ulgę i zaczęłam się śmiać. To nie był normalny śmiech, raczej histeryczny. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, co się dzieje? - zapytał, zdziwiony moim stanem. Dopiero teraz zauważyłam, że miał zaledwie bokserki. Wyglądał jakby przed chwilą się obudził. Za jego plecami pojawiła się piękna brunetka w jego białej koszuli. Mogłam powiedzieć o sobie, że wyglądałam, jakbym nie myślała logicznie - rozmazany tusz oraz zaczerwienione oczy; poczucie ulgi oraz złości w jednym. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie będę wam przeszkadzać - powiedziałam, posyłając w ich stronę sztuczny uśmiech. Dziewczyna za nim spojrzała na mnie z wyższością, po czym złapała przyjaciela za rękę, starając się go odciągnąć. Zaczęłam odchodzić, odwracając się tylko raz w stronę Dylana.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie możesz teraz iść. Cholera co się stało? - ponownie zapytał, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Zrobił parę kroków w moją stronę, ale zatrzymałam go gestem dłoni. </span><br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjdB1tQ4viTFtstvfa5YSU0VNbkh71e-BoSq3CrCRu8mUltKkGMofKX7LBn7aADzAjkW-XVvN6_Ku7cBxzJ98VkKZRfc3Z0Rz5MjGEHYqJYkfnRP4qM9yurVhusPJHY3EPWFHvW3xd1Q/s1600/11413236_10202688295807327_702521564_n.gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjdB1tQ4viTFtstvfa5YSU0VNbkh71e-BoSq3CrCRu8mUltKkGMofKX7LBn7aADzAjkW-XVvN6_Ku7cBxzJ98VkKZRfc3Z0Rz5MjGEHYqJYkfnRP4qM9yurVhusPJHY3EPWFHvW3xd1Q/s200/11413236_10202688295807327_702521564_n.gif" width="200" /></a><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nic się nie stało - skłamałam po części i odeszłam, nie odwracając się. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><i>8:01</i></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zatrzymałam się w swoim ulubionym miejscu - na Golden Gate Bridge. Gdzie byłam tylko ja, samochody oraz nieznalezione ciała samobójców, leżące gdzieś w głębinach. Wpatrywałam się w wodę, jakbym czegoś szukała. Ale czego? Byłam szczęśliwa, że Dylanowi nic nie jest choć z drugiej strony byłam wściekła, że nie odebrał telefonu, że rzuciłam wszystko i przyjechałam do niego. Jednak to była tylko i wyłącznie wina Roya. Manipulował mną, mógł zrobić cokolwiek, a ja ruszyłabym nawet na koniec świata, by chronić, bliskich, którzy mi pozostali.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gniew coraz bardziej we mnie narastał, szukając jakiegokolwiek ujścia. Krzyknęłam, próbując się wyładować. Nikt mnie nie usłyszy więc mogłam krzyczeć do woli. Kiedy poczułam się już lepiej - czyli wyprana ze wszystkich emocji - usiadłam na trawie, obracając w palcach samotną stokrotkę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam przychodzące połączenie; spojrzałam przelotnie na wyświetlacz - Tori. Chciałam na chwilę pobyć w samotności więc zignorowałam brzęczącą komórkę. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zastanawiałam się, jakie mieli problemy ludzie, którzy skończyli tutaj życie. Jakimi byli tchórzami. Czy można byłoby rozwiązać ich problemy? Może również byli na zawołanie psychopaty? </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czego chcesz?! - rzuciłam do słuchawki, gdy za trzecim razem odebrałam. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy rozmawiam z Natalie Castey? - zapytał mężczyzna po drugiej stronie słuchawki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przy telefonie - odpowiedziałam. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Prosiłbym, by pojawiła się pani jak najszybciej w szpitalu. Pani Victoria miała wypadek... - i w tym samym momencie upuściłam telefon. Potrzebowałam dłuższej chwili by przyswoić informację. Poczułam jak moja dusza odpływa i zostaje jedynie puste ciało. Nie mogłam uwierzyć, że to działo się naprawdę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-----------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jak widać, wprowadziłyśmy parę zmian na blogu. Nowy szablon, rozpiska rozdziałów i...brak zakładki "Spam". Byłyśmy wkurzone faktem, że linki do blogów wędrowały do spamu, ale nikt nie kwapił się do zaznajomienia się z treścią naszego. Mamy kilku wspaniałych czytelników i bardzo Wam dziękujemy ^^ A pustych obserwacji nie potrzebujemy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">I mimo ciężkiego roku szkolnego, postanowiłyśmy napisać razem kolejne fanfiction! Link powinniście dostać do tygodnia :3 Jeśli ktoś będzie zainteresowany, będzie nam bardzo miło.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">To tyle z naszej strony.<br /><br /><br /><br /></span><br />
<br /> </div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-6806555541823661682015-08-14T17:32:00.003-07:002015-08-14T17:32:57.010-07:00Rozdział 16<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="http://listenonrepeat.com/?v=Yj6V_a1-EUA#Amber_Run_-_I_Found" style="font-weight: normal;" target="_blank">I found</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>"Oh, and I found love where it wasn’t supposed to be,</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>Right in front of me"</b></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></b></h2>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b> </b>Byłam w ustalonym przez tatę miejscu parę minut przed czasem. Zginałam i prostowałam nerwowo karteczkę z adresem w dłoni, starając się oddychać przez nos. Miałam tak wiele pytań, które chciałam mu zadać, a zarazem nie byłam pewna, czy chcę usłyszeć odpowiedzi na nie. To mogło zaboleć, a ja bałam się bólu. Nie fizycznego - ten bez problemu mogłam wytrzymać. Ale psychiczny pozostawiał po sobie piętno, przez które stawałam się słabsza.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przyszłaś. - Usłyszałam za sobą. Drgnęłam niespokojnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tata wyglądał na zmęczonego. Zmarszczki na jego twarzy stały się jakby głębsze i bardziej widoczne. Trzymał ręce w kieszeniach - chyba był tak samo speszony jak ja.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przyszłam po odpowiedzi - odparłam. - Chcę cię wysłuchać, ale jeśli wyczuję, że kłamiesz, po prostu stąd odejdę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pokiwał głową. Wskazał na parkową alejkę, oświetloną jedynie lampami gazowymi. Zaczęliśmy iść ramię w ramię, choć trzymałam się nieco na dystans. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wiedziałeś, że żyję? - Wyrzuciłam w końcu z siebie. Objęłam się ramionami i pochyliłam głowę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Taką miałem nadzieję. Ciebie i Julii nie było w noc pożaru w domu. Szukałem was przez ten cały czas, dopóki nie zobaczyłem cię w tej celi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odetchnęłam z ulgą. Byłabym wściekła, jeśli by nie próbował.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Więc co robiłeś u Roy'a? - zadałam kolejno, jedno z bardziej nurtujących pytań. Musiałam wiedzieć czy można mu ufać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tata wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać. Chyba było mu równie ciężko jak mi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tego dnia gdy razem z Lie wyszłyśmy po kryjomu na przyjęcie, rodzice zorientowali się, że nas nie ma. Mój tata poszedł nas szukać, a kiedy wrócił, zastał to samo, co my - płonący dom. Myślał, że wszyscy mieszkańcy spalili się żywcem, włącznie z rodziną Lie. Oczywiście wiedział, że my musiałyśmy gdzieś tam być. Zgodnie z wcześniejszymi słowami, szukał nas przez cały ten czas. Nie mógł dać znaku życia - zupełnie jak my - ponieważ pożar spowodowany był podpaleniem. Rodzice moi oraz Lie mieli wielu wrogów. Pewnego dnia Roy zaproponował mu pomoc w szukaniu nas, w zamian za pracę dla niego. Tata zgodził się bez wahania. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W miarę jak to mówił, czułam rosnącą ulgę, a jednocześnie zdenerwowanie. Wiedziałyśmy, że nasza śmierć była sfingowana. Okazało się jednak, że nie miałam jeszcze pojęcia o wielu rzeczach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poczułam, że muszę przyznać się do swojego życia. Opowiedziałam mu o wszystkim. <i>Tak, tato, zabiłam zbyt wiele razy. Twoja córka jest morderczynią.</i> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gdy skończyłam, byłam przygotowana na dezaprobatę z jego strony. Jednak tata tylko przytulił mnie mocno. Poczułam piekące łzy w oczach, ponieważ nie zasługiwałam na coś takiego. Żaden ojciec nie mógł być dumny z takiej córki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przez cały ten czas myślałam, że tata nie żyje. Teraz go odzyskałam. <i>Już czas cieszyć się z drugiej szansy posiadania ojca.</i> Odwzajemniłam więc uścisk. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie powinieneś tego pochwalać, tato - szepnęłam przez łzy, zła na siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jestem dumny, że stałaś się samodzielna - powiedział stanowczo. - Przeszłaś piekło, a nigdy nie zapomniałaś o rodzinie. Stałaś się dorosła. Chciałbym przypisać to sobie - uśmiechnął się blado - ale dokonałaś tego zupełnie sama. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaśmiałam się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cholera, tato, nie mogę się rozpłakać - odsunęłam się od niego i szybko otarłam słony płyn z kącików oczu. Zaraz jednak spoważniałam. Zostało jedno pytanie. - Czy mama i Emma...?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Potrząsnął głową.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Rodzina Julii również nie przeżyła. Przykro mi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zorientowałam się, że tliła się we mnie jeszcze nadzieja. Kolejna część mnie umarła razem z nią. Musiałam ją zdusić, zanim znowu stracę rozum.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> A teraz powinnam skupić się na uratowaniu Charlesa. Ostatnio tak bardzo skupiłam się na swoich relacjach z Tomem, że zapomniałam o swoim zadaniu. Przypomniałam sobie jak potrafił mnie rozbawić, jak na mnie patrzył. To nie była <i>tylko </i>przyjaźń; nie mogłam pozwolić się temu rozwinąć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Musiałam się pożegnać, ze względu na nas oboje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dwadzieścia minut później zaparkowałam motocykl na podjeździe Toma. Powoli ściągnęłam kask, przyłapując się na opóźnianiu tego. Wiedziałam co muszę zrobić i nie podobało mi się to. Stawałam się zbyt miękka, zbyt szybko się rozczulałam. To nie była ta Tori sprzed paru tygodni. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Sześć lat temu przysięgłam sobie, że już nigdy nie rozpłaczę się przez faceta.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> To oni mieli płakać przeze mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ale teraz chciałam tylko ograniczyć szkody. Druga część zasady nie tyczyła się Toma. Ja potrzebowałam pełnego skupienia, wykonując pozostałe zlecenia, a on musiał o mnie zapomnieć. Wszyscy, których kochałam, gryźli już ziemię albo żyli w niebezpieczeństwie. On nie mógł dołączyć do tego grona.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zadzwoniłam parę razy do drzwi, starając się uspokoić puls. Stanął w drzwiach, zdezorientowany. Kiedy mnie zobaczył, jak zwykle uśmiechnął się szeroko. Chciałam nacieszyć się tym uśmiechem ostatni raz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Hej, Tori... - zaczął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mam prośbę - przerwałam mu natychmiast. - Zapomnij o mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zamrugał szybko. Zniknęła spokojna postawa - cały się spiął. Zniknął również uśmiech i zastąpiła go szczera troska.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie rozumiem - przyznał. Sięgnął dłonią do mojego policzka, ale odsunęłam się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zapomnij o mnie. Zacznij żyć - nakazałam hardo. - Przerwij to, cokolwiek nas łączyło. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacisnął usta w cienką kreskę. Był zły, nie dziwiłam mu się. Byłam cholernie wkurzona, sama na siebie. Ale robiłam to, co słuszne. Nie mogłam pozwolić Roy'owi zranić Toma. Nie przeżyłabym tego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jeśli myślisz, że to takie proste, zapomnieć dosłownie <i>o wszystkim</i>...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przerwałam mu gwałtownie, przyciskając swoje wargi do jego. Oszołomiony, objął mnie w pasie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Nasze oddechy zmieszały się, usta idealnie się do siebie dopasowały. Tym razem łzy pociekły mi po policzkach. Pieprzyć zasady. Nie przejmowałam się tym. Ten pocałunek był naszym pierwszym i ostatnim. A Tom całował mnie żarliwie i z uczuciem. Zastanawiałam się, czy jeśli wczoraj pozwoliłabym mu na to, wyszłoby mniej desperacko z mojej strony.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wplotłam mu palce we włosy. Zaczęło padać, ale nie weszliśmy do środka. Przyciągnął mnie do siebie bliżej, o ile to w ogóle było możliwe. Był delikatny, ale stanowczy, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Chciałam zapamiętać jego silne ramiona, dłonie muskające skrawek nagiej skóry na brzuchu, te miękkie wargi stworzone do całowania...kogoś innego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Położyłam mu ręce na torsie i lekko odepchnęłam, gdy poczułam, że brakuje mi już powietrza oraz samego rozumu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Teraz cię nie puszczę - wychrypiał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dotknęłam trzema palcami jego ust.<br /> - To było moje pożegnanie, Tom. Pozwól mi odejść - odparłam. <i>Jeśli mnie nie puścisz, rozpłaczę się na dobre,</i> dodałam w myślach. - Przepraszam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odwróciłam się, wyrywając się z uścisku i pobiegłam do motocyklu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gdy wróciłam do domu, skierowałam się od razu do swojej sypialni. Byłam zbyt przybita. Chciałam ochłonąć, a potem skupić się na ratowaniu Charliego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Położyłam się na łóżku i wcisnęłam twarz w poduszki. Nie chciałam słyszeć deszczu, uderzającego o parapet. Cała sytuacja wydawała mi się zbyt surrealistyczna.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Chwilę później ktoś usiadł na moim łóżku. Nie odrywałam twarzy od materiału, ale wiedziałam, że to Lie. Pogłaskała mnie pokrzepiająco po plecach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co się stało? - spytała cicho.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> </i>Zdołałam dźwignąć się do pozycji siedzącej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Powiedziałam Tomowi, żeby o mnie zapomniał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjaciółka westchnęła cicho. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Och, Tori. Dlaczego?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ponieważ mi na nim zależy - przyznałam w końcu. - Wprowadził w moje życie zbyt wiele uśmiechu. Zbyt wiele nadziei, która w końcu mnie zniszczy. Nie potrafię nienawidzić i kochać jednocześnie, Lie - głos mi się załamał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wiedziałam, że kiedy jutro otworzę oczy, będę musiała zacząć swoją rutynę. Póki co położyłam głowę na kolanach Lie, a ona zaczęła rozczesywać moje włosy palcami. Jeśli człowiek nie płacze przez tyle lat, kiedyś łzy znajdują wyjście. Przy przyjaciółce mogłam wypłakać całą swoją złość, frustrację i smutek. Byłam jej wdzięczna, że nie zadaje pytań ani nie stara się nakłonić mnie do zmiany zdania.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> I tak czułam się jak pieprzona egoistka.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3sqNYj8DLmIzzOm5AP-CrkEuK-A-7MICWahaBXtm2JvJg0wAme0HQiy0GJNYa0g5DRpTgV6m4u49Sa__IT9C2csMjfxhmMU1ld6-yAjyA136MfHt5fgyk3auDGCKPGmAolWqZUiSt0w/s1600/tumblr_inline_mn9pnpnpJi1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3sqNYj8DLmIzzOm5AP-CrkEuK-A-7MICWahaBXtm2JvJg0wAme0HQiy0GJNYa0g5DRpTgV6m4u49Sa__IT9C2csMjfxhmMU1ld6-yAjyA136MfHt5fgyk3auDGCKPGmAolWqZUiSt0w/s320/tumblr_inline_mn9pnpnpJi1qz4rgp.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Powoli otworzyłam oczy, widząc niewyraźny obraz ściany. Ponownie zamknęłam powieki, by po paru sekundach znów je otworzyć. Dźwignęłam się szybko, poprawnie siadając na krześle. Zasnęłam z głową na klawiaturze co było już moim fizycznym dnem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Minął dziś trzeci dzień odkąd wiemy, jak uratować Charlesa. Dokładnie siedemdziesiąt cztery godziny. W tym spałam zaledwie czternaście i zdążyłam wypić siedem kaw. Nie musiałam nawet stanąć przed lustrem, by wiedzieć, że mam przekrwione oczy. Byłam prawdziwym wcieleniem zombie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Udało się - moja praca została zakończona, jutro wcielamy kolejny punkt z planu w życie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Byłam dalej nieprzytomna kiedy dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że dzwoniący telefon znajduje się na podłodze - najprawdopodobniej niechcący go zrzuciłam. Nie zdziwiłam się gdy zobaczyłam numer Dylana, w sumie ostatnio tylko po to był mi potrzebny telefon. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Wpadniesz dzisiaj? - zapytał, kiedy tylko odebrałam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wygrzebałam z szuflady biurka kopertę i włożyłam do środka dokumenty nowego Charlesa. Wykonałam swoje zadanie, a najważniejszy punkt jutro więc powinnam choć się rozluźnić. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jasne, będę po szesnastej - odpowiedziałam. Wiedziałam, że jeszcze przed spotkaniem z przyjacielem muszę przedstawić plan ojcu Tori. Zamieniłam z Dylanem parę zdań, po czym rozłączyliśmy się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Od czasu kiedy straciłam przytomność i obudziłam się w ramionach Dylana , ten zaczął się o mnie martwić oraz dzwonić codziennie, upewniając się, że nic mi nie jest. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odłożyłam na biurko drugą białą kopertę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Już czas odpocząć. </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przed piętnastą pojawił się u nas Marcus - ojciec Tori - więc przedstawiłam mu szybko jego zadanie oraz dałam słuchawkę i mikrofon, dzięki którym od razu połączy się z nami. Jednak pomimo że przyjaciółka mu zaufała, miałam mieszane uczucia. Chociaż my również się zmieniłyśmy - byłyśmy przestępcami. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po dwudziestu minutach - idąc pieszo z chęci zażycia świeżego powietrza oraz słońca i ciepłego wiatru - stałam już pod drzwiami Dylana. Nie czekałam zbyt długo zanim otworzył i powitał mnie przyjacielskim uściskiem, jakbyśmy się dawno nie widzieli. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Znalazłem parę filmów, które możemy obejrzeć - odparł, prowadząc mnie do salonu. Zerknęłam na cztery okładki płyt - dramat, horror, komedia oraz film akcji. Wybrałam film z okładką, na której znajdował się krwawy nóż - horror.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dylan spojrzał przez moje ramię, sprawdzając co wybrałam, po czym zaśmiał się i zabrał mi płytę. Zapewne myślał, że będę się bać, ale nie dam mu tej satysfakcji. Rozcięte ciała nie będą stanowiły dla mnie zaskoczenia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zasłoniliśmy okna i rozłożyliśmy koc na ziemi. Ułożyliśmy na nim dużo poduszek, by wygodnie nam się leżało. Popcorn położyliśmy pomiędzy sobą, by każdy mógł spokojnie sięgnąć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jesteś gotowa? - zapytał, włączając film. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jak najbardziej - odparłam hardo Wzięłam garść prażonej kukurydzy i wlepiłam wzrok w ekran. Czułam jak przyjaciel co parę minut patrzy na mnie, wyczekując aż wymięknę. Widząc jak spogląda na mnie co chwilę, zaśmiałam się szczerze. -Zapomnij, nie boję się -szepnęłam w jego stronę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Niech ci będzie - wywrócił oczami, niezbyt przekonany. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W pokoju było ciemno, więc czuliśmy się jak na sali kinowej. Zaczęliśmy komentować film oraz bohaterów, na razie nie działo się w nim nic ciekawego. Przerwałam komentowanie i skupiłam się na filmie - w końcu akcja. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Główna bohaterka szła wolno w stronę namiotu gdzie spędziła noc. Już miałam powiedzieć, że to typowe zachowanie w horrorach - zamiast uciekać sprawdzają przyczynę hałasu - kiedy na całym ekranie pojawiła się znienacka zakrwawiona twarz klauna. Krzyknęłam głośno i niechcący uderzyłam w misę z popcornem, wysypując zawartość na koc. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cholera to klaun! - krzyknęłam roztrzęsiona, a moje serce biło o wiele szybciej niż normalnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Boisz się klaunów? - zapytał, spoglądając na mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Klauny to potworne istoty. Za tym czerwonym nosem i wymalowanym uśmiechem kryje się mroczne wnętrze - zaczęłam mu tłumaczyć prawdę o klaunach. - Dlatego boję się ich i byłam tylko raz w cyrku, co skończyło się płaczem. - Przyznałam się do swojego słabego punktu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Czekałam, aż zacznie się śmiać z mojego błahego lęku, ale on jedynie przysunął się do mnie i objął. Film przedstawiał klauna, który próbował się zemścić. Oglądałam go, nie bojąc się, jedynie dlatego, że Dylan mnie rozśmieszał. Zamiast trząść się ze strachu, płakałam ze śmiechu i cierpiałam na ból brzucha z powodu ciągłego chichotu. Z horroru powstała dobra komedia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Położyłam głowę na jego ramieniu i nie doczekałam nawet końca filmu ponieważ po prostu zasnęłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAB5MGbpg211akh98enk2iLZgEbuXKFb9WrFoj8neurC4pbZXLlrz6T_9QY1AJMPBl1r9Y04jre_67el4l26KDk999jo2QmjwO4TwUIPGxGOMJQg1Gwf9gqx21zFLDZbk11n1hOD-wlQ/s1600/11247369_459780344196551_280180050_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAB5MGbpg211akh98enk2iLZgEbuXKFb9WrFoj8neurC4pbZXLlrz6T_9QY1AJMPBl1r9Y04jre_67el4l26KDk999jo2QmjwO4TwUIPGxGOMJQg1Gwf9gqx21zFLDZbk11n1hOD-wlQ/s1600/11247369_459780344196551_280180050_n.gif" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-57982261999029525852015-08-08T16:31:00.002-07:002015-08-08T16:31:30.290-07:00Rozdział 15<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=gVAy3IZiL0s&index=24&list=PLHSYRSGbP0M10Q--U80_wiRpY05gEQd0s" target="_blank">Atlantis</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"I can’t save us, my Atlantis, we fall</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>We built this town on shaky ground</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I can’t save us, my Atlantis, oh no</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>We built it up to pull it down"</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podniosłam duży odłam lustra. W siateczce pęknięć odbiła się moja blada twarz okolona ciemnymi włosami, tworząc kontrast godny ducha. Wrzuciłam szybę do kosza z cichym westchnieniem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Obok mnie stanął Tom z szufelką w ręce. Wyrzucił resztę szkła do kosza, po czym otrzepał ręce. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdyby nie parę brakujących elementów, nikt nie zauważyłby, że coś tu zaszło. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Posłałam mu blady uśmiech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chyba skończyliśmy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pokiwał głową, odkładając szufelkę na bok. Wydawał się nieobecny i zmartwiony. Na ten widok moje serce pękało, ponieważ doskonale wiedziałam, że to przeze mnie taki był.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podeszłam do niego i niepewnie chwyciłam za rękę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Hej, już wszystko w porządku - zapewniłam go cicho, patrząc na nasze złączone dłonie. - Nic nam nie jest.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W końcu spojrzał mi w oczy. Drugą, wolną rękę przybliżył mi do policzka i musnął go delikatnie kciukiem. Wtuliłam się w niego, zamykając oczy i pozwalając sobie na odrobinę wytchnienia. Uznałam, że w pełni mi się należało.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Po prostu cholernie się martwiłem - przerwał ciszę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jeśli zaczniesz robić mi wykład na temat bezpieczeństwa, przyrzekam, że osobiście cię wykastruję - ostrzegłam go.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pocałował mnie ze śmiechem w czubek głowy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednak czułam, że muszę coś powiedzieć. Coś wyjaśnić, dodać, cokolwiek. Zasługiwał na to. Odsunęłam się nieco, wciąż nie puszczając jego dłoni. Była moim punktem oparcia, jedyną słuszną granicą jeśli chodziło <i>o nas</i>.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie, <i>naprawdę</i>, Tom. Potrafię o siebie zadbać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie wątpię w to - wywrócił oczami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Cofnęłam się krok do tyłu, zaborczo krzyżując ręce na piersi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Uważasz, że nie dałabym sobie rady? - spytałam prowokująco. - Ponieważ jestem dziewczyną?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Boże, Tori - chwycił mnie za nadgarstki, ale wywinęłam ręce tak, że zwolnił uchwyt. Uśmiechnął się drapieżnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Bez ostrzeżenia wykonałam pół-obrót i kopnięciem w bok przewróciłam go na ziemię. Tomowi jakoś udało się zablokować upadek na rękach. Uniosłam pięści w bokserskiej pozycji i zatrzymałam się nad przyjacielem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Walcz. - Rozkazałam z uśmiechem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tom skoczył na równe nogi. Zaczęliśmy uderzać tak, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Byłam szczerze zaskoczona jego umiejętnościami. Ja trenowałam latami, szkoliłam się u Charlesa - jednego z lepszych zabójców w Stanach. A nagle pojawia się on i blokuje wszystkie moje ciosy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Złapał mnie za ręce i obrócił plecami do siebie. Połaskotał mnie, na co zareagowałam śmiechem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tak nie wolno! - zaprotestowałam, czując jak łzy ciekną mi po policzkach. Dawno nie śmiałam się tak szczerze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Oczywiście, że wolno. Lekcja pierwsza, <i>kotku</i> - wyszeptał przy moim uchu niskim głosem, specjalnie podkreślając ostatnie słowo. Dobrze wiedział, że nie dam się tak nazywać. - Wszystkie chwyty dozwolone.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i> Ach tak?</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> </i>Nadepnęłam mu na stopę, a łokciem uderzyłam w bok. Nie byłam aż tak wredna i nie zadałam mu ciosu poniżej pasa, ale po raz kolejny posłałam go na podłogę; wylądował na plecach. Język świerzbił mnie od ciętej riposty, lecz nie zdążyłam nawet otworzyć ust, ponieważ podciął mnie i upadłam na niego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie żebym miał coś przeciwko <i>takiej </i>pozycji - zaczął zmysłowo. - Ale...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przeturlał się tak, że teraz to ja leżałam na plecach. Zabrakło mi chwilowo tchu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacisnęłam szczęki, złą na siebie za to, że zdołał mnie tak zaskoczyć. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy i nachylił się, niebezpiecznie blisko. Tym razem brak powietrza wcale nie był spowodowany siłą upadku. Nie podobała mi się ta utrata kontroli nad sobą, a równocześnie coś nie pozwalało mi przestać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzrok Toma błądził po mojej twarzy podczas gdy na jego ustach tańczył uśmiech. Mogło mi się zdawać, ale w jego oczach chyba dostrzegłam iskierki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gdy poczułam jego miękkie wargi na policzku, zamknęłam oczy. Nie chciałam tak na niego reagować. <i>Nie powinnam </i>tak reagować. Byłam Tori, do cholery - niezależną od nikogo, samowystarczalną zabójczynią, która potrafiła bez wahania pociągnąć za spust. Więc dlaczego kiedy on był w pobliżu, zapominałam o tym wszystkim?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaczął zsuwać się ustami po linii mojej szczęki. Drażnił się ze mną. Poddałam się jednak temu dotykowi.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy pocałował mnie w kącik ust, po prostu spanikowałam. Jego wargi zostały tam nieco dłużej niż powinny. Czułam, że zaraz mogę zrobić coś głupiego.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ale nie mogłam go do siebie dopuścić. Stałabym się słaba i oddałabym mu kawałek swojego zszarganego serca, a nie miałam go już zbyt wiele.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Korzystając z jego nieuwagi, zrzuciłam go z siebie. Dźwignęłam się szybko, a zaskoczonego Toma przygwoździłam nogą do ziemi. Uśmiechałam się, chcąc obrócić to wszystko w żart, ale dusza pozostawała zraniona i jakby zrobiła się bardziej czarna.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lekcja druga - powiedziałam chłodno. - Nie bądź pewny zwycięstwa, jeśli przeciwnik nie jest martwy, <i>kotku</i>.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUOgW4psomUeMMD9alppE2JFG308lHurC54O-Ylh4lrM7_cWXd30DO-EBklPLz6kixGJMC_AuZT4J4RJdaNUUdp2hxAesyCEK01YkD9MXT25EU13quCO8xh8sJ2xMzGNLf2gx1bhtIaA/s1600/tumblr_static_smile-allison-someone-could-be-falling-in-love-with-you-allison-argent-35221641-160-160.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUOgW4psomUeMMD9alppE2JFG308lHurC54O-Ylh4lrM7_cWXd30DO-EBklPLz6kixGJMC_AuZT4J4RJdaNUUdp2hxAesyCEK01YkD9MXT25EU13quCO8xh8sJ2xMzGNLf2gx1bhtIaA/s200/tumblr_static_smile-allison-someone-could-be-falling-in-love-with-you-allison-argent-35221641-160-160.gif" width="200" /></a></span></div>
<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy wyjrzałam zza notatek był już ranek, a dokładnie szósta czterdzieści jeden. Wzięłam ostatni łyk kawy i spojrzałam na swoją pracę. Byłam z niej bardzo zadowolona. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wstałam szybko z krzesła, rozciągając się przy tym. Zabrałam notatnik i ruszyłam w stronę pokoju Tori. Weszłam bez pukania wiedząc, że i tak go nie usłyszy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori! - krzyknęłam, a przyjaciółka podskoczyła wystraszona. - Kuchnia, za pięć minut. No już! - Pomachałam ręką przed jej twarzą, widząc, że dalej ma nieobecny wzrok. - Wstawaj, to ważne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gdy już się obudziła, wyszłam z jej pokoju i zabrałam ze swojego jeszcze mapę. Zeszłam do kuchni gdzie nalałam kubek kawy dla Tori i również dla siebie, trzeci. Czułam się pobudzona, co pozwalało bardziej mi się skupić na wszystkich szczegółach planu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po dwóch minutach w końcu pojawiła się przyjaciółka. Od razu podsunęłam jej pod nos kubek z kofeiną i usiadłam na przeciwko niej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wczoraj, kiedy Dylan i Tom wyszli, zaczęłam planować - wyciągnęłam notatki, które zawierały moje różne skróty. Niektóre rzeczy były poskreślane kilkakrotnie. -Dziś spotykasz się z ojcem, bardzo dobrze. Upewnisz się czy czasem Roy go nie podsłuchuje, a kiedy będziesz mogła stwierdzić, że możemy mu zaufać… - przerwałam, by zrobić łyk kawy - wciągniemy go w plan. - Ponowny łyk. Odruchowo się skrzywiłam, kiedy zorientowałam się, że nie posłodziłam. Wstałam i podeszłam do szafki po cukierniczkę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, jaki plan? - zapytała przyjaciółka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i> Jedna łyżeczka, druga… </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Plan uratowania Charlesa. Siedziałam nad nim od nocy i dopiero skończyłam - odparłam zadowolona. Cholera, skończyłam na piątej łyżeczce cukru.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzruszyłam ramionami i wzięłam łyk, teraz zbyt słodkiego, napoju życia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Więc ja wyrobię nowe dokumenty dla Charlesa i jego żony. Ty <i>niby</i> zabijesz go tym ciosem, którego cię nauczył...Ale po kolei.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odetchnęłam głośno i rozciągnęłam mapę na stole. Pokazałam pierwszy zaznaczony punkt.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tu mieszka Charles - kolejny mały punkcik - tu znajduje się szkoła, w której pracuje. Pomiędzy tą drogą go ogłuszysz. Od Los Angeles jedzie się półtorej godziny. Ty, jadąc sto osiemdziesiąt, będziesz w pół godziny. - Spojrzałam na przyjaciółkę, sprawdzając czy wszystko rozumie o tak wczesnej porze. - Oczywiście namierzę go więc bez problemu go złapiesz, a ja w tym samym czasie zajmę się jego żoną. Jest w ciąży, więc to trochę zajmie. Nie chcę jej wystraszyć i być głównym powodem jej poronienia - wyobraziłam sobie Charlesa obwiniającego mnie o śmierć swojego pierwszego dziecka. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A co z moim ojcem? - Odezwała się Tori, przerywając mi. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na notatki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - On zawiezie ich na lotnisko, gdzie opuszczą Californię i wyjadą na Florydę -przedstawiłam jej resztę planu i poczekałam, aż wszystko przetrawi. -I jeśli twój tata w to wchodzi, ma tu przyjść i wszystko mu przedstawimy. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ponowny łyk kawy. <i>Chyba dzisiaj nie zasnę.</i> </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po chwilowej ciszy, Tori się w końcu odezwała:</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Jesteś geniuszem - odparła, śmiejąc się i przeglądając notatki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Również się zaśmiałam; zabrałam kubek i wstałam od stołu. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Idę robić to co wychodzi mi najlepiej - <i>hakować </i>- Wykonałam okrzyk radości jak z filmów i udałam się do swojego pokoju. Miałam dziś dużo pracy - wykonanie nowego ID, paszportu i innych ważnych dokumentów. Nie czekając ani chwili dłużej, zabrałam się do pracy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQfYw3nxGpBazdagJFtMh7Drmilz3bZawJeHoMZYo3z-KhrlHpuabSB9ZC7TOGDONT2tCX0F0gRfKuovFNQGUJ9xsq2bcPOaJ686Y4r6qjFAOskJtwC71ht3867IP9A6aUezD-Hcw8eQ/s1600/11648828_465799030261349_562502855_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQfYw3nxGpBazdagJFtMh7Drmilz3bZawJeHoMZYo3z-KhrlHpuabSB9ZC7TOGDONT2tCX0F0gRfKuovFNQGUJ9xsq2bcPOaJ686Y4r6qjFAOskJtwC71ht3867IP9A6aUezD-Hcw8eQ/s320/11648828_465799030261349_562502855_n.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
------------------------------------------------------------------------------------</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Tak prezentuje się rozdział piętnasty. Z każdym dniem uświadamiamy sobie jak ważny jest dla nas ten blog i Wy, jako nasi czytelnicy. Chcemy tylko powiedzieć: dziękujemy ^^</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> ~Autorki</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-28663593633775705112015-08-01T15:10:00.002-07:002015-08-01T15:10:28.491-07:00Rozdział 14<div style="text-align: center;">
<b style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=6BBksAK0f0g" target="_blank">Silhouettes</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><br /></b><b><span style="font-size: x-small;">"There's nothing I can see,</span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>Darkness becomes me."</b></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wpatrywałam się z niedowierzaniem w twarz tatę, ubranego w zdradziecki mundur. Przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Po prostu wstrzymałam oddech, a jeśli tylko bym mogła, zatrzymałabym również serce, by nie czuć takich potwornych uczuć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Alex - głos taty przywrócił mnie do rzeczywistości. Był tak realny. Każda litera tworząca moje prawdziwe imię wydawała się zbyt prawdziwa jak na halucynację. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie patrzyła przerażona to na mnie, to na ojca, nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Powoli zaczynało coś do niej docierać, ale zrozumiałam, że dostała o wiele większą dawkę niż ja. Musiałam się otrząsnąć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednak to było zupełnie tak, jakbym zobaczyła ducha. Przez sześć lat nie było przy mnie człowieka, którego potrzebowałam wtedy najbardziej. A teraz stał przede mną, po drugiej stronie krat, nosząc mundur mojego wroga.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tata też jakby się ocucił, ponieważ zaczął szukać czegoś po kieszeniach. W końcu wyciągnął pęk kluczy. Podszedł do krat i zręcznie je otworzył, choć ręce mu się przy tym trzęsły.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyszłam sztywno. Nogi miałam jak z waty i jedyne co trzymało mnie przy zdrowych zmysłach, to świadomość, że Lie potrzebuje natychmiastowej pomocy. Ponad to nie bardzo wiedziałam jak się zachować. W mojej głowie walczyły ze sobą dwie sprzeczności - mała córeczka tatusia oraz dorosła Tori.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Alex - powtórzył głośniej mój tata. Miał łzy w oczach; dopiero teraz zauważyłam, że trzyma wyciągnięte w moją stronę ręce. Jednak ja byłam zbyt przerażona, by go przytulić. Ostatecznie Tori wygrała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie jestem Alex - odparłam gorzko. Przełknęłam gulę w gardle, która blokowała moje struny głosowe. Zadarłam głowę do góry, zaciskając przy tym usta. Otarłam szybko łzy wierzchem dłoni. Musiałam myśleć o Lie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wyprowadziłam ostrożnie przyjaciółkę zza krat. Kiedy położyłam jej rękę na plecach, syknęła z bólu. Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że jej koszulka była cała we krwi. Nie rozumiałam co się stało, ale natychmiast cofnęłam dłoń, nie chcąc sprawić jej więcej bólu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Córeczko, jeśli jest coś co mogę... - zaczął znów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Możesz odsunąć się od drzwi, tato. Muszę zabrać ją do domu - przerwałam mu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pokiwał powoli głową. Odwrócił się na chwilę i zaczął skrobać coś na kartce. Podał mi ją, kiedy już trzymałam dłoń na klamce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Po prostu przyjdź tam jutro, dobrze? - powiedział łamiącym się głosem. Skinęłam, przyjmując wiadomość. Schowałam ją natychmiast do kieszeni, bez czytania. Tacie widocznie ulżyło. - Daj mi chwilę, na zewnątrz stoją inni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po czym wyszedł; po chwili usłyszałam szamotaninę, która jednak nie trwała zbyt długo. Wyszłam razem z Lie już po minucie. Tata wręczył mi kluczyki i wskazał samochód na drugim końcu chodnika. Podziękowałam mu, czując, że jeśli natychmiast stamtąd nie pójdziemy, chyba się rozpłaczę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy weszłyśmy do domu, przeżyłam wstrząs.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Meble były poprzewracane, na zasłonach widniały dziury zrobione nożem, okna zostały wybite. Wszystko wyglądało jak po przejściu tornada. Jednak najbardziej zszokował mnie widok Toma i Dylana pośrodku tego wszystkiego. Latarkami oświetlali pomieszczenie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co wy tutaj robicie? - spytałam w końcu.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Chłopcy odwrócili się natychmiast w tym samym czasie. Podbiegli do nas szybko, widząc, że wciąż pomagam stać na wpół-przytomnej Lie. Bardzo ostrożnie przejęli ją ode mnie, po czym położyli na kanapie, na boku. Dylan wyglądał na przerażonego. Wziął przyjaciółkę za rękę i wyglądał, jakby miał jej nigdy nie puścić.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Byłam wyczerpana. Padałam z nóg, miałam mętlik w głowie. Tom mocno przytulił mnie do siebie, więc odpowiedziałam tym samym. Nie żądał wyjaśnień, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z powodu jego obecności.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Bałem się o ciebie - szepnął w moje włosy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poczułam piekące łzy w oczach. Ostatnio zbyt często chciało mi się płakać, niedobrze.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie odpowiedziałam, po prostu przytuliłam go mocniej.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyszłam na zewnątrz. Potrzebowałam świeżego powietrza, by zacząć trzeźwo myśleć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie mogłam zawieźć Lie do szpitala, ponieważ zażądaliby badań. Wtedy wykryli by substancję, którą wstrzyknął jej Roy. Czułam się bezradna oraz bezużyteczna - nie potrafiłam jej pomóc.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś znajdował się na werandzie. W ciemności widniał jasny punkcik zapalonego papierosa. Dylan siedział przygarbiony na schodku, wypuszczając co chwilę z ust obłok dymu. Zastanawiałam się czy sobie pójść. Jednak przypomniałam sobie to, jak patrzył na Lie i pomyślałam, że tak nie patrzy zły człowiek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przysiadłam się bez słowa. Nie przeszkadzało mi milczenie, więc postanowiłam go nie przerywać. W końcu zrobił to Dylan:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tom bardzo się o ciebie martwił, wiesz? - zaciągnął się znowu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie chcę rozmawiać o tym, co się stało - odparłam gorzko. Wciąż nie mogłam pozbierać się po powrocie taty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie musisz. Po prostu widzę, że mu na tobie zależy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na niego zmrożonymi oczami. Lecz wydawało się, że chłopak mówił prawdę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A tobie zależy na Lie - powiedziałam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na chwilę znów zapadła cisza. Wpatrywał się w swoje dłonie. W końcu rzucił papierosa pod nogi i zdeptał go szybko. Wyciągnął za to drugiego. Brzydziłam się tytoniem, ale potrzebowałam odreagować; a jeśli niektórym to pomagało, może mi też. Wyjęłam papierosa oraz zapalniczkę z dłoni Dylana i sama zapaliłam, chcąc mieć to już wszystko za sobą. Zaciągnęłam się i zakasłałam, kiedy dym podrażnił krtań, a następnie dotarł do płuc. Chłopak zaśmiał się serdecznie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nigdy nie paliłaś? - spytał, wciąż się naśmiewając.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Skrzywiłam się, wciąż krztusząc.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cholera, to nie dla mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rzuciłam to świństwo na ziemię i zdeptałam jak Dylan przed chwilą. Chłopak wyciągnął paczkę, ale wyjęłam mu ją stanowczo, po czym rzuciłam w krzaki. Jęknął żałośnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jeśli mamy być kumplami od milczenia, nie możesz palić. - Oświadczyłam stanowczo. - Dostaniesz raka płuc i umrzesz zbyt szybko, a wtedy z kim będę siedzieć na werandzie w środku nocy?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzał na mnie sceptycznie, ale nic nie powiedział. Wstał z teatralnym westchnieniem, patrząc po raz ostatni na miejsce, gdzie zniknęło jego uzależnienie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Okay. - Zgodził się ze smutnym uśmiechem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Również się uśmiechnęłam. Pomyślałam, że może nawiązaliśmy nić porozumienia - mnie zależało na jego przyjacielu, tak samo jak jemu na Lie. Od teraz będziemy spędzać we czwórkę dużo czasu, więc jak najbardziej mogłam spróbować się z nim zaprzyjaźnić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wróciliśmy do środka, trochę mniej przygnębieni niż przed chwilą.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-Xd8oBr8L6xXfwR10YMQsdHS8n1gdS2s9MoIu6Q7oflQiND6dggcZULGYQ4OCN09vsAS2GfhTctLYIP_cw8ydYRQWJPF8RqNheNZAT6A0wIuWCAwygPgPg9Nuv62r7CdSO65acL9d5Q/s1600/tumblr_inline_mo8qzbxldo1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="154" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-Xd8oBr8L6xXfwR10YMQsdHS8n1gdS2s9MoIu6Q7oflQiND6dggcZULGYQ4OCN09vsAS2GfhTctLYIP_cw8ydYRQWJPF8RqNheNZAT6A0wIuWCAwygPgPg9Nuv62r7CdSO65acL9d5Q/s320/tumblr_inline_mo8qzbxldo1qz4rgp.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<h2>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;">***</span></div>
</h2>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*LIE*</span></h2>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Ocknęłam się leżąc na kanapie. Mogłam uznać, że to był kolejny koszmar, który od jakiegoś czasu nie dawał mi spokojne zasnąć, gdyby nie to, że mieszkanie było w rozsypce, a koszulka poplamiona krwią. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Czułam się już lepiej niż parę godzin temu, więc pozwoliłam sobie wstać. Przed oczami pojawiły się chwilowe mroczki, lecz już po chwili widziałam obraz nędznego salonu. Idąc wolno, udałam się do łazienki. Zaczęłam szukać po szafkach opatrunku oraz aspiryn. Wysypałam na trzęsącą się dłoń trzy białe tabletki i połknęłam je, popijając wodą z kranu. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Spojrzałam na swoje odbicie, a raczej tego, co ze mnie zostało. Miałam ochotę udusić Roya, a potem podłożyć jeden z moich granatów, by jego ciało wybuchło...Potrząsnęłam głową. Nie mogłam uwierzyć, że mam tak okropne myśli. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Weszłam pod prysznic, a ciepłe stróżki wody spływały po moim ciele. Zaczęłam znów myśleć racjonalnie. Powinnyśmy jak najszybciej wymyślić jakiś sposób na uratowanie Charlesa, nie podpadając Royowi. Mieliśmy coraz mniej czasu. Kolejną sprawą jest ojciec Tori, który, z tego co wiem, spłonął tak jak moja rodzina. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Wyszłam z kabiny, chcąc odsunąć od siebie wspomnienia. Na całe szczęście żaden odłamek szkła nie wbił się w skórę, ale większość pleców była pokaleczona krótkimi jak i długimi cięciami. Zaczęłam owijać wokół siebie bandaż, chcąc ukryć i zabezpieczyć rany przed infekcją. Już po chwili dostrzegłam na białym materiale kropki krwi. Ubrałam szybko za duży czarny t-shirt i wyszłam z łazienki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Udałam się prosto do swojego pokoju. Mocna dawka aspiryny zaczęła działać, więc podparłam się ręką o ścianę, biorąc głęboki wdech. Całą swoją uwagę skupiałam na oddychaniu - wdech i wydech, powtarzałam za każdym razem. Znów czułam się jak parę godzin temu - okno oraz łóżko zaczęły wolno się kręcić. Gdzie nie spojrzałam, coś się poruszało. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Nogi zmieniły się w galaretę, a serce zaczęło bić szybciej. Osunęłam się na podłogę i oparłam o zimną ścianę. Zamknęłam oczy, nie chcąc widzieć kręcącego się pokoju, jednak to w żadnym przypadku nie polepszyło mojego stanu. Mogłam powiedzieć, że się pogorszyło. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Poczułam uderzenie gorąca. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><i> Jeśli przez to świństwo właśnie umieram, to proszę - niech to się już skończy.</i> Wyobrażałam sobie inaczej swoją śmierć. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Usłyszałam jak drzwi z pokoju lekko się uchyliły. Ledwie widząc, zauważyłam Dylana szukającego mnie wzrokiem. Wszystko zostało pochłonięte przez ciemność, ale ja byłam tutaj dalej. Czułam jak ktoś mnie niesie, a może ponownie porywa, nie obchodziło mnie to już. Czyjeś słowa, których nie potrafiłam zrozumieć. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><i> Czy tak wygląda niebo lub piekło?</i> <i>Mam nadzieję, że nie.</i> </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Otworzyłam gwałtownie oczy i nabrałam powietrza. Osobą, która przedtem mnie niosła, był Dylan, teraz cały mokry tak samo jak ja. Trzymał mnie mnie mocno, ale jednak uważał na rany. Rozejrzałam się dookoła. Stał w kabinie prysznicowej, a ja znajdowałam się w jego ramionach. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> - Jezu, dzięki Bogu - wyszeptał, wyłączając wodę. Wyszedł z kabiny i powoli postawił mnie na nogach, by porwać z wieszaka ręcznik. Zaczął ostrożnie wycierać ze mnie wodę, zaczynając od twarzy, włosów, potem reszty ciała. Powinnam się przebrać, gdyż ubrania przylepiły się do mnie, ukazując moje kobiece kształty. Jednak widok Dylana z mokrymi roztrzepanymi włosami i koszulką - również mokrą - nie był zły. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> - Czujesz się już lepiej? - zapytał roztrzęsiony. - Straciłaś przytomność, a wyglądałaś jakbyś… umarła. Cholera, proszę, nie strasz mnie już więcej - spojrzał mi chwilę w oczy, po czym wrócił do osuszania mnie ręcznikiem. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Przez chwilę również wydawało mi się, że to właśnie mój koniec - mój nędzny, nędzny koniec. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> - Dziękuję - wyszeptałam, a potem objęłam go, wtulając głowę w jego ramię Poczułam dobrze mi znane szczypanie w oczach, a później łzy. Zaczął mnie uspokajać, kołysząc delikatnie na boki oraz robiąc kółeczka kciukiem na mojej szyi. Byłam szczęśliwa, że był przy mnie </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Przebrałam się w suche rzeczy i posłusznie usiadłam na łóżku okryta kocem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> - Idę coś przynieść do picia, a ty się nie ruszaj - zagroził palcem, wypowiadając ostatnie słowa. Minimalnie się uśmiechnęłam. Jednak powieki zaczęły mi coraz bardziej ciążyć. Zamknęłam oczy, kładąc się i pogrążyłam się w śnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Kiedy się przebudziłam Dylan siedział na podłodze, oparty o łóżko i czytał książkę z mojej niewielkiej biblioteczki. Miałam ochotę coś powiedzieć, ale znów zostałam pochłonięta snem. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small; font-weight: normal;"> Tym razem obudziłam się na dobre. Było już ciemno, a Dylan zasnął z książką obok siebie. Jednak już wiedziałam, wiedziałam jak uratować Charlesa.</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfPbWaYNA284xsERrpBR5dPguLc9GdUug7Fv9E8Rs-aJU_kIig0mwnwLtodY14hB_lhPaW6gTYZwJLmUkzz69QaQsSCVO-tQeJxXW1QdRvWr_IQoiG4HtO4XBQqEGwyzQvd9ZcMaEljQ/s1600/11711443_484246408416611_811553857_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfPbWaYNA284xsERrpBR5dPguLc9GdUug7Fv9E8Rs-aJU_kIig0mwnwLtodY14hB_lhPaW6gTYZwJLmUkzz69QaQsSCVO-tQeJxXW1QdRvWr_IQoiG4HtO4XBQqEGwyzQvd9ZcMaEljQ/s1600/11711443_484246408416611_811553857_n.gif" /></a></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-86008950068341773312015-07-21T03:55:00.000-07:002015-07-21T03:55:53.942-07:00Rozdział 13<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=dZEnQogAd8U" target="_blank">Centuries</a></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>"But you will remember me</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>Remember me, for centuries"</b></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>Los Angeles, trzy dni temu </b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Słońce zaczęło wschodzić, kiedy biegłyśmy do parku. Zatrzymałam się i oparłam ręce o kolana, dysząc ciężko. Tori rozejrzała się, a potem również się zatrzymała, spoglądając na mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To tutaj - powiedziała. Wyciągnęła z kieszeni dyktafon, na który nagrała wiadomość do Roya, informując, że nie spełnimy jego żądania i nie zniszczymy Charlesa. Miałyśmy swoje granice, które i tak już były parę razy przekroczone, a to czego zażądał było przesadą. Nie wiedziałam co Charles mu zrobił. Może Roy chciał po prostu nas zniszczyć psychicznie, ukazując jakimi jesteśmy potworami. - Jesteś pewna, że to zauważy? - zapytałam, wskazując na dyktafon.</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, on nas obserwuje <i>wszędzie</i> - odparła, akcentując ostatnie słowo i rzuciła urządzenie w krzaki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Trzy osoby przebiegły obok nas, uprawiając poranny sport. Spojrzałam na nich uważnie - wszyscy wydawali mi się podejrzani. Nie zauważyłam nawet kiedy Tori biegła znów przede mną. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wracamy! - krzyknęła. Spojrzałam ostatni raz na rośliny, w których leżał dyktafon, po czym dołączyłam do przyjaciółki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: x-small;">Los Angeles, obecnie</span></b></span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: x-small;"><br /></span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Siedziałam na kanapie, zajadając się czekoladą i patrzyłam na film o super szpiegach. Przyjaciółka stała przed lustrem, szykując się do wyjścia. Przełączyłam na kolejny kanał, gdzie zaczynał się kolejny odcinek serialu “Bad day”.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Będę wieczorem - oznajmiła Tori, po czym wyszła. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Znudzona położyłam się i zamknęłam oczy. Powoli zaczęłam zasypiać. Ostatnio źle spałam, albo wcale. Jedynie w dzień potrafiłam zdrzemnąć się spokojnie.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Biegnę, dysząc. Z każdym oddechem czuję jakbym miała zaraz upaść na ziemię. Coś mnie goni, a raczej ktoś. Słyszę jego szybkie kroki za mną. Łapie mnie kolka, ale biegnę dalej, zwijając się. Nie mogę dać się złapać. Słyszę jego szept, lecz nie potrafię zrozumieć słów. Jest już blisko, za blisko… </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>***</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Budzę się gwałtownie, słysząc dzwonek i pukanie do drzwi. Zaraz przyszło mi do głowy, że to Tori, która zapomniała telefonu czy czegoś innego. Leniwie podeszłam do drzwi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Masz do cholery klucze... - zaniemówiłam, kiedy otworzyłam. Zamiast przyjaciółki zastałam dwóch pachołków wyższych ode mnie. Jeden z nich wyciągnął odznakę policyjną i zatrzymał ją przed moimi oczami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie byłam głupia - podrabiałam już różne dokumenty i wiedziałam, że ta odznaka na pewno była fałszywa. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Miałam zamiar zamknąć już drzwi, gdy jeden z nich wsunął nogę na próg, uniemożliwiając mi odcięcie się. Kopnął w drzwi, a ja odsunęłam się szybko do tyłu, szukając jakiegoś przedmiotu, którego będę mogła użyć jako broni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Porwałam nóż, który leżał na stole i rzuciłam w pachołka. Niestety - dobrze go wyszkolono i złapał ostrze tuż przed twarzą. Kopnęłam go w kolano, a ten ugiął się i upadł. Zaczął się podnosić, więc wykorzystałam chwilę i uderzyłam go kolanem w brzuch, a potem pięścią w twarz. Ruszyłam biegiem kiedy drugi mężczyzna złapał mnie, unieruchamiając. Jedyne, co mogłam zrobić, to ugryźć go mocno w rękę. Wtedy mnie puścił. Zabrałam z szafki wazon i rzuciłam nim w mężczyznę. Ten zrobił unik, a naczynie rozbiło się o ścianę. Drugi najemca, który oberwał ode mnie w brzuch oraz twarz, już zdążył się ogarnąć i ruszył nerwowy w naszą stronę. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Dałam radę na chwilę się bronić, ale kiedy uderzyłam jednego, drugi zaczynał mnie atakować. Chwila nieuwagi i jeden z nich złapał mnie za szyję, po czym rzucił na szklany stół. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Krzyknęłam kiedy odłamki szkła wbiły mi się w plecy. Przerażający ból przeszedł po całym ciele. Mężczyzna, który mną rzucił, pochylił się nade mną i wyciągnął z kieszeni strzykawkę z zieloną substancją. Wstrzyknął mi jej zawartość w żyłę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zostałam zmuszona do wstania, ale moje nogi były jak galareta, a świat zaczął wirować, jak na karuzeli, kiedy byłam mała. Usłyszałam brzdęk kajdanków, poczułam zimny metal na dłoni. Ledwo idąc, udałam się do radiowozu, a potem była tylko ciemność.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOmiY3QX0B0A3iQ_WVDWzkB4RoAIlJvZ_K9xDSMWafLla7Vi0in5-XZ0nGuDP2cbmwbY5MSryUqZD6i4c6Xxu9Bm4Vo18lc55abE8Mm04xjl-DXeYrIm-DC5z_uS3wZt0dVAlm81MdRw/s1600/11392523_462888370552415_1747667151_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="176" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOmiY3QX0B0A3iQ_WVDWzkB4RoAIlJvZ_K9xDSMWafLla7Vi0in5-XZ0nGuDP2cbmwbY5MSryUqZD6i4c6Xxu9Bm4Vo18lc55abE8Mm04xjl-DXeYrIm-DC5z_uS3wZt0dVAlm81MdRw/s320/11392523_462888370552415_1747667151_n.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></h2>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przemierzałam właśnie chodniki Los Angeles, kierując się w stronę parku, gdy radiowóz policyjny obok mnie zaczął zwalniać. Przełknęłam ślinę, jednak uniosłam głowę do góry i nie przyspieszyłam tempa. Byłam profesjonalistką w swojej profesji, nie musiałam obawiać się, że wiedzą o tym czym się zajmowałam. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednak samochód się zatrzymał. Z pojazdu wysiadło troje policjantów i cała grupka ruszyła w moją stronę. Rozejrzałam się ukradkiem - wybrałam skrót, którym nie chodziło zbyt wiele ludzi, a teraz chodnik świecił pustkami. Z drugiej strony nie miałam też ewentualnej drogi ucieczki, ze względu na zaułek za mną. Zaklęłam w myślach. Przecież nie zaatakuję gliniarzy nożem.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Postanowiłam się nie zatrzymywać, lecz momentalnie zamarłam, gdy usłyszałam za sobą moje prawdziwe nazwisko.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dobyłam noża z buta i odwróciłam się w stronę fałszywych policjantów. Nie mogłam pozwolić, by mnie otoczyli ani zapędzili w do zaułku. Obiecałam sobie, że od teraz będę brać ze sobą rewolwer gdziekolwiek bym nie poszła.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dwóch mężczyzn podeszło do mnie powoli, sięgając do kieszeni po broń. Nie mogłam cofnąć się w tył, więc musiałam poczekać na rozwój wydarzeń. Kiedy pierwszy wycelował we mnie lufę pistoletu, wykopałam mu ją z ręki. Drugiego podcięłam i próbowałam pobiec przed siebie, jednak poczułam prąd przechodzący mi przez ciało. Rażący ból przebiegł po ciele, znieczulając chyba każdy nerw. To ten trzeci potraktował mnie paralizatorem. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Opadłam bezwładnie na kolana. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam jak zimna igła wbija mi się w szyję zanim straciłam przytomność.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Powieki ciążyły mi niemiłosiernie, lecz w końcu zdołałam otworzyć oczy. Głowę miałam jak napchaną watą, tak samo jak ręce i nogi. Czułam przytępione tętnienie w obolałych częściach ciała. Wyczułam zimną powierzchnię pod sobą, a przede mną ujrzałam niewyraźną postać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie? - spytałam słabo. Chciałam przetrzeć oczy, ale ręce oraz kostki u nóg miałam skrępowane sznurem. - Lie, potrafisz się ruszyć? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Słowa wychodzące z moich ust były trochę niezrozumiałe, ponieważ gardło miałam zaschnięte, a język był sztywny. Czułam się okropnie. Usłyszałam chichot przyjaciółki oraz jej bełkot. Nie wiedziałam co się dzieje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nagle ktoś oblał nas lodowato zimną wodą. Zachłysnęłam się i zaczęłam się krztusić, ale przynajmniej nieco rozjaśniło mi się w głowie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pobudka - odezwał się męski głos. Mężczyzna klasnął głośno parę razy w dłonie, a ja skrzywiłam się. Zbyt głośno, zbyt dużo barw oraz świateł. - No dalej, Raven - syknął. Nachylił się do mnie, tak, że miałam przed oczami jego rozmazaną twarz. - Chyba dasz radę? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wtedy rozpoznałam Roy'a. Nie po wyglądzie, tylko po głosie - przepełniony bólem, nienawiścią i szaleństwem głęboki baryton. Sam Roy był dość wysoki. Gdy wzrok już mi się wyostrzył, zobaczyłam że ma nastroszone włosy oraz brązowe oczy. Usta wykrzywiał mu sarkastyczny grymas.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wezbrała we mnie wściekłość. Lie wciąż opierała się o ścianę, żyjąc we własnym świecie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ty chory sukinsynie - wycedziłam. - Co nam wstrzyknąłeś?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacmokał z dezaprobatą, zakładając ręce za siebie. Wyprostował się, po czym zaczął chodzić po pomieszczeniu. Dopiero teraz zobaczyłam, że oddziela nas więzienna krata - znajdowaliśmy się na posterunku szeryfa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Za same zabójstwa dostaniesz dożywocie. Ona - wskazał na Lie - będzie siedzieć za hakerstwo. Doliczyć do tego narkotyki we krwi... - pokręcił głową.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacisnęłam pięści. Miałam ochotę wyskoczyć zza krat i zadźgać na śmierć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czego chcesz? - spytałam tylko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na to odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Znów zobaczyłam furię wypisaną na jego twarzy - obraz człowieka zniszczonego psychicznie. Podszedł szybko do krat.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chciałem abyście załatwiły Charlesa - odparł, niebezpiecznie cicho. - Nie przyjęłaś zlecenia! - wrzasnął. - Tak jak nie przyjęłaś wtedy! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wtedy? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie zabiję Charlesa.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uderzył pięściami w kraty. Dyszał ciężko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Będziesz musiała! Chcę patrzeć jak cierpisz - znów zniżył ton. - Chcę patrzeć na jego krew na twoich rękach, na twoje poczucie winy wymalowane na twarzy. Będziesz musiała z tym żyć, ze świadomością, że zabiłaś kogoś, kto był dla ciebie jak brat. <i>Chcę żebyś miała tego świadomość</i>.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyprostował się, przywdziewając znów szeroki uśmiech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To będzie dla mnie jak kołysanka, Raven - dodał i wyszedł.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wpatrywałam się z niedowierzaniem w puste miejsce przed sobą. Zrobiło mi się niedobrze. Nie miałam pojęcia co tak zniszczyło tego człowieka, ale stał się niebezpieczny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odwróciłam się do Lie, która już się nieco uspokoiła. Spróbowałam się do niej doczołgać, jako że nogi miałam związane. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, słyszysz mnie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknęła po dłuższej chwili. Odetchnęłam z ulgą. Jakimś cudem zdołałam dać ręce przed siebie. Sięgnęłam do drugiego buta, gdzie trzymałam zapasowy nożyk kuchenny. Roy może i mnie porwał, ale nie był zbyt przebiegły.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaczęłam przecinać sznur przyjaciółki. Kiedy miała już uwolnione ręce, przecięła węzy na swoich kostkach oraz moich nadgarstkach. Rozprostowałam obolałe mięśnie. Dźwignęłam się do więziennego okienka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie jesteśmy wcale daleko - oznajmiłam z ulgą. - Musimy tylko...</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zeskoczyłam szybko i założyłam ręce za siebie, by schować nóż. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyzna nie był jednym z tych, który nas porwał. Pewnie Roy kazał mu nas pilnować. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednak uderzyło mnie coś innego. Poznałam posturę tego człowieka. Sposób chodzenia, twarz pooraną prawie niewidocznymi zmarszczkami. Człowieka, który zginął sześć lat temu w pożarze.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Który powinien nie żyć.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W pierwszej chwili zrzuciłam to wszystko na halucynacje spowodowane narkotykiem, ale w fałszywym mundurze policjanta rozpoznałam mojego ojca.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_8vxJL8pRsl33DzVfJqfTj_ppdChMe-A7Dvipr2smD9nklQ0QQj8mmxYZooCGt4FN4jjj6jjStuN-pz1NCU9veX00-nSzYqWhoAWnSos_8e93AzPBCQ5LTxfwA1anFTGw9aMERhq3hA/s1600/tumblr_n8agzg5AaW1sjrkneo6_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_8vxJL8pRsl33DzVfJqfTj_ppdChMe-A7Dvipr2smD9nklQ0QQj8mmxYZooCGt4FN4jjj6jjStuN-pz1NCU9veX00-nSzYqWhoAWnSos_8e93AzPBCQ5LTxfwA1anFTGw9aMERhq3hA/s320/tumblr_n8agzg5AaW1sjrkneo6_500.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">----------------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Tadaaaa, dwa dni po dodaniu dwunastego rozdziału pojawia się trzynasty! Musimy przyznać, że Apollo nas wtedy opuścił, a teraz wynagrodził pomysłem na kolejny rozdział. Ciekawostka: ten był już gotowy już wczoraj i chciałyśmy go dodać nieco później...ale emocje ponoszą nas równie bardzo jak was (mamy nadzieję) więc jest! Chłopców nie ma, ale akcja pojawia się z nadwyżką :></span><br />
<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-82892739839235927932015-07-19T18:08:00.000-07:002015-07-19T18:13:43.459-07:00Rozdział 12<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=IcTmSgqfCFo&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl&index=60" target="_blank">Stay with me</a></div>
<div style="text-align: center;">
<h2>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*TORI*</span></b></h2>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;">Nowy York, cztery lata temu</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wściekła, rzuciłam łuk na stół. Charles i Julia siedzieli na kanapie, oglądając telewizję. Spojrzeli na mnie dziwnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Kiepski dzień, księżniczko? - spytał Charlie, unosząc brew. Julia włożyła garść popcornu do ust, nawet nie siląc się na komentarz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie nazywaj mnie tak - warknęłam w jego stronę. Opadłam na kanapę między nimi. Chłopak tylko się roześmiał i objął mnie bratersko ramieniem. Wyrwałam mu się natychmiast, klnąc pod nosem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co jest? - odezwała się w końcu przyjaciółka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wskazałam oskarżycielsko na łuk, spoglądając przy tym wściekle na Charlesa. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - <i>To </i>jest. Kazałeś załatwić mi tego faceta pieprzonym łukiem, choć dobrze wiesz, że wolę kule niż strzały. <i>Dlaczego?</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Charles tylko chwycił łuk i zważył go w dłoni. Westchnął ciężko, przyglądając się krzywiźnie broni. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Łuk uczy cierpliwości, Alex - powiedział, już całkiem poważny. - Poza tym, dobrze strzelasz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podniosłam się z kanapy, sfrustrowana. Zacisnęłam dłonie w pięści.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Widocznie nie dość dobrze - wycedziłam. Odwróciłam się na pięcie, a przez ramię rzuciłam jeszcze tylko: - Chybiłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> I wyszłam.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>xxx</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wieczorem, Charles usiadł na moim łóżku. Powiedział, że nic się nie stało, po czym wcisnął mi do ręki strzałę. Kazał ćwiczyć mocniej i ciężej. Zdenerwowałam się, że kazał mi robić coś, czego nie lubiłam. Być dobrą w czymś, w czym wcale nie byłam. Zareagowałam tak gwałtownie, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do porażek. Jednak później zaczęłam doceniać jego nauki. Charles może i był wymagający oraz surowy, ale był dla mnie jak rodzony brat. Kochałam go za jego upór i za nie traktowanie nas ulgowo. Za uśmiech, rozbawienie w najmniej odpowiednich momentach, a nawet za to głupie "księżniczko". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po tym wydarzeniu chodziłam w nocy do piwnicy, by ćwiczyć strzelanie z łuku. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy chybiłam celu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>Los Angeles, obecnie</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wróciłam do środka, roztrzęsiona. Było mi się ciężko utrzymać na własnych nogach. Pomyślałam, że jeśli natychmiast nie wezmę się w garść, zrobię coś na prawdę głupiego, lub - co gorsza - rozpłaczę się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Roy bawił się bezczelnie moimi uczuciami. Nie miałam pojęcia, co takiego mu zrobiłam, że tak mnie nienawidził. Jednak na każdym kroku starał mi się udowodnić jak mała według niego jestem. Nie byłam. Musiałam się pozbierać, ruszyć się z miejsca, coś wymyślić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tom podszedł do mnie szybkim krokiem, zapewne widząc, jak się chwieję. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori, co się stało?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przełknęłam ślinę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> Weź. Się. W garść.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jadę do domu - oznajmiłam. Zgarnęłam z blatu kluczyki oraz komórkę. Tom patrzył na mnie ze smutkiem w niebieskich oczach, ale nie próbował mnie zatrzymać. </span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Światła były zgaszone, więc poznałam, iż Lie jeszcze nie wróciła. Bez zastanowienia udałam się do piwnicy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na środku wisiał samotnie worek treningowy. Nie wiele myśląc, zaczęłam w niego uderzać. Nie pięściami. Robiłam wykopy z pół-obrotu, wyprowadzałam ciosy z łokcia i ramion. Wyżywałam się na materiale. Nie zorientowałam się, gdy zaczęłam krzyczeć z frustracji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie byłam <i>smutna</i>. Byłam poważnie <i>wkurzona</i>. Roy zadarł z bardzo niebezpieczną osobą, a Charlesowi nie spadnie włos z głowy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Cios. Kopnięcie. Krzyk. Cios.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zatraciłam się w walce z samą sobą, kiedy ktoś złapał mnie w pasie i odciągnął z łatwością od worka. Poznawałam te ramiona, obejmujące mnie zaledwie parę razy wcześniej. Jednak tym razem tylko spotęgowały moją wściekłość. Próbowałam kopnąć jeszcze parę razy worek w powietrzu, ale Tom konsekwentnie mnie od niego odsunął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Uspokój się - przykazał mi cicho do ucha. Zacisnęłam zęby, lecz wyrównałam oddech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co ty tu robisz? - syknęłam. Przypomniałam sobie, że nie zamknęłam drzwi i zaklęłam pod nosem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zadzwoniłem do Lie, bo chciałem dowiedzieć się czy dojechałaś do domu - wyjaśnił, odgarniając mi włosy z oczu. Przygarnął mnie do siebie. - Powiedziała, że nie wie, ponieważ sama jeszcze nie wróciła. Martwiłem się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Napięcie oraz złość zaczęły powoli się ulatniać. Przestałam się szarpać. Zamiast tego odwróciłam się do niego i przytuliłam mocno. Byłam niższa od niego co najmniej o głowę, więc wtuliłam się w jego tors, obejmując go w pasie. Tom pogłaskał mnie z wahaniem po włosach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chcesz o tym porozmawiać? - spytał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uściskałam go jeszcze bardziej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> ***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poszliśmy do mojej sypialni. Przebrałam się szybko w łazience, a gdy wróciłam, Tom siedział na brzegu łóżka ze zwieszonymi ramionami. Nie miałam pojęcia ile musiało kosztować go to wszystko. Nie chciałam, by przeze mnie cierpiał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przepraszam - przerwałam ciszę, składając ubrania. Przewiesiłam je przez oparcie krzesła i usiadłam ostrożnie obok chłopaka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Za co? - zdziwił się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzruszyłam ramionami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Za wszystko. Zachowuję się jak niepełnosprawna umysłowo, a ty za każdym razem musisz na to patrzeć. Nie rozumiem dlaczego jeszcze nie uciekłeś - dodałam, co miało zabrzmieć żartobliwie, ale wyszło dość gorzko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tom westchnął i objął mnie czule ramieniem. Uśmiechnęłam się pod nosem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori, jesteś na prawdę wspaniałą osobą. Po prostu masz wiele problemów. Rozumiem to, okej? - puścił mnie, by usiąść po turecku na moim łóżku. Zrobiłam to samo, a on ujął moje dłonie w swoje, jak miał to w zwyczaju robić. - Dostrzegam w tobie tak wiele cudownych zalet, podczas gdy ty widzisz jedynie swoje wady. Nie masz mnie za co przepraszać...Lubię spędzać z tobą czas.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Czułam, że - wbrew sobie - zaczynam się rumienić. Tom zaśmiał się i musnął dłonią mój policzek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Widzisz? Nawet teraz to robisz - odparł, zadowolony z siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Robię co?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zachwycasz mnie, na każdym kroku - w jego oczach zamigotały iskierki. - Jesteś silna, inteligentna i piękna, a nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy - potrząsnął z niedowierzaniem głową.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spuściłam wzrok na własne dłonie, splecione przed sobą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To nie brzmi, jakbyś mówił jak do przyjaciółki - stwierdziłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na chwilę zapadła cisza, jednak szybko ją złamał:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy przyjaźń wyklucza coś innego?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> To mnie uderzyło. Tysiące emocji naraz. Dopiero co nauczyłam się mu ufać, nie mogłam być pewna, że mogę to odwzajemnić. Dodatkowo blokowało mnie to, kim byłam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> A na prawdę, na prawdę nie chciałam go skrzywdzić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć - powiedział szybko, speszony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pociągnęłam go delikatnie za rękę. Położyłam się na boku, cała się spinając. Tom położył się niepewnie obok mnie. Wtulił twarz w moje włosy i przytulił mnie do siebie. Pocałował mnie w zagłębienie między szyją, a uchem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dobranoc, Tori - szepnął.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uśmiechnęłam się lekko.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dobranoc, Tom.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYWTDY15lmI1Dlsv6BQ765CfPilDePfnFXoWEsjd0lp7OojFbTgGP_8jcDTSAEWMiqnHjgHjRP8eNQEqIqp24uDaDDysOfT3aiR948nP4K2P-oVeB6XTZ7u2mTKKChKZ6g5o_2ZmHW1A/s1600/tumblr_inline_mo8pi7xliZ1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYWTDY15lmI1Dlsv6BQ765CfPilDePfnFXoWEsjd0lp7OojFbTgGP_8jcDTSAEWMiqnHjgHjRP8eNQEqIqp24uDaDDysOfT3aiR948nP4K2P-oVeB6XTZ7u2mTKKChKZ6g5o_2ZmHW1A/s320/tumblr_inline_mo8pi7xliZ1qz4rgp.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<h2 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*LIE*</span></b></h2>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy skończyłam rozmowę telefoniczną z Tomem zorientowałam się, że jest już późno; zaczęłam się również zastanawiać czy Tori jest już w domu.<br /> - Powinnam już iść, a raczej już na pewno muszę iść - powiedziałam, wstając szybko z kanapy.<br /> - Zostań na noc - zaproponował Dylan, jednak pokręciłam przecząco głową.<br /> Zadeklarował się również, że odwiezie mnie do domu. Odmówiłam, ale i tak nie zwracał uwagi na moje sprzeciwy.<br /> Jechaliśmy drogą oświetloną przez uliczne latarnie i blask księżyca, słuchając nieznanej mi piosenki. Przez szybę widziałam jak miejscowe kluby tętnią życiem, a grupa nastolatków prosi ochroniarza o wejście - tak właśnie wyglądało codzienne nocne życie w Los Angeles.<br /> - Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdybyś spała u mnie w łóżku… nie w wannie - spojrzał na mnie szybko i uśmiechnął dobrze mi znanym uśmieszkiem. Uderzyłam go lekko w ramię, jednak uważając, by nie stracił panowania nad kierownicą.<br /> - Wolę swoje łóżko - odparowałam.<br /> Kiedy już dotarliśmy pod mój dom, podziękowałam Dylanowi za miło spędzony dzień. Teraz również był zadowolony. Pożegnaliśmy się i wysiadłam z samochodu, kierując się do drzwi i szukając po kieszeniach kluczy. Byłam już zmęczona i wyobrażałam sobie jak idę do swojego pokoju, kładę się do łóżka i zapadam w świat Morfeusza. Gdy już wyciągnęłam klucze z przedniej kieszeni, te upadły z brzdękiem na podłogę. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Zanim udam się spać muszę sprawdzić czy z Tori wszystko w porządku, o ile jest w domu.</i> </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po paru minutach w końcu udało mi się wejść do środka. Zdjęłam buty i ruszyłam na górę, oświecając po drodze światło.<br /> - Tori! - krzyknęłam, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi od przyjaciółki. -Cholera jasna, Tori! - wrzasnęłam ponownie. Nie pukając do drzwi jej sypialni, po prostu je otworzyłam.<br /> Stanęłam jak wryta, patrząc na Tori i Toma w łóżku, przytulonych do siebie.<i> Na całe szczęście w ubraniach.</i> Toma najwyraźniej obudziły moje krzyki, bo teraz spoglądał prosto na mnie. Chciałam szybko wyjść, by nie przeszkadzać. Odsuwając się do tyłu, uderzyłam plecami w drzwi z hukiem, przez co obudziła się również przyjaciółka.<br /> - Lie? - zapytała zaspana.<br /> - Cii… już mnie nie ma, nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałam szeptem i, najszybciej jak tylko mogłam, opuściłam pokój.<br /> Dalej w szoku, ale jednak zadowolona, że Tori znalazła <i>kogoś</i>, udałam się do swojego łóżka gdzie szybko odpłynęłam.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Następnego dnia, zaraz po orzeźwiającym prysznicu, udałam się do kuchni. Wyciągnęłam z szafki białą miseczkę, do której nalałam mleka i dosypałam płatki. W progu stała Tori z poważną miną.<br /> - Och, przepraszam, następnym razem zapukam, by wam nie przeszkodzić- zapewniłam z ręką na sercu.<br /> - Nie chodzi o to - odparła, siadając przy stole. - O zlecenie.<br /> Usiadłam na przeciwko przyjaciółki, czekając, aż wyjaśni kolejne zlecenie. Kogo tym razem mam znaleźć i okraść?<br /> - Kolejną ofiarą jest Charles - powiedziała wolno.<br /> Poczułam się, jakbym dostała pięścią w twarz. Charles jest dla mnie jak brat, od niego nauczyłam się hakować systemy, okradać banki...Dzięki niemu jestem geniuszem kodowania.<br /> - Nie przyjęłam tego zadania - ponownie zabrała głos, jednak dalej miałam przed oczami wesołego Charlesa, który zawsze nam pomagał. Kiwnęłam tylko głową, że zgadzam się z jej decyzją. Nie wyobrażałam sobie okraść Charlesa z powodu Roya.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-N1x4THzfNhYCVXxwxLdI1dA9pbuGVtji6chyTEB_H7VPKB0I7cj6VYwezymhmoo8Ym3rOixbwkaccxWeyglxczb6odbxeeCwC435rseqLdvjRjULwYaH-P8xzXnxMZ61_ansBgeN7Q/s1600/11695380_477930712381514_823527939_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-N1x4THzfNhYCVXxwxLdI1dA9pbuGVtji6chyTEB_H7VPKB0I7cj6VYwezymhmoo8Ym3rOixbwkaccxWeyglxczb6odbxeeCwC435rseqLdvjRjULwYaH-P8xzXnxMZ61_ansBgeN7Q/s320/11695380_477930712381514_823527939_n.gif" width="320" /></a></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-----------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Spóźniony o dwa dni rozdział. Nadmiar weny z tamtych dni odgryza się teraz ;-; Mamy jednak nadzieję, że się podoba. Zastanawiamy się czy trochę "nie przymulamy", ale szykujcie się na rozdział trzynasty *niecne uśmieszki* </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Standardowo dziękujemy za każdy komentarz. Nie odpowiadamy na wszystkie, ale czasem czytamy je po parę razy z szerokimi uśmiechami na ustach ^^</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-63183537552945195132015-07-11T07:59:00.001-07:002015-07-11T08:04:53.654-07:00Rozdział 11<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=Mtw-VkBRX60&index=58&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl" target="_blank">Still I Fly</a></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">(Z góry przepraszamy za tego śmiesznego pana mówiącego na końcu piosenki, który bezczelnie przerwał nam nastrój ;-;)</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-----------------------------------------------------</span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"Watch me as I touch the sky</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Still I fly"</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*LIE*</span></h2>
<h2 style="text-align: center;">
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: small;"> Skręciłam w przecznicę kierując się w stronę domu Dylana; tak jak obiecałam mu wczoraj. Jak na razie Roy się nie odzywał więc można było uznać, że jest usatysfakcjonowany zabójstwami oraz pieniędzmi z włamań. Jednak pozostało nam jeszcze osiem zleceń więc prędzej czy później odezwie się ponownie. </span></span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> W telewizji huczało, a bogate ryby wypowiadały się, że zostały bankrutami. Nie jest mi ich żal, zasłużyli sobie. Pewnie dlatego nie mam wyrzutów sumienia kiedy ich okradam. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Słońce z każdą minutą zbliżało się ku zachodowi. Wraz z lekkim wiatrem, który rozwiewał moje włosy, tworzyło przyjemną atmosferę. Przeszłam przez oświeconą lampami ogrodowymi dróżkę i stanęłam przed drzwiami. Zadzwoniłam i nie czekałam długo na odpowiedź. Otworzył mi uśmiechnięty Dylan, po czym zaprosił do środka. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Poczekaj chwilę- poprosił i udał się szybkim krokiem do kuchni. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Stałam w salonie, przypominając sobie ostatnią wizytę u O’Briena. Zaczęłam się rozglądać, przechodząc wolno przez pokój. Duży telewizor i podłączone playstation. Duże szyby i wyjście do ogrodu, w którym znajdował się basen. Najbardziej jednak zwróciłam uwagę na instrument znajdujący się w rogu -gitara. Na samo wspomnienie jak mama uczyła mnie grać, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Wzięłam instrument to rąk i usiadłam na brzegu kanapy. Przejechałam palcami po strunach, a każda wydała dobrze mi znany dźwięk. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Pamiętam jakby to było wczoraj. Siadałyśmy wieczorem na ganek z mamą i grałyśmy, najczęściej utwór “Umbrella”. Zaczęłam grać tak, jak za dawnych lat. Skupiłam się na dźwięku, na rytmie i na chwytach. Poczułam się jak za tych wieczorów. Myślałam, że kiedy otworzę oczy ona będzie obok mnie.</span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Podskoczyłam jak małe dziecko przyłapane na myszkowaniu w nocy, kiedy kątem oka zauważyłam Dylana, opierającego się o framugę. Patrzył prosto na mnie, a w ręku trzymał dwie butelki piwa korzennego. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Nie wiedziałem, że grasz - powiedział zdziwiony. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - odparłam, odkładając instrument na miejsce.</span></div>
<div style="font-weight: normal;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> *** </span></div>
<div style="font-weight: normal;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"><br /></span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Stawiałam ostrożnie każdy krok, powoli posuwając się naprzód. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Mogę już otworzyć oczy? - zapytałam po dłuższej chwili. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Właściwie tak - odpowiedział zadowolony. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Znajdowaliśmy się na dachu. Rozejrzałam się dookoła, zachwycona widokiem West Holywood z takiej wysokości. Dylan usiadł i otworzył piwa, poklepując miejsce obok siebie, zapraszając mnie w ten sposób, bym usiadła. Zabrałam napój i wzięłam łyk, patrząc na zachód słońca. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Zabierasz tu wszystkie swoje dziewczyny? - spojrzałam na niego kątem oka. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Nie, zwykle zabieram je do łóżka - odparł patrząc na mnie poważnie. Jednak jego usta wygięły się w szeroki uśmiech. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Oparłam się o ramię chłopaka i siedzieliśmy w milczeniu. Przechodnie wyglądali jak mrówki, a my byliśmy wielkoludami. W końcu słońce całkiem zaszło za horyzont, zostawiając na niebie księżyc. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Mimo że w Los Angeles było ciepło, to noce bywały chłodne. Dylan zauważył to i nałożył na mnie swoją bluzę. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i przyjść o każdej porze. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Słowa chłopaka wywołały ciepło na moim sercu. Były tylko dwie osoby, a raczej już tylko jedna - Tori </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- która wiedziała o mnie wszystko i wiedziałam, że mogę liczyć na nią w każdym momencie. Jednak zaczęłam ufać Dylanowi. </span></span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Zaczęliśmy zadawać sobie nawzajem pytania, by poznać się lepiej. Nad niektórymi musiałam się trochę zastanowić aby nie powiedzieć za dużo. Z każdą godziną zmieniałam zdanie o nim. Na prawdę się pomyliłam. Przecież on nie może mieć nic wspólnego z wujkiem. </span></div>
<div style="font-weight: normal; text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: small;"> Albo jakimś cudem upiłam się piwem korzennym i zaczęłam wszystkim ufać.</span><br />
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; font-size: medium; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5SmUcxUIzTGE2U9aV0fp2KXt1d4ckruBKRry_posfpHYX8mQsYGUc-TfbC9fAxaQT3nnQHXvT8CXSAKtHTzTzoIU9XgcCSRwGkqU22HjwkrxuHkbVi0rm_VmLMEuQIe7SOb6bBIJtJQ/s1600/11404193_464861400355112_986046997_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5SmUcxUIzTGE2U9aV0fp2KXt1d4ckruBKRry_posfpHYX8mQsYGUc-TfbC9fAxaQT3nnQHXvT8CXSAKtHTzTzoIU9XgcCSRwGkqU22HjwkrxuHkbVi0rm_VmLMEuQIe7SOb6bBIJtJQ/s1600/11404193_464861400355112_986046997_n.gif" /></a></div>
<div style="font-size: medium;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
</h2>
<h2 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></b></h2>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kolejne zlecenie - a nawet <i>trzy</i> zlecenia, ponieważ mogłam wykonać je za jednym razem - było banalne. Po wczorajszym zabójstwie nabrałam dawnej pewności siebie. Lie zrobiła już swoje wcześniej, włamując się do prywatnych grafików moich ofiar oraz czyszcząc im konta. Bez problemu znalazłam opuszczony magazyn, w którym odbywała się na pozór nieszkodliwa partyjka pokera. Załatwiłam sprawę szybko za pomocą niezawodnego rewolweru.<br /> Wyszłam z magazynu, zostawiając za sobą trupy. Włożyłam broń za pasek i przykryłam skórzaną kurtką. Wsiadłam na motor, kiedy w mojej kieszeni rozległ się dzwonek zwiastujący nową wiadomość. Sięgnęłam po butelkę wody, a potem po telefon. Wzięłam spory łyk i prawie się oplułam, kiedy przeczytałam sms-a od Lie. Byłam pozytywnie zaskoczona, ponieważ przyjaciółka w końcu spotkała się z Dylanem z własnej inicjatywy. Uśmiechnęłam się pod nosem.<br /> Wróciłam do domu, jednak ten wydał mi się nagle dziwnie cichy i pusty. Wzięłam szybki prysznic, jak zawsze po morderstwie. Przebrałam się w czarną koszulkę na ramiączkach oraz czarne spodnie, ponieważ zamierzałam poćwiczyć jeszcze w garażu. Jednak wciąż coś nie dawało mi spokoju.<br /> Wczorajsza rozmowa z Tomem.<br /> Zacisnęłam ręce na blacie aż zbielały mi kostki. Oparłam się o płytę, zdając się całkowicie na jej stabilność. Było mi źle, że musiałam go okłamywać, ale nie wyobrażałam sobie powiedzenia wszystkiego prawie nieznajomej osobie. Owszem, lubiłam spędzać z nim czas. Działał na mnie jak nikt inny nawet jeśli nie chciałam przyznać się do tego przed samą sobą. Jednak postawienie całego mojego życia na tak cienkiej szali było szaleństwem. Co nie znaczy, że nie mogłam się z nim spotykać.<br /> Ten chłopak przyciągał mnie do siebie jak magnez. Jego uśmiech, spokojne podejście, błysk w oczach kiedy ze mną rozmawiał.<br /> Odepchnęłam się od blatu i zgarnęłam kluczyki. Ubrałam kurtkę, wzięłam kask, po czym wyszłam, zostawiając za sobą milczący dom.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
Pół godziny później stałam już z zakupami pod domem Toma. Postanowiłam odwdzięczyć się za wczorajszą kawę. A może po prostu chciałam go znów zobaczyć? Odgoniłam od siebie te myśli.<br /> Otworzył mi po paru minutach. Był boso, przecierał zaspane oczy, a włosy miał uroczo zwichrzone po drzemce. Warto było też dodać, iż był bez koszulki. Nie należałam do tych dziewczyn, które mdleją na widok umięśnionej klaty, lecz nie mogłam też narzekać na widoki.<br /> - Tori? - zapytał zdziwiony, ale i szczęśliwy.<br /> - Obudziłam cię?<br /> - Miałem właśnie wstać, wchodź.<br /> Minęłam go w progu, spoglądając ze zdziwieniem na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Natychmiast zrozumiałam, że odsypiał noc. Uśmiechnęłam się złośliwie.<br /> Położyłam zakupy na blacie w kuchni, uważnie się mu przyglądając. Tylko siłą woli powstrzymywał się od ziewania. Siedział przygarbiony, ale wodził za mną wzrokiem kiedy myślał, że nie patrzę. Miałam ochotę się roześmiać.<br /> - Masz strasznego kaca - powiedziałam w końcu. Spojrzał mi w oczy, gdy zrozumiał, że został przyłapany. Uśmiechnął się sennie i podparł głowę na ręce.<br /> - Przyszłaś zrobić mi kolację?<br /> Przytaknęłam, rozpakowując zakupy.<br /> - Zadośćuczynienie za wczorajsze pączki.<br /> - Chyba powinienem ci je częściej przynosić skoro na drugi dzień mam cię mieć w swojej kuchni - puścił mi oczko.<br /> Z gardła wyrwał mi się śmiech, więc natychmiast zasłoniłam usta dłonią. Jego uwagi były tak absurdalne, że nie mogłam reagować inaczej. Odwróciłam się szybko, udając, że czegoś szukam, by nie widział jak mnie rozbawił.<br /> Sięgnęłam po deskę i zaczęłam kroić pomidory. Przez chwilę pracowałam w ciszy, a on tylko na mnie patrzył. Czułam jego wzrok na sobie, boleśnie odczuwalny. Wiedziałam, że obserwuje moje dłonie, w których trzymałam nóż. Nie byłam do tego przyzwyczajona. W końcu rzuciłam mu spojrzenie z nad warzyw.<br /> - Swoją drogą często przyjmujesz gości w bokserkach? - wrzuciłam do ust kawałek papryki.<br /> - Czujesz się skrępowana? - rzucił, komicznie poruszając przy tym brwiami.<br /> Wywróciłam oczami. Wrzuciłam do rondelka to, co już posiekałam. Usłyszałam jak Tom wchodzi ze śmiechem po schodach, by się ubrać. Zamyśliłam się na chwilę, szatkując zioła, gdy poczułam na sobie jego ręce. Podskoczyłam przestraszona. Nawet nie słyszałam, gdy wrócił.<br /> - Miałeś tak nie robić, pamiętasz? - syknęłam.<br /> Zaśmiał mi się cicho do ucha, ja poczułam gęsią skórkę na ramionach. Zacisnęłam zęby.<br /> - Wybacz, lubię obserwować jak reagujesz.<br /> Odwróciłam się do niego i natychmiast tego pożałowałam. Nasze twarze dzieliło na prawdę nie wiele. Zaklęłam w myślach; zrzuciłam jego ręce z talii.<br /> - Bawią cię moje instynkty samozachowawcze? - spytałam z niedowierzaniem.<br /> - Tori, nie śmieję się z ciebie - wyjaśnił, już poważny - Zastanawiam się tylko dlaczego nikogo do siebie nie dopuszczasz.<br /> <i>Już cię do siebie dopuściłam</i>, pomyślałam gorzko.<br /> - To, że nie lubię dotyku z zaskoczenia, nie znaczy, że nikogo do siebie nie dopuszczam - odparłam żałośnie. Odwróciłam się do niego plecami, zmuszając, by w końcu się ode mnie nieco odsunął. - Wyrobiłam sobie pewne odruchy i czuję się z tym bezpieczniej. Potrafię zadbać sama o siebie - dodałam z goryczą.<br /> Tom westchnął.<br /> - Nie twierdzę, że to źle.<br /> - Wiem.<br /> Czułam jak przysunął się bliżej. Podchodził do mnie jak do dzikiego zwierzątka, które może spłoszyć się przy gwałtowniejszym ruchu. Następnie, bardzo, bardzo delikatnie, objął mnie. Spięłam się jak struna. A później przypomniałam sobie, że zawsze był dla mnie delikatny. Przypomniałam sobie uśmiechy, przypadkowe muśnięcia dłoni. Rozluźniłam się. Mieszałam cały czas coś w garnku, ale byłam świadoma jego ramion.<br /> - Widzisz? - szepnął mi do ucha. - Nie jest tak źle, prawda?<br /> - Nie - przyznałam. Niepewnie oparłam głowę na jego torsie. Wyczułam, że się uśmiecha, więc i ja pozwoliłam sobie na ten gest. Nie czułam się źle, mogłam mu zaufać.<br /> - Obiecuję, że nie będę robił nic bez twojej zgody - ciągnął szeptem, przytulając mnie do siebie jak kruchą figurkę. - Ale przyzwyczaj się do takich gestów. Chciałbym móc cię przytulać - odgarnął mi włosy na bok, po czym złożył delikatny pocałunek na moim policzku, ledwie muskając przy tym skórę wargami - i całować w policzek lub we włosy. Jak przyjaciółkę, rozumiesz?<br /> Kiwnęłam głową, niezdolna wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Obrócił mnie do siebie i spojrzał mi w oczy.<br /> - Nigdy nie zrobił bym ci krzywdy.<br /> Zapewniłam go samym uśmiechem, że wiem to doskonale. Również się uśmiechnął.<br /> - To dobrze, Tori.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
Godzinę później jedliśmy już kolację i śmialiśmy się z własnych kiepskich żartów. Nawiązałam z nim swego rodzaju więź. Bardzo przyjacielską więź.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Powinniśmy się gdzieś wybrać całą czwórką - rzuciłam, wkładając do ust nawinięty na widelec makaron. - Ty, Dylan, ja i Lie. Ostatnio spędzam z nią za mało czasu - przyznałam smutno.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknął zgodnie.</span><br />
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nagle w mojej kieszeni odezwał się telefon. Przeprosiłam i wyszłam na zewnątrz, ponieważ sms był z zastrzeżonego numeru. Miałam wyjść przed dom.<br /> Na werandzie Toma leżał lśniący, srebrny dyktafon. Zaczerpnęłam tchu i odtworzyłam wiadomość. Rozejrzałam się niespokojnie czy posłaniec jeszcze gdzieś się czai.<br /> - <i>Wykonałyście już cztery zlecenia</i> - z małego głośnika popłynął głos Roy’a. - <i> Imię waszej piątej ofiary to Charles Butler.</i><br /> Dyktafon wypadł mi z ręki. Poczułam jakbym dostała w pięścią brzuch. Chwilowo zabrakło mi tlenu, a w głowie kołatała mi się tylko jedna myśl:<br /> <i> Ze wszystkich ludzi na świecie, dlaczego to musi być on?</i></span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi6nxhdcI8iThXJTQxarcGIk9wSNONr6uzds8QwuqowBtCP5hpwFv-RuX6XAuw5K5WHiXqNGWoJldqlDEjEhB9_kT8Js0rIo5TFOrZEOqkYgFftV6goCe7qrPJSfgSh0SGSxZURgSTkA/s1600/tumblr_mctwrsGB0V1rxfug7.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi6nxhdcI8iThXJTQxarcGIk9wSNONr6uzds8QwuqowBtCP5hpwFv-RuX6XAuw5K5WHiXqNGWoJldqlDEjEhB9_kT8Js0rIo5TFOrZEOqkYgFftV6goCe7qrPJSfgSh0SGSxZURgSTkA/s320/tumblr_mctwrsGB0V1rxfug7.gif" width="320" /></a></div>
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
</h2>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-57930932509398611872015-07-06T03:49:00.002-07:002015-07-06T04:02:46.400-07:00Rozdział 10<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=omuYo49_SOQ&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl&index=35" target="_blank">Whispers in the dark</a></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">"When darkness comes I'll light the night with stars </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Hear the whispers in the dark"</span></b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></b></h2>
<div>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Obracałam w ręku srebrny dyktafon. Siedziałam na skraju łóżka, wpatrując się w urządzenie nieobecnym wzrokiem. Nie musiałam odtwarzać nagrania po raz kolejny, znałam je już na pamięć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Naszym pierwszym celem był Lucas Perry. Roy był mu dłużny sporo pieniędzy, więc to jego należało wyeliminować pierwszego. Lucas miał dopiero dwadzieścia cztery lata, a już popadł w narkotyki, hazard i alkohol. Typ, który odda wszystko za działkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ścisnęłam dyktafon w dłoni. Zebrałam się w sobie i podeszłam do szafy. Z jej wnętrza wygrzebałam ciężki kufer. Znajdował się w nim mój cały sprzęt: rewolwery, łuk, strzały, zapasowe groty, miałam tam nawet porządny karabin oraz mnóstwo amunicji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tej wiadomości nie zamierzałam zniszczyć. Położyłam dyktafon pośród magazynków, wpierw wyjmując mały, podręczny pistolet. Przyjrzałam mu się uważnie, zważyłam w dłoni. Dawno nie trzymałam w ręce żadnej porządnej broni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Razem z Lie przygotowywałyśmy się do zlecenia niemal cały dzień. Wyszukała nam sprzęt, dzięki któremu będziemy mogły pozostawać w kontakcie. Wgrała mi w komórkę dokładny GPS, by mogła mnie łatwo znaleźć w razie nieprzewidzianego wypadku. Zapewniła nam mnóstwo innych rzeczy, których nawet nie potrafiłam wymienić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zupełnie jak za dawnych czasów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Byłam już prawie gotowa - w srebrnej, obcisłej sukience. Włosy miałam spięte, a w wysokich botkach tkwił niezmiennie mój niezastąpiony nóż. Włożyłam jeszcze tylko pistolet do podręcznej torebki-koperty i mogłam iść.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie zapukała do drzwi mojej sypialni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jesteś gotowa? - zawołała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknęłam sama sobie, by się upewnić. Nie mogłam się teraz wycofać. Musiałam być silna.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Już idę - odparłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przystanęłam przed lustrem. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, lecz bez przekonania. Chciałam dodać sobie otuchy, ale nie łatwo wrócić do czegoś, na co nie miało się już ochoty.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiedy zginęli nasi rodzice, byłam gotowa ich pomścić. Jednak gdy przestałam szukać zadośćuczynienia, trudno było mi się przyznać do porażki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Może już czas się podnieść.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zajechałyśmy pod klub. Lie spojrzała na mnie zaniepokojona.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pamiętasz plan, tak? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Oczywiście.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odetchnęła. Wyglądała na bardziej zdenerwowaną niż ja.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Powodzenia, Tori - powiedziała mi jeszcze na pożegnanie, starając się jakoś mnie pocieszyć. Wysiadłam z samochodu, myśląc, że jeśli tylko zostanę sobą, powodzenie nie będzie mi nawet potrzebne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> To była jedna z tych dyskotek w Los Angeles, na którą wystarczy podrobiony dowód, ponieważ nikt nie przejmował się zasadami, dopóki ich złamanie nie groziło poważnymi kłopotami. Weszłam bez problemu, choć teoretycznie byłam jeszcze niepełnoletnia. Muzykę bardziej czuło się w kościach, niż słyszało, a mimo tego i tak boleśnie raniła moje czułe bębenki. Rozejrzałam się szybko. Przyjaciółka zapewniła mnie, że szybko znajdę swój cel. Na razie wydawało mi się to mało realne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie - powiedziałam do głośniczka wpiętego do mojej broszki. - Jak, do cholery, mam go znaleźć wśród tylu ludzi?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chwila - odpowiedziała do słuchawki. Po krótkiej ciszy, wydała tryumfalny okrzyk. - Włamałam się do kamer klubu, zaraz powiem ci gdzie mniej więcej jest. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pokierowała mnie prosto do baru. <i>A to ci niespodzianka.</i></span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Szybko zauważyłam go przy kieliszku; wyglądał jakby dopiero co wrócił w biura i starał się na szybko zmienić strój. Miał potargane włosy, wygniecioną koszulę i krawat luźno zawieszony na szyi. Podeszłam kocim krokiem oraz przylepionym do twarzy sztucznym uśmiechem. Przystanęłam za nim i nachyliłam się nieco.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co taki dżentelmen jak pan, robi tutaj sam? - spytałam.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odwrócił się do mnie zdziwiony. Widać, że był już trochę wstawiony, powinno pójść gładko.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chce mi pani potowarzyszyć? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Odwzajemniłam gest i przysiadłam się naprzeciwko. Lucas od razu zamówił drinka dla mnie oraz dla siebie, odstawiając wcześniejszy trunek, który - jak podejrzewałam - był o wiele mocniejszy. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przez chwilę prowadziliśmy niezobowiązującą rozmowę, przy czym jego konwersacja opierała się głównie na przysuwaniu się do mnie coraz bliżej. Gdy jego ręka wylądowała na moim kolanie i zaczęła sunąć do góry wzdłuż uda, musiałam powstrzymać chęć połamania mu wszystkich palców. Kolejno zamawiał dla nas drinki, lecz nie wiedział, że pije sam. Kiedy tylko nie patrzył, wylewałam alkohol za siebie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam szum w słuchawce. Przeprosiłam go na chwilę i odeszłam na bok.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Długo to jeszcze potrwa? Muszę wiedzieć kiedy podstawić samochód - poinformowała mnie przyjaciółka. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Będę gotowa za trzy minuty - zapewniłam. Kątem oka zauważyłam jak Lucas wsypuje mi coś do kieliszka. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba się nim zająć.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wróciłam do baru. Chwyciłam go za dwa końce krawata i przyciągnęłam do siebie. Położył ręce na mojej talii, a mnie aż skręciło z obrzydzenia. Poprowadziłam go do tylnych drzwi klubu. Wyszliśmy na zewnątrz, a ja mogłam znowu odetchnąć świeżym, nocnym powietrzem. Lucas popchnął mnie bezceremonialnie na ścianę, a jego ręce zaczęły dźwigać moją sukienkę. Miał z tym dość duże trudności, ze względu na to, że specjalnie wybrałam taki materiał. Był tak pijany, że nie zauważył kiedy wyciągnęłam rewolwer z torebki. Zaczął całować moją szyję i zsuwać usta niżej, gdy przyłożyłam mu lufę do piersi, centralnie w miejscu serca. Spojrzałam znudzona na zegarek. Lubiłam wielkie wejścia, więc wystrzeliłam, kiedy minęły dokładnie trzy minuty od rozmowy z Lie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przedziurawiłam mu serce z kamienną miną.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyznę odrzuciło do tyłu. Jego krew spryskała mi ubranie, szyję i policzki. Upadł na ziemię z wybałuszonymi oczami. Wykrwawiał się dość szybko. Przewróciłam go kopniakiem na bok.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie martw się, zaraz będzie po wszystkim - zapewniłam go beznamiętnym tonem. Sięgnęłam mu do kieszeni. Miał tam dokumenty oraz kluczyki do samochodu. Z drugiej kieszeni wyciągnęłam zwitek banknotów. Roy dał mi szczegółowe informacje co do pieniędzy. Kolejnym kopnięciem przewróciłam go znów na plecy i pomachałam pieniędzmi przed nosem, z uśmiechem. - Pan Cruger pozdrawia.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam silnik samochodu. Lie zatrzymała pojazd przed zaułkiem i otworzyła mi drzwi. Przyjrzałam się z przechyloną głową trupowi, oceniając swoje dzieło. Następnie wyprostowałam się i wsiadłam do auta.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wstałam punkt ósma. Mój plan był prosty - spróbować się zrelaksować.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Włożyłam płytę do odtwarzacza i podkręciłam głośność. W głośnikach rozbrzmiała muzyka mojego ulubionego zespołu - Fall Out Boy. Lie wyszła wcześniej do banku dopełnić formalności związane ze zleceniem więc nie musiałam obawiać się, że ją obudzę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyciągnęłam przybory do malowania. Położyłam czyste płótno na sztaludze, podwinęłam rękawy koszuli i zaczęłam tworzyć. Malowanie pomagało mi się wyładować. Rzucałam farby na płótno niemal po każdym zleceniu, mogłam wtedy pomyśleć.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zamarłam, z ręką nad obrazem. Lie nie musiała dzwonić, miała klucze. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odłożyłam słoiczek z farbą i wytarłam ręce w jeansy. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Toma, stojącego na werandzie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jestem zajęta - przywitałam go.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wiem. Dlatego przyniosłem to - pomachał mi przed nosem papierową torbą ze Starbucks oraz różowym pudełkiem.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pączki i kawa? - upewniłam się. Udałam, że się namyślam, po czym otworzyłam szeroko drzwi. - Wejdź, poddany i połóż ofiarę na stole w kuchni.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam jego wesoły śmiech. Wszedł do środka i skierował się do wytyczonego miejsca, a ja podążyłam za nim.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przystanął przed sztalugą. Przeklęłam brzydko w myślach za to, że zapomniałam ją zasłonić.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tym się zajmujesz? Malujesz? - spytał, przyglądając się obrazowi. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ściągnęłam płótno i odłożyłam je na bok. Czułam jakbym obnażyła przed nim duszę - to co malowałam, pochodziło z jej wnętrza.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To jak bieganie, rozumiesz? Pozwala mi zapomnieć i się wyładować.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przytaknął.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nabrałam powietrza, uśmiechnęłam się radośnie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chodźmy na werandę - zaproponowałam. - Nie lubię zimnej kawy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Już chciałam go wyminąć, kiedy złapał mnie delikatnie za przeguby dłoni. Nachylił się lekko, a po twarzy błądził mu uśmiech. Wstrzymałam przez chwilę oddech i od razu skarciłam siebie, że on potrafi wywoływać u mnie takie reakcje. Uniósł jedną rękę i wysunął mi coś z koka. Potrząsnął mi tym przed oczami, wciąż się uśmiechając.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ciekawe miejsce na przechowywanie przyborów.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wywróciłam oczami, odbierając mu pędzel. Wpięłam go w kok, ponieważ tak po prostu robiłam malując. Miałam go pod ręką, fryzura się trzymała, a może po prostu byłam zbyt roztrzepana. W każdym razie uznałam, że nie należy mu się wyjaśnienie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyszliśmy na zewnątrz i zajęliśmy miejsce przy szklanym, kawowym stoliku, który niegdyś wyniosłyśmy tu z Lie. Jedliśmy pączki, piliśmy kawę, a słońce grzało przyjemnie w plecy. Zdałam sobie sprawę, że lubię z nim rozmawiać. Był jedyną osobą, poza Lie oczywiście, z którą <i>potrafiłam </i>nawiązać normalną konwersację. Mogłam po prostu przestać myśleć na chwilę o problemach i skupić się na sobie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz śmiałam się tak otwarcie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> A potem, jak zwykle, wszystko runęło jak niestabilny domek z kart.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Słyszałaś o morderstwie przy jednym z klubów? - upił łyk swojej kawy.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Serce zaczęło bić mi szybciej.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tak - odparłam krótko i skubnęłam pączka, by dostać chwilę czasu. - Podejrzewają kogoś?</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie, sprawca był zbyt uważny. Z resztą - otrzepał palce z lukru - Lucas miał wielu wrogów.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał tak niewinnie. <i>Był </i>tak niewinny. Serce mi się krajało, kiedy musiałam go okłamywać.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mam nadzieję, że złapią tego kto to zrobił - powiedziałam, z fałszywym, </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">współczującym uśmiechem.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmG954Qq-XStFpM3V6WZ-5Ki_5AzEj0R0EbfA_TUI1KGilZQXAdKa3rwCrrwtD0sEVZeZo73I4MjiwNQfmfQNzjKzB1XnSgbyl5oLZklcYXbHSh6sgDUj4RlksftU70lrLZLsUjsCTkA/s1600/tumblr_mcxpqwRhdD1r8cy7do1_r1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmG954Qq-XStFpM3V6WZ-5Ki_5AzEj0R0EbfA_TUI1KGilZQXAdKa3rwCrrwtD0sEVZeZo73I4MjiwNQfmfQNzjKzB1XnSgbyl5oLZklcYXbHSh6sgDUj4RlksftU70lrLZLsUjsCTkA/s320/tumblr_mcxpqwRhdD1r8cy7do1_r1_500.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span><br />
<h2>
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*LIE*</span></b></h2>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /><br /> Siedziałam w czarnym samochodzie, mając idealny widok na bank. Trzymałam na kolanach laptop, a na siedzeniu obok - notebook. Wolałabym przeprowadzić całe włamanie w domu, ale muszę monitorować czy wszystko działa jak należy. Banki mają idealne zabezpieczenie, ale nawet w takim można znaleźć małą lukę, którą można wykorzystać na różne sposoby. Spojrzałam na ekran myśląc o tych wszystkich bogaczach, którzy stracą swój dobytek. Włamałam się do kamer z budynku oraz miejskich podkładając wczorajsze nagranie. Następnie, po wpisaniu paru linijek kodu, zawiesiłam system, a pieniądze zaczęły przelewać się na konto Roya. Wpatrywałam się w wnętrze banku, które ledwie widziałam. Czekałam na zamieszanie. Podskoczyłam na siedzeniu, kiedy komórka zaczęła dzwonić, a na ekranie pojawił się numer Dylana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odebrałam, wciąż obserwując budynek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, jesteś dzisiaj zajęta? - zapytał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W końcu zaczęło się - ludzie zaczęli panikować i wybiegać z banku, a alarm wył, informując o włamaniu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Umh… tak - odpowiedziałam, trzymając telefon między uchem a ramieniem. Została jeszcze minuta do przelania całej kwoty na konto. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wpadniesz jutro do mnie? Chciałbym pogadać jak przyjaciel z przyjaciółką.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Bank został pusty. Wyszłam z systemu, nie pozostawiając jakichkolwiek śladów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tak, tak - odpowiedziałam szybko, przypominając sobie o rozmowie Z trzy przecznice stąd można było już usłyszeć ryk syren policyjnych. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon do schowka. Schowałam sprzęt do torby. Radiowóz był już cholernie blisko. Odpaliłam samochód i wyjechałam ostrożnie, chcąc nie zwracać na siebie uwagi. W samą porę zdążyłam opuścić niebezpieczne terytorium. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaparkowałam samochód na podjeździe i zabrałam swoje rzeczy. Skierowałam się do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu na ganku siedziała Tori wraz z Tomem, zajadający się pączkami i kawą. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cześć, Lie - przywitał się chłopak. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cześć, Tom.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na przyjaciółkę, która przyglądała mi się bacznie. Kiwnęłam prawie niewidocznie, dając znak, że już wykonałam zlecenie. Tori dostrzegła gest i uśmiechnęła się smutno. Udałam się</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> do pokoju zostawiając parę przyjaciół samych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2p_woubQHkFzEvJKwGCtv-iem9cARaX6itcZOeCvXE9i0RG67K6HvwQ1D2PU2TZKf-sV7Y7FsyVQL5DgOQId6AjaNKg5qIMwYTsPJ7rLbbDKKbRlCLOICpgr56r6lMeeYXIYhMtHWZQ/s1600/takise.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2p_woubQHkFzEvJKwGCtv-iem9cARaX6itcZOeCvXE9i0RG67K6HvwQ1D2PU2TZKf-sV7Y7FsyVQL5DgOQId6AjaNKg5qIMwYTsPJ7rLbbDKKbRlCLOICpgr56r6lMeeYXIYhMtHWZQ/s320/takise.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
------------------------------------------------------------------------------------<br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Wiemy, że jest za mało Toma i Dylana, ale ciężko jest zrobić rozdział o przyzwoitej długości, pisany na dwie osoby i w miarę ogarnięty, by opisać wszystkie wydarzenia. Przepraszamy! Od następnego będzie już więcej naszych chłopców ;u;</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">~Autorki</span><br />
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-59224391061664334272015-07-01T18:47:00.000-07:002015-07-02T02:21:37.234-07:00Rozdział 9<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=90mzH1kvznQ&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl&index=38" target="_blank">Candles</a></span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"That boy take me away, into the night.</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Out of the hum of the street lights and into a forest."</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<b><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*TORI*</span></b></h2>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b>Nowy York, sześć lat temu</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Naciągnęłam strzałę na cięciwę. Wymagało to ode mnie dużego wysiłku. Ręce mi zadrżały, cięciwa puściła, a grot chybił celu. Opuściłam łuk, zagryzając ze złości zęby.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wolę rewolwer - wycedziłam, ale sięgnęłam po kolejną strzałę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Charles podszedł do mnie z założonymi rękami. Wyglądał na niezwykle rozbawionego. Uniósł mi lekko łokieć, przesunął moją lewą nogę nieco bardziej do przodu i usztywnił kolano. Naprowadził łuk na cel.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Spróbuj teraz. Napnij mięśnie. Trzymaj postawę. Wysil się, księżniczko! - polecił surowo.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zła na samą siebie, że mi się nie udaje oraz na Charlesa, za jego pretensjonalny ton, wypuściłam strzałę. Przebiła kukłę na wylot i wbiła się w drewniany pal po drugiej stronie. Chłopak zagwizdał z podziwem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Bardzo dobrze - pochwalił mnie, szczerząc zęby. - Co zrobiłaś? - spytał jak nauczyciel, którzy szczyci się znajomością poprawnej odpowiedzi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Strzeliłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie. Co zrobiłaś, by się <i>zmotywować.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Wyobraziłam sobie, że jesteś tą kukłą.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzięłam głęboki oddech i powoli opuściłam łuk.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wkurzyłam się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poklepał mnie po ramieniu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Doskonale, księżniczko. Pamiętaj, do działania napędzają trzy rzeczy: strach, zemsta i miłość.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Parsknęłam śmiechem, lecz poczułam, jakbym dostała pięścią w brzuch.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - W zupełności zadowolę się tylko tym drugim - odparłam gorzko, odwracając wzrok.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zapadła cisza. Oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Hej, Charlie! - krzyknęła Lie, która siedziała z tyłu sali przed komputerami. - Chyba się włamałam!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Już idę, księżniczko! - odkrzyknął. Zanim jednak odszedł, posłał mi smutne spojrzenie, mówiące, iż dla mnie już za późno.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Już miałam podejść do Toma, kiedy skręciłam w ostatnim momencie. Obrałam sobie miły, ciemny kąt i planowałam zaszyć się tam dopóki nie wróci Lie. Chętnie odjechałabym sama, lecz przeszkadzał mi fakt, że nie potrafiłam jeździć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nagle czyjeś silne ręce objęły mnie w talii i odciągnęły delikatnie od zamierzonego kierunku. Niemal bez zastanowienia uderzyłam napastnika łokciem w żebra. Obróciłam się, gotowa złamać śmiałkowi nos, ale zatrzymałam rękę, widząc jak Tom próbuje nie zwijać się z bólu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chodziłaś na kurs samoobrony? - wykrztusił.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie podchodź do mnie od tyłu - syknęłam.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A jak mam do ciebie podchodzić? - spytał zaczepnie. Spiorunowałam go wzrokiem, ale komentarz bardziej mnie rozbawił, więc niezbyt mi to wyszło. Bardzo chciałam udać się do tego kąta i przeczekać to wszystko. To nie tak, że nie potrafiłam się bawić. Lubiłam imprezy, stanowiły dobre oderwanie od rzeczywistości. Jednak teraz, kiedy wrócił Roy, nie myślałam o dobrej zabawie. Tom, jakby czytał mi w myślach, wziął mnie pod ramię i pociągnął za sobą. Zaczęłam protestować. - Chyba nie chcesz tam iść - odparł tylko.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co? Dlaczego? - odwróciłam się szybko. Kiedy grupka ludzi przesunęła się nieco w prawo, dostrzegłam obściskującą się namiętnie parę. - Fuj. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tom uśmiechnął się z miną "a nie mówiłem?". Rozejrzał się dookoła. Wszyscy byli zajęci sobą. Poprowadził mnie w stronę tylnych drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz; muzyka stała się nieco przytłumiona. Srebrna tarcza księżyca, doskonale widoczna na czystym niebie, rzucała światło na cały ogród. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czekaj - zatrzymałam się. - Gdzie idziemy?</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zobaczysz.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Złapał mnie za rękę i zaczął biec. Adrenalina wstąpiła w moje żyły. Biegliśmy, czasem się potykając oraz chichocząc. Tom wspiął się na ogrodzenie i bez problemu je przeskoczył. Chciał mi pomóc, jednak zrobiłam to równie zwinnie sama, lądując na równych nogach. Poprowadził mnie w stronę plaży. Byłam szczęśliwa, móc wyrwać się z tamtego tłoku. Położyłam się na plecach, na wciąż ciepłym piasku. Chłopak położył się obok mnie. Przez chwilę panowała cisza, ponieważ zapatrzyliśmy się w niebo. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie wiadomo dlaczego, zachciało mi się płakać. Nie pamiętałam kiedy po raz ostatni patrzyłam w gwiazdy niczym się nie martwiąc. Zapomniałam o Roy'u, widząc jasne konstelacje. Przypomniałam sobie jak kładłam się na trawie w Nowym Yorku jako mała dziewczynka i uczyłam się różnych gwiazdozbiorów z rodzicami. Robiłam to nawet tuż po tragedii, lecz już coraz rzadziej. Odkąd stałam się Tori, nie spojrzałam tak na niebo ani razu.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Coś się stało? - zaniepokoił się Tom. - Chcesz wrócić?</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie - zaprotestowałam ze ściśniętym gardłem. Natychmiast się opanowałam. - Po prostu nie pamiętam kiedy po raz ostatni patrzyłam na gwiazdy w ten sposób. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uśmiechnął się krzepiąco. Wskazał palcem na jakiś gwiazdozbiór.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To Mała Niedźwiedzica.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zdusiłam śmiech.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wcale nie, to Strzelec.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zmarszczył brwi. Wyglądał na skonsternowanego. Zaraz jednak wybuchnął śmiechem, przyznając się do porażki. Sięgnęłam po jego dłoń i naprowadziłam go na inny gwiazdozbiór: - To Koziorożec, a właśnie to - przesunęłam nasze złączone dłonie nieco w lewo - jest Mała Niedźwiedzica.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pokazałam mu jeszcze parę mniejszych konstelacji, kiedy zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go niechętnie z kieszeni i podniosłam się do pozycji siedzącej, by odebrać. Po drugiej stronie odezwała się wkurzona Lie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jedziemy do domu, zamówiłam taksówkę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Coś się dzieje? - brzmiała na naprawdę złą.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wszystko się dzieje - odparła. - Wracasz ze mną?</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnęłam ciężko.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Oczywiście, poczekaj na mnie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Tom przyglądał mi się uważnie. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Już jedziesz? - usłyszałam nutkę smutku w jego głosie. Skinęłam, chowając telefon z powrotem. Wstał, a następnie pomógł mi. Potknęłam się niezdarnie, prawie na niego wpadając. Zaraz się odsunęłam, czując, jak płoną mi policzki. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Było miło - powiedziałam zgodnie z prawdą.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uśmiechnął się. Ukłonił się żartobliwie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Cała przyjemność po mojej stronie, panno Starkweather.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spuściłam głowę, kryjąc uśmiech.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - I przepraszam, że cię zaatakowałam.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnął teatralnie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chyba mi się należało.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nazajutrz zebrałam się w sobie. Wzięłam głęboki wdech i poszłam po wskazówkę co do pierwszego zlecenia.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQLFnpZN1b2jTiY8v5YnzqdoydOAX8pc5JmI2LTguCdqSFcEpaJm8I8kciSc9zLrqAe1qgaFKR0c5tesIVLd6jjx2eQMEgECqF1bcr7UUXd4uZYaoOsN-s25q9KLr-S3W3n3NmR-oOXA/s1600/giphy+%25281%2529.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="140" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQLFnpZN1b2jTiY8v5YnzqdoydOAX8pc5JmI2LTguCdqSFcEpaJm8I8kciSc9zLrqAe1qgaFKR0c5tesIVLd6jjx2eQMEgECqF1bcr7UUXd4uZYaoOsN-s25q9KLr-S3W3n3NmR-oOXA/s320/giphy+%25281%2529.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span><br />
<h2>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;">*LIE*</span></h2>
</div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Utarłam brudne ręce z pomidora do fartuszka w kratę i wrzuciłam pokrojone już warzywo na omlet, który skwierczał na patelni. Oparłam się o marmurowy blat, patrząc na tarczę zegara. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Minęły dokładnie dwadzieścia trzy minuty odkąd Tori wyszła po wskazówkę. Dziś pierwsze zlecenie. Nie wiedziałam co zamierza Roy, ale czułam, że będziemy mieć ręce pełne roboty. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przeczesałam odruchowo włosy palcami, zatrzymując się na małym tatuażu z tyłu szyi - małym, czarnym krzyżyku. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wczorajszy plan nie wypalił. Poddałam się, postanowiłam, że będę obserwować Dylana. <i>Może zrobi jeden, fałszywy ruch.</i> Przez ten czas, odkąd się poznaliśmy, zdążyłam go nawet polubić. Miał w sobie to coś, za co nie można go nienawidzić. Jednak ta rozmowa z wujem była dosyć dziwna.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ponownie spojrzałam na zegar - trzydzieści sześć minut. Bałam się o nią, chociaż wiedziałam, że potrafi się doskonale bronić. Przecież zabijała...ale jednak nie wiedziałam, do czego może być zdolny Cruger.</span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zrzuciłam gotowy omlet na talerz i zasiadłam do stołu. Nie miałam zbytnio ochoty na posiek, lecz od wczoraj zjadłam jedynie chińszczyznę, więc próbowałam na siłę spożyć przynajmniej kawałek. Usłyszałam otwierane drzwi wejściowe i ciche kroki przyjaciółki. Wstałam szybko, a Tori weszła do kuchni z kamienną miną. Nie potrafiłam określić czy jest źle, czy może jest bardzo źle. Podeszłam do niej i przytuliłam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Damy radę - szepnęłam, a ta, przyznając mi rację, kiwnęła głową i uśmiechnęła się słabo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Musimy... - przerwała, patrząc na mój wibrujący telefon, znajdujący się na blacie. - Odbierz. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnęłam; odebrałam połączenie od Dylana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czy jesteś dzisiaj zajęta? - zapytał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> W sumie chciałabym na chwilę wyrwać się z tego bagna. Wczoraj poszłam jedynie ze względu na Tori, by mogła spotkać się z Tomem, gdyż dobrze wiedziałam, jak na nią działał. No i również z powodu próby zhakowania telefonu Dylana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie - odparłam krótko po chwili ciszy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Więc idziemy się dziś przejść - jego głos wskazywał na to, że jest w dobrym humorze. - Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jasne, czemu nie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie zaciekawiona. Kiedy skończyłam rozmowę zabrałam talerz i wyrzuciłam jego zawartość do kosza.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spacerowaliśmy po Los Angeles zajadając się watą cukrową. Dylan wziął kawałek z mojego przysmaku po czym zaczął się delektować jego słodkim smakiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Twoja jest lepsza - odparł ze zdegustowaną miną. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zabrałam kawałek z jego waty i powiedziałam z udawaną powagą: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Masz rację, moja jest lepsza. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaśmialiśmy się głośno, a pojedynczy przechodnie rzucili nam dziwne spojrzenie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Czemu wczoraj wyszłaś tak szybko? - przerwał milczenie, które z każdą sekundą stawało się coraz cięższe. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Źle się poczułam. Poza tym, z tego co widziałam, byłeś zajęty niezłym towarzystwem - posłałam mu sójkę w bok. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To tylko przypadkowe dziewczyny... - urwał, gdy usłyszeliśmy jak ktoś wykrzykuje jego imię. Odwróciliśmy się w tym samym czasie, słysząc ponowne nawoływania:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dylan! - krzyczała jedna z dziewczyn. Miała na oko z szesnaście lat, brązowe krótkie włosy i wyglądała na na prawdę szczęśliwą, że udało jej się złapać idola. Koleżanka obok niej również była podekscytowana. Dylan uraczył ich swoim najlepszym uśmiechem i przytulił każdą. Kochał swoich fanów - można to było łatwo wywnioskować z jego zachowania. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mogę zdjęcie? - zapytała druga fanka, która do tej pory stała bez słowa. Odsunęłam się do tyłu, nie chcąc przeszkadzać, ale poczułam jak dziewczyna łapie mnie lekko za nadgarstek. - Ty również, proszę. Chciałabym mieć też zdjęcie z dziewczyną Dylana - powiedziała słodkim głosem, trzymając w ręku telefon i patrząc raz na mnie, raz na idola. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poczułam się trochę speszona, kiedy dziewczyna nazwała mnie partnerką Dylana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie jesteśmy razem, tylko się przyjaźnimy - sprostowałam szybko. Dziewczyny wydały odgłos zawodu. Podeszłam do nich bliżej, ustawiając się na prośbę fanki do zdjęcia. Kiedy już było po wszystkim, a Dylan dał im autografy, pożegnały się. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wyglądacie razem słodko - powiedziała jeszcze jedna z dziewczyn i odeszły, ciesząc się spotkania idola. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zrobiło mi się dosyć dziwnie, słysząc takie słowa. Łączyła nas jedynie przyjaźń, nad którą i tak trzeba było popracować. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wróciliśmy do rozmowy, której tory potoczyły się na nasze wpadki z dzieciństwa. Skończyło się na tym, że płakałam ze śmiechu. Chciałam pobyć jeszcze chwilę z Dylanem bo w ten sposób mogłam oderwać się od rzeczywistości, lecz wiedziałam, że muszę już wracać. Czekało na mnie sprawdzenie przyszłego trupa oraz namierzenie go. Pożegnaliśmy się, a potem każde ruszyło w przeciwną stronę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pora wrócić do pracy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2YKqUt0wsTpTmu-fcB_Q5AsWiV2MzKU4Eqcds_hZdy7FQPJ066QnMmHSV0lEGJm0O1hKT2FBZ0X3Ow0KvEy4zBCMkjjYVc2e0NmauP4OLK97ky7S0mK3Ahv_ajtiuoW4s4dQCtMdSUQ/s1600/11668954_470824336425485_1981068897_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2YKqUt0wsTpTmu-fcB_Q5AsWiV2MzKU4Eqcds_hZdy7FQPJ066QnMmHSV0lEGJm0O1hKT2FBZ0X3Ow0KvEy4zBCMkjjYVc2e0NmauP4OLK97ky7S0mK3Ahv_ajtiuoW4s4dQCtMdSUQ/s320/11668954_470824336425485_1981068897_n.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">------------------------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Nie ma żadnej akcji *buuuuu*. Możemy jednak zapewnić, że kolejny rozdział już taki nie będzie ^^ No i znowu dodajemy dzień przed umówionym terminem (rozdział dodany o 3:40, więc już czwartek!). </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Dziękujemy za każdy komentarz :3</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">~Autorki</span><br />
<br /></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-849788537937979062015-06-26T14:14:00.001-07:002015-07-02T06:45:09.237-07:00Rozdział 8<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=LSvOTw8UH6s&index=41&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl" target="_blank">My Demons</a></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I cannot stop this sickness taking over</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>It takes control and drags me into nowhere.</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<b>*TORI*</b></h2>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">*Nowy York, rok temu*</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: x-small;"><br /></span></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Biegłyśmy, czując się jak ścigana zwierzyna. Kiedy znalazłyśmy się na obrzeżach miasta, dałam Julii znak, by się zatrzymała. Oparłam dłonie na kolanach, zginając się tym samym w pół. Złapała mnie kolka i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Nawet ja nie byłam przystosowana do tak wielkich dystansów.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie...ten...cholerny...wóz? - wydyszała Julia.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Charlie...powinien być tu...lada chwila - odparłam, niemniej zdyszana. Kręciło mi się w głowie od nadmiaru adrenaliny oraz przebytych kilometrów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy uspokoiłyśmy oddechy na tyle, by móc normalnie rozmawiać, usiadłyśmy na wilgotnej od rosy ziemi. Uliczna latarnia po przeciwnej stronie szosy dawała bezpieczny półmrok, w którym nie musiałyśmy się niczego obawiać. </div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszałyśmy ciężki pomruk jeepa. Kiedy samochód wjechał w światło, bez problemu rozpoznałyśmy również jego kierowcę. Mężczyzna zatrzymał pojazd i wyskoczył na asfalt. W ręku trzymał kopertę.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Charles - powitałam go z ulgą. Niemal rzuciłam mu się na szyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Witaj, księżniczko - wyszczerzył do mnie zęby. Przytulił mnie i Julię. Czułam, że przyjmuje nasze bezpieczeństwo z ogromną ulgą. Wyciągnął w naszą stronę szarą kopertę. - Tutaj są dokumenty, akty własności, kluczyki do mieszkania...najważniejsze rzeczy. Pilnujcie tego jak oka w głowie. - Przykazał. - W jeepie znajdziecie resztę rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przyjęłam kopertę, nie sprawdzając nawet jej zawartości. Ufałam mu.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem co byśmy bez ciebie zrobiły - odezwała się Julia. - Dziękujemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Podziękujecie kiedy znajdziecie się w Los Angeles, księżniczko - uśmiechnął się. Przytulił nas raz jeszcze. Łzy wezbrały mi do oczu. - A teraz jedźcie. Wszystko powinno wystarczyć na początek. Musicie przelać jeszcze pieniądze ze starego konta na nowe, a później całkowicie je usunąć. Nic nie może po was zostać, jasne?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przytaknęłyśmy zgodnie. Nie było czasu na długie pożegnania. Julia usiadła za kierownicą. Kiedy już ruszyłyśmy, odpakowałam zawartość koperty. Na nie do końca wyrobionych dowodach (brakowało jeszcze zdjęć) widniały nazwiska: Victoria Starkweather oraz Natalie Castey.</div>
<div style="text-align: justify;">
Julia spojrzała mi przez ramię.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie zdjęcia?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przeczytałam szybko dołączoną do dowodów notkę. Zgniotłam papierek i zacisnęłam na nim palce, jakby był moją ostanią nadzieją. Przełknęłam gulę w gardle.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy przejść...małą metamorfozę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nastąpiło krótkie milczenie. Wiedziałam już co trzeba zrobić. Kazałam zatrzymać Julii samochód. Zjechałyśmy na pobocze. Spojrzała na mnie zaniepokojona. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Musimy sobie przysiąc - zaczęłam z mocą. - Przysiąc, że nigdy nie wrócimy do tego co robiłyśmy. Że zaczniemy nowe życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Julia odetchnęła ciężko. Wystawiłam mały palec.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przysięgnij - nakazałam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po dłuższej chwili zahaczyła swoim małym palcem o mój, co oznaczało zawartą przysięgę. Robiłyśmy tak jako dzieci, ale ten gest był czymś w rodzaju połączenia naszej starej, dobrej bajki oraz tej, w której byłyśmy złymi charakterami. Jedyne, przez co nie utraciłyśmy do końca naszego człowieczeństwa i nie poskradałyśmy zmysłów.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Przysięgam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Uśmiechnęłam się smutno. W końcu znów ruszyłyśmy w drogę. Turlałam notkę Charlesa między palcami kiedy opuszczałyśmy miasto.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Co jest tam napisane? - przyjaciółka zauważyła karteczkę. Wypuściłam wolno powietrze, ponieważ dostrzegłam w przekazie Charliego drugie dno.</div>
<div style="text-align: center;">
<i>“Zmieńcie się”</i></div>
<br /><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">*Los Angeles, obecnie*</span></div>
<br /> Zapukałam delikatnie w drzwi przyjaciółki, by zasygnalizować swoją obecność. Stałam w progu z elektryczną świeczką w dłoniach. Trzymałam ją kurczowo jakby była moją ostatnią deską ratunku. Lie, która siedziała z laptopem na kolanach, odłożyła urządzenie gdy tylko mnie zobaczyła. Poklepała zachęcająco miejsce obok siebie. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam, lecz na przeciwko niej.<br /> Położyłam świeczkę między nami.<br /> - Pamiętasz? - zapytałam cicho. Odchrząknęłam i zaczęłam mówić nieco głośniej: - Bawiłyśmy się w to jako dzieci. Świeczka Prawdy? - podsunęłam, a w duchu uśmiechnęłam się z powodu tej absurdalnej nazwy. - Osoba, która zapalała na niej światełko powinna mówić prawdę i tylko prawdę. A druga powinna wszystko jej wybaczyć.<br /> Lie uśmiechnęła się. Zapatrzyła się w zgaszony teraz, plastikowy płomyczek.<br /> - Rodzice nie pozwalali brać nam prawdziwych świeczek - zaśmiała się. - A jeśli skłamałaś, musiałaś zjeść łyżeczkę soli w ramach kary. Pamiętam.<br /> Poprawiłam się niespokojnie na łóżku. Usiadłam w siadzie skrzyżnym jak mała dziewczynka.<br /> - Czy...możemy w to teraz zagrać? - poprosiłam szeptem, czując jak ogarnia mnie panika, smutek, a także nagromadzone w ostatnich dniach przerażenie.<br /> - Tori, dlaczego chcesz się bawić w coś, co wymyśliłyśmy jako dzieci? - zaniepokoiła się.<br /> - Może jeśli wyznam ci prawdę jak dziecko, będę miała wyrzuty sumienia jak dziecko.<br /> Zapadła cisza. Dłonie, w których nadal trzymałam świeczkę, drżały delikatnie zdradzając moje obawy. Próbowałam je uspokoić, ale niezbyt mi to wychodziło. Zabrałam je więc i ukryłam za plecami, wpierw zapalając płomyczek.<br /> - Nie masz soli - zauważyła przyjaciółka z nerwowym śmiechem.<br /> - Nie zamierzam kłamać.<br /> Zaczęłam mówić. O Royu, o tym, że złamałam naszą przysięgę sprzed roku oraz zleceniach. Ciężar w miarę spadał mi z serca, barków i umysłu. Lie pozwalała mi się nim z sobą dzielić. Słuchała uważnie, nie dając po sobie znać, jak bardzo jest przerażona. Ale bała się tak samo jak ja, ponieważ znała konsekwencje aż za dobrze. Kiedy skończyłam poczułam wielką ulgę, iże mogłam jej się zwierzyć.<br /> Zgasiłam światełko, a pokój znów pogrążył się w półmroku jaki dawał niebieski ekran laptopa Lie.<br /> - Zrobimy to co nam każe - powiedziała w końcu. Wciąż patrzyła w zgaszoną świeczkę.<br /> - My?<br /> Wyrzuciła ręce w górę.<br /> - Chyba nie myślałaś, że zostawię cię z tym sama? - odparła, patrząc na mnie jak na idiotkę. Byłam jej za to niezwykle wdzięczna. - Działamy razem, Tori. Jak zawsze.<br /> Zdobyłam się na namiastkę uśmiechu.<br /> - Alexis i Julia znowu w akcji, co? - spytałam retorycznie, przełykając gorzkość tych słów.<br /> Lie westchnęła.<br /> - Na to wygląda.</span><br />
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnvMlk2mqiFaBIUdsrJURx5qN-4BKnhXLo2FuCQnjLkH7T2U0WQT3T2ZwQ_BEeyVImYpwPX1UOkulrgrhyphenhyphenDBB0r6ANq6K3jCrbB8DQJfa02KcgTaXtyJj2e61i5fQNO_18zeZp3NQjBA/s1600/tumblr_inline_ng8jxgfyUZ1t6uwqm.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnvMlk2mqiFaBIUdsrJURx5qN-4BKnhXLo2FuCQnjLkH7T2U0WQT3T2ZwQ_BEeyVImYpwPX1UOkulrgrhyphenhyphenDBB0r6ANq6K3jCrbB8DQJfa02KcgTaXtyJj2e61i5fQNO_18zeZp3NQjBA/s320/tumblr_inline_ng8jxgfyUZ1t6uwqm.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*LIE*</span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Gdy Tori opowiedziała mi o wszystkim, poczułam jak mój ciężar kłamstwa staje się jeszcze większy. Powinnam powiedzieć, że również złamałam dane słowo, ale czy teraz to ma jakikolwiek sens kiedy powrócił Roy? Nie. Teraz i tak znów powrócę oficjalnie do tego, do czego jestem stworzona. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na ekranie laptopa wyświetliło się czarne okienko. Szybko założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać rozmowy Dylana oraz Anthony'ego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dylan, zastanów się... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Znasz moje zdanie - oznajmił zimno chłopak.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnięcie wujka oraz ponowna próba, ale tym razem dobitna:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Masz się pojawić w... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zakłócenia przerwały ważne zdanie Anthony'ego, które mogło mnie naprowadzić na właściwą drogę. Zaczęłam szybko wpisywać różne kombinacje, by powrócić do rozmowy. Moje oprogramowanie jakimś cudem się wyłączyło, nie miałam już żadnego dostępu do telefonu Dylana. Przeklnęłam głośno. Byłam o krok, by dowiedzieć się czy współpracuje z wujem, chociaż w systemie agencji, nie ma śladu aby był jednym z nich. Dalej miałam mieszane uczucia co do niego, a ta rozmowa potwierdziła moje obawy. Wkurzona zeszłam do salonu gdzie Tori oglądała wiadomości. Usiadłam obok niej, udając, że nic się nie stało. Powinnam jej powiedzieć o tym, że wujkiem Dylana jest człowiek, który chciał nas zabić, ale Roy...tego było za dużo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ciszę przerwała przyjaciółka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dzwonił Tom, zaprosił nas na domówkę - powiedziała, przełączając na inny kanał. Uśmiechnęłam się pod nosem - wpadłam na genialny pomysł. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Gdzie jest Tom, tam też Dylan.</i> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jedziemy - odparłam zadowolona. Tori spojrzała na mnie zdziwiona, widziałam, że ma już zamiar odmówić - Nie ma mowy, musimy się rozerwać, masz pół godziny - powiedziałam, wstając z kanapy i udałam się do pokoju, by nie słyszeć marudzenia przyjaciółki. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, nie wiem czy to dobry pomysł. Nie cierpię ludzi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Udawałam, że jej nie słyszę i otworzyłam drzwi do domu Toma. Oczywiście były otwarte, by zaproszeni goście mogli wchodzić i wychodzić dobrowolnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Weszliśmy w tłum ludzi. Podłoga wibrowała pod wpływem basów. Ujrzałam Toma w centrum zainteresowania. Odwrócił się w naszą stronę, uśmiechnął się i staksował Tori od góry do dołu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Uderzyłam ją lekko w ramię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Idź do niego, bo zaraz wywierci w tobie dziurę wzrokiem - powiedziałam z uśmiechem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaczęłam przeciskać się przez tłum, by choć na chwilę usiąść. Do uszu dochodziły tylko urywki różnych rozmów. Tom naprawdę zaprosił sporo ludzi, niektórzy bawili się świetnie, a nie którzy rzucali się na siebie wzajemnie. Czułam się jak worek treningowy. Nie chcący wpadłam na czarnowłosą kobietę ,a później zostałam odepchnięta na rudego mężczyznę. Trudno było mi dostrzec gdzie znajduje się jakiekolwiek wolne miejsce. Pchnięta przez kogoś znajdującego się za mną, poleciałam do przodu i uderzyła rękoma w chłopaka, stojącego do mnie tyłem. Szybko powróciłam do pionu, a moja ofiara odwróciła się w moją stronę. No tak, oczywiście. O'Brien. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, miło cię widzieć ,- oznajmił odsuwając się od grupki dziewczyn. Były w moim wieku lub trochę młodsze. Każda była piękna i wysoka, idealna dla Dylana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - No, co za spotkanie - uśmiechnęłam się do niego. Dziewczyny wydawały się być niezadowolone, że odciągnęłam od nich aktora. Brunetka szepnęła mu coś na ucho po czym odwróciła się na wysokich szpilkach. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Widzę, że się dobrze bawisz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dylan mruknął coś pod nosem i zabrał szklankę napoju procentowego z tacy, którą właśnie niósł barman, a następnie wręczył mi drinka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chodź zatańczyć - szepnął mi do ucha. Przytaknęłam na jego propozycję. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Piosenka lecąca teraz była przeznaczona dla par więc Dylan złapał mnie w talii i zaczęliśmy wolno się kołysać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mogę skorzystać z twojego telefonu? - zapytałam nagle, głośno, by mnie usłyszał. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jasne - zaczął szukać po kieszeniach komórki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Proszę - usłyszałam głos za sobą więc odwróciłam się do niższego ode mnie chłopaka, który trzymał w ręce telefon. Podziękowałam, a w myślach przeklinałam, wkurzona. Plan szlak trafił. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Oddaliłam się trochę dalej i udałam, że rozmawiam. Musiałam wymyślić inny pomysł, ale przez wypite trunki nie myślałam racjonalnie. Po pięciu minutach wróciłam i oddałam telefon mężczyźnie. Podziękowałam jeszcze raz. Kątem oka zauważyłam, że do Dylana ponownie przylepiły się dziewczyny. Wywróciłam oczami i wyszłam na zewnątrz by nabrać świeżego powietrza.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK1aeyJeK4d3ERAEuBEfJtIFtfsracjtW3_PScjDnFQcXgzI4pEnVuy6kIU8bspD2nyAug412pRru-P0EQeiESUJTwHQWufDXGa835jXCAfIWCAG3Kmg-lINvNnz-CNXJR1WVV_IZr3w/s1600/large+%25284%2529.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK1aeyJeK4d3ERAEuBEfJtIFtfsracjtW3_PScjDnFQcXgzI4pEnVuy6kIU8bspD2nyAug412pRru-P0EQeiESUJTwHQWufDXGa835jXCAfIWCAG3Kmg-lINvNnz-CNXJR1WVV_IZr3w/s1600/large+%25284%2529.gif" /></a></div>
-------------------------------------------------------------------------------<br />
Uznałyśmy, że nie będziemy robić sobie nadziei na to, że będziemy dodawać posty regularnie XD Jednak jeden na tydzień na pewno się pojawi, szczególnie w okolicach piątku-niedzieli. Dziękujemy za każdy komentarz oraz obserwację, a najbardziej za samą chęć poznania tej historii.<br />
~Autorki<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-32653118112263076552015-06-18T03:42:00.001-07:002015-06-18T03:42:35.972-07:00Rozdział 7<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=BWu7JDETw_I" target="_blank">Dream</a></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"In the dark</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>And I’m right on the middle mark"</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*TORI*</b></span></h2>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kilka kolejnych dni wyglądało dla mnie dokładnie tak samo. Nie spałam nocami, a moje serce podskakiwało przy każdym najcichszym dźwięku. Zasypiałam dopiero przy świetle dnia, wpierw upewniając się czy wszystkie drzwi i okna zostały dokładnie zamknięte. I tak w kółko, i w kółko - żyłam jak w pozytywce.<br /> Czwartego dnia niekończącej się rutyny, postanowiłam ją przerwać. Wzięłam długi prysznic, przebrałam się w strój do biegania i poszłam robić to, co pozwalało mi zapomnieć.<br /> Przebiegałam właśnie koło miejsca, w którym niedawno zabiłam sługusów Roya gdy serce po raz kolejny wykonało prawie śmiertelny fikołek. Skarciłam się w myślach i pobiegłam dalej. Ignorowałam dziewczynę, która biegła w pewnej odległości ode mnie i pewnie pewnie robiłabym tak dalej, gdyby nie wyciągnęła z kieszeni srebrnego dyktafonu.<br /> Skręciłam gwałtownie. Popchnęłam ją na drzewo. Z buta wysunęłam swój niezastąpiony nóż i przyłożyłam jej do gardła.<br /> - Suka na posyłki? - wycedziłam. - Jeśli Roy myśli, że nie oszczędzę cię tylko dlatego, że masz cycki, to popełnił wielki błąd.<br /> Dziewczyna uśmiechnęła się spokojnie. Wolną ręką odgarnęła z czoła kosmyk blond włosów.<br /> - Nie zrobisz mi krzywdy - odrzekła spokojnie.<br /> Tym razem to ja uśmiechnęłam się jadowicie, chociaż w środku wszystko we mnie buzowało.<br /> - Skąd ta pewność?<br /> I nacisnęłam delikatnie ostrzem na jej szyję. Na rękę skapnęła mi pojedyncza kropelka krwi. Dziewczyna skrzywiła się, zaczęła ciężko oddychać. Chyba się przeliczyła. Poprawiło mi to nieco humor.<br /> - Ponieważ nie chcesz, by twojej przyjaciółce stała się krzywda - powiedziała, na pozór spokojna. - Wasz dom jest otoczony. Na twoim miejscu - to mówiąc, wsunęła mi dyktafon do kieszeni - nie ignorowałbym tej wiadomości.<br /> Puściłam ją, pragnąc - po raz pierwszy od roku - znów zabić z zimną krwią. Dziewczyna odbiegła jak gdyby nigdy nic. Wsadziłam rękę do kieszeni i poczułam chłód bijący od dyktafonu. Wyciągnęłam go szybko, chcąc jak najszybciej odsłuchać wiadomość.<br /> - <i>Dostaniesz ode mnie dwanaście zleceń</i> - mówił Roy. - <i>Jutro dostaniesz pierwsze wskazówki. Zawiedź, a stracisz wszystko. To moja zemsta, Raven.</i><br /> Zagryzłam zęby, by nie krzyknąć. Podważyłam nożem wieczko urządzenia i powtórzyłam czynności z przed paru dni, całkowicie niszcząc wiadomość.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /> Kiedy wracałam do domu, dostrzegłam postać biegnącą po plaży. Zaklęłam pod nosem, gdy zobaczyłam kto to. Próbowałam jakoś zgrabnie przemycić się do domu, nie mając siły na wysilone, przyjacielskie rozmowy. Jednak Tom uprzedził mnie.<br /> - Hej! - krzyknął.<br /> Zdobyłam się na uśmiech, lecz wciąż byłam wytrącona z równowagi przez wiadomość.<br /> - Hej.<br /> - Też tutaj biegasz? - spytał chłopak, niby od niechcenia. Pociągnął łyk z bidonu, nie odrywając ode mnie wzroku. Na głowę naciągnięty miał kaptur, a kostki u rąk obwiązane miał bandażami.<br /> - Po mojej prywatnej plaży? Owszem.<br /> Nie wydawał się zakłopotany. Mrugnął do mnie porozumiewawczo.<br /> - Dostałaś mojego sms-a? - zapytał tylko, rozcierając dłonie.<br /> - Powinnam go dostać? - wymigałam się. Chciałam wrócić już do domu. Jednocześnie Tom był jedyną osobą, z którą lubiłam rozmawiać poza Lie. Pewnie dlatego, że niezbyt angażowałam się w życie towarzyskie.<br /> Zaśmiał się cicho.<br /> - Dobrze, masz rację. Nie powinienem był robić tego przez telefon. - Nabrał powietrza jak przed długą przemową. - Na prawdę chciałbym cię lepiej poznać. Chciałabyś się gdzieś kiedyś wybrać?<br /> <i>Nie, ponieważ nie mam nastroju. Nie, ponieważ wszystko może pójść nie tak. Nie, ponieważ jakiś psychopata ma zamiar się na mnie zemścić, chociaż nie wiem co mu zrobiłam.</i><br /> - Pewnie - wzruszyłam ramionami.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> Idiotka.</i><br /> Tom uśmiechnął się promiennie i wszystkie moje obawy nagle prysły. Miło było wiedzieć, iż ktoś z twojego powodu potrafi uśmiechnąć się tak pięknie i tak szeroko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4MvxtA3RC1-nJ5NMtRR6wFTiiFcbOox-0ogY-EUfVlWBiWXcHbfWCouJIPKYcQWQPMGLDDlSrrohu9sSysDBetJyKvCctFo9jv96DMl1k8uXFboiiDsF4jdSUyz_2W4ARJV3pF9YluQ/s1600/fdv.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4MvxtA3RC1-nJ5NMtRR6wFTiiFcbOox-0ogY-EUfVlWBiWXcHbfWCouJIPKYcQWQPMGLDDlSrrohu9sSysDBetJyKvCctFo9jv96DMl1k8uXFboiiDsF4jdSUyz_2W4ARJV3pF9YluQ/s320/fdv.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*LIE*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /><br /> Nabrałam powietrza i przekręciłam kluczyk w stacyjce, a audi odpowiedziało cichym pomrukiem. Wyjechałam na główną ulicę Westowood, kierując się do miejscowego sklepu komputerowego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ostatnie cztery dni były małym epizodem w życiu. Miałam już swój plan - włamać się do bazy agentów NY i sprawdzić wszystko dokładnie oraz pokazać im, że ktoś może ich zniszczyć. Potrzebowałam tylko sprzętu i paru gadżetów, ale laptop, który zazwyczaj mi wystarczył uległ wypadkowi, wpadając z impetem na ścianę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zatrzymałam się na podjeździe szarego, niskiego budynku. Pociągnęłam łyk gorącej czekolady, którą zabrałam z domu. Otworzyłam drzwi, a po sklepie rozszedł się dziwny dźwięk, ogłaszający sprzedawcy, że przyszedł nowy klient. Rozejrzałam się dookoła i już rzuciły mi się w oczy rzeczy, których potrzebuję. Niski chłopak z brązowymi loczkami, najwyraźniej stażysta, wyjrzał za kartonów pełnych kabli i podszedł do mnie, potykając się o pudła leżące na podłodze </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dzień dobry, pomóc w czymś? - zaoferował swoją pomoc.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie, dziękuję. Ja tylko po parę rzeczy - odparłam z uśmiechem i zabrałam czarny koszyk z rogu. Przechodziłam przez regały i wkładałam do koszyka płyty, dyski, przełącza. Czułam na sobie wzrok chłopaka, który był niezbyt zadowolony, że nie chciałam jego pomocy. Przejrzałam wzrokiem karty informacyjne o poszczególnych laptopach i komputerach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A może jednak pomóc? - usłyszałam za sobą głos, wkładając do koszyka wybrany laptop. Wydawało mi się, że miał coś do roboty, na przykład wypakowywanie kabli. Odwróciłam sie do niego z sztucznym, szerokim uśmiechem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A właściwie...- odparłam przechodząc na przeciwny regał - chcę kupić ten komputer i dwa monitory - wskazałam palcem na sprzęt. Dobrałam jeszcze parę rzeczy, a potem skupiłam uwagę na stażyście, który zabierał już ostatni monitor do kasy. Udałam się za nim stając przy biurku i zapłaciłam za towar. Zabrałam dużą torbę i powlokłam się do samochodu. Włożyłam ją do bagażnika, pobiegłam ponownie do sklepu po ostatni zakup, który w połowie zasłaniał mi widoczność swoją wielkością. Usłyszałam tylko dzwoneczek i zamykane drzwi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie? - wypowiedział moje imię znajomy głos. Zniżyłam torbę i zobaczyłam Dylana.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Hej - odparłam, przypominając sobie ostatni raz kiedy obudziłam się w jego łazience. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pomogę ci.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podszedł bliżej, zabrał torbę z moich rąk. Podziękowałam mu i przytrzymałam otwarte drzwi. Położył ostrożnie towar do bagażnika obok drugiej. Odwrócił się w moją stronę i zapadła cisza. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dziwnie to wyszło z tym ostatnim razem...- zaczął a ja przerwałam mu w połowie gestem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zapomnijmy o tym. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wolałam o tym zapomnieć, nie chciałam wiedzieć co robiłam pod wpływem alkoholu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dylan kiwnął tylko głową na znak że jest za.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A może dałabyś mi swój numer telefonu, no wiesz...pogadać? - zapytał wyciągając telefon w moją stronę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jasne - Wpisałam numer na telefonie, ale moje drugie oblicze również zrobiło swoje. Wgrałam szybko wirusa, który będzie mi dostarczał dane i wszelkie informacje kiedy chłopak skontaktuje się z wujem. - Proszę. - Odparłam, wręczając mu telefon. Dylan przytulił mnie na pożegnanie i wrócił do sklepu. Stałam parę sekund jak wryta, nikt mnie od dawna nie przytulał co było dla mnie dziwnym zachowaniem. Wsiadłam do samochodu i pojechałam prosto do domu.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCPw8wO3YYMk3-AuiG_sWspg_kFyGKLFkjUb3M9Su7BlNxzsQ3L3Vq3hm-z5d6vreKX_x4CAexlY16x2cLtmJ1xPu9mCjjlccSWGgax2qfNkcr4NFGcrS8e5kJFFuDg5ZyXoTYtM_6mw/s1600/11645159_464591390382113_1380351924_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCPw8wO3YYMk3-AuiG_sWspg_kFyGKLFkjUb3M9Su7BlNxzsQ3L3Vq3hm-z5d6vreKX_x4CAexlY16x2cLtmJ1xPu9mCjjlccSWGgax2qfNkcr4NFGcrS8e5kJFFuDg5ZyXoTYtM_6mw/s1600/11645159_464591390382113_1380351924_n.gif" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">--------------------------------------------------------------</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Rozdziały miały pojawiać się co tydzień, ale weny nie ogarniesz XD Pojawił się więc szybciej, mamy nadzieję, że jesteście zadowoleni ^^</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">~Autorki</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-70864640863055695212015-06-13T18:46:00.003-07:002015-06-16T02:58:31.526-07:00Rozdział 6<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<h2>
<div style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=mdJDPepGOAM&index=33&list=PLGGSwmgwrJ7FbGiYPcdX8NvomgcR4KFFl" style="font-weight: normal;" target="_blank"><span style="font-size: small;">*KLIK*</span></a></div>
<br /><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">"Now I’m just numb</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">Don’t' mind me I’m just a son of a gun"</span></div>
</h2>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b>*TORI*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: x-small;">Nowy York, dwa lata wcześniej</span></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /><br /> Weszłam do domu, kładąc broń na komodzie. Otarłam policzek z plamek krwi, udając się do salonu. Julia siedziała przed telewizorem i oglądała wiadomości. Przystanęłam za kanapą, marszcząc brwi.<br /> - Co jest? - wskazałam na ekran, gdzie za prezenterem uwijała się grupka śledczych.<br /> - Morderstwo - wzruszyła ramionami. Wyłączyła telewizor i obróciła się w moją stronę, z kubkiem w ręku. - Miałaś z tym coś wspólnego?<br /> Prychnęłam, rozpuszczając włosy. Przeczesałam je palcami, chcąc upewnić się czy nie ma w nich żadnych obrzydliwych pozostałości po ofierze - oddałam strzał z bliska.<br /> - Nie robiłabym wokół siebie takiego szumu. - Odparłam krótko. - Kto to był?<br /> - Lindeen McCarthy.<br /> Zastanowiłam się przez chwilę, jednak nazwisko nic mi nie mówiło. Julia, widząc moją skonsternowaną minę, dodała:<br /> - Niedoszła pani Cruger.<br /> Momentalnie skojarzyłam wszystkie fakty.<br /> Roy Cruger miał ożenić się z córką bogatego biznesmena. Na "rynku" aż huczało od plotek; mówiło się, że małżeństwo zawiązano pod groźbą niespłaconych długów pana młodego. Prędzej czy później spodziewano się śmierci ojca dziewczyny, a może nawet i jej samej.<br /> Jednak do ślubu jeszcze nie doszło.<br /> - To nie ma sensu - wymamrotałam, opadając na kanapę.<br /> Julia włączyła z powrotem urządzenie, przełączając na kreskówki.<br /> - Nic tutaj nie ma sensu, Alex.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br /><div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;">Los Angeles, obecnie</span></div>
<br /><br /> Nie spałam całą noc. Kołysałam się w przód i w tył, z nożem w ręku. Byłam gotowa na atak w każdej chwili. Serce kołatało mi się w piersi jak szalone, niezwykle podatne na długotrwały stres.<br /> Kiedy rano schodziłam na dół, byłam więcej niż pewna, iż na mojej bladej cerze odznacza się pod oczami siateczka żył oraz cienie.<br /> Lie siedziała zmartwiona przy kuchennym blacie. Ominęłam ją, by nalać sobie kawy, totalnie nieprzytomna.<br /> - Tom dzwonił - odezwała się w końcu, podsuwając mi nos moją komórkę. Spojrzałam na ekran jednak cyferki rozmazywały mi się przed oczami. Kiedy udało mi się odzyskać ostrość widzenia, zobaczyłam sześć nieodebranych połączeń.<br /> - Skąd on ,do cholery, ma mój numer? - spytałam i oparłam głowę na ręce. Zmieszałam łyżeczką w czarnej jak smoła kawie - bez cukru i śmietanki. Na trzeźwo w życiu bym takiej nie wypiła.<br /> - Dzwoniłaś do niego wczoraj - przypomniała mi przyjaciółka. - Co się z tobą dzieje?<br /> Zbyłam to pytanie.<br /> - Co chciał? - wskazałam tylko sennym ruchem głowy na aparat.<br /> Tym razem to ona wzruszyła ramionami.<br /> - Nie odebrałam.<br /> Zapadła cisza. Było mi niedobrze, bolała mnie głowa, a głowa zsuwała się co chwilę z dłoni. Powieki ciążyły niemiłosiernie.<br /> - Tori, nie zrozum mnie źle, ale wyglądasz jak zombie. Idź na górę i prześpij się, dobrze?<br /> Posłałam jej wymuszony, zmęczony uśmiech. Podniosłam się z krzesła, zostawiając kawę. Zagarnęłam telefon ze sobą i jakoś dotarłam znów na górę. Położyłam się ostrożnie na łóżku, jako że każdy najmniejszy ruch przeszywał mnie na wskroś bólem. Kiedy już zamykałam oczy, komórka znów zapiszczała głośno. Tom.<br /><br /><div style="text-align: center;">
<i>"W ciągu dwóch dni pokazałaś mi więcej swoich wcieleń niż zdołałem zobaczyć u innych ludzi. Nie chcę się narzucać, ale pozwól zobaczy mi prawdziwą Ciebie."</i></div>
<br /> Po dłuższym zastanowieniu, skasowałam sms-a. Zacisnęłam mocno powieki. Przewróciłam się na drugi bok i przytuliłam do siebie poduszkę. Nie musiałam długo czekać na sen.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaZNhfvG84rfc580Qg1TLhv2m_tNm6bK0NBcZcraAOkBipj7pOr06F_m0nFa_pLyBYhyMq-IUYSjy7o0Jhu5vXWKkcUZxfxM_tt2v_Ch67pIGsCXs7M-AgCx8PEJyie5VQStKwQIzbjg/s1600/per.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="128" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaZNhfvG84rfc580Qg1TLhv2m_tNm6bK0NBcZcraAOkBipj7pOr06F_m0nFa_pLyBYhyMq-IUYSjy7o0Jhu5vXWKkcUZxfxM_tt2v_Ch67pIGsCXs7M-AgCx8PEJyie5VQStKwQIzbjg/s320/per.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><b>*LIE*</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><b><br /></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ocknęłam się, leżąc głową na stole. Przez szyję przeszedł ból. Oparłam się o krzesło, masując obolałe miejsce. Wolną ręką dotknęłam telefonu, a ten ukazał godzinę 11:43 AM. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pomimo późnego rana dalej byłam nie wyspana. Odsunęłam krzesło szurając nim o podłogę. Dopiero po chwili wstałam i podeszłam do ekspresu. Nacisnęłam mały, czerwony guziczek, a z urządzenia wydobyła się para oraz odgłosy lanej kawy. Oparłam się tyłem o blat mając różnego rodzaju myśli: czy Dylan coś ukrywa? A może już wiedzą o nas i tylko czekają na dobry moment? Czy chłopak, który jest na pozór miły, może być naszym największym wrogiem? Czy współpracuje z wujem? </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Z zadawanych sobie samej pytań wyrwał mnie dźwięk gotowej kawy. Nalałam ostrożnie czarny napój zawierający kofeinę do białego kubka i z powrotem odstawiłam opróżniony do połowy dzbanek. Usiadłam wygodnie na kanapie w salonie, trzymając gorącą kawę. Wpatrywałam się, jak na zewnątrz, woda roztrzaskuje się o brzeg. Czy rodzina O'Brien ma wiele do ukrycia? Cofnęłam się pamięcią przypominając sobie ostatnią noc w Nowym Jorku i od razu poczułam, jak po moim ciele rozpływają się zimne dreszcze. Spojrzałam na laptopa, który leżał na podłodze tak, jak zostawiłam go wieczorem. Poczułam w sobie złość i trudne do opisania uczucie. Odłożyłam kubek już letnej kofeiny, a w zamian wzięłam czarną aparaturę. Bez jakiegokolwiek zastanowienia rzuciłam nim o ścianę. Spadł z hukiem. Jego ekran był roztrzaskany na większe odłamy szkła, jak również wygięty; klawiatura leżała rozrzucona, tak samo jak dysk i karty. Usłyszałam charakterystyczny dźwiek otwieranych drzwi z pokoju Tori.</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie? Co się dzieje? - zapytała słabym głosem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nic, nic - zapewniłam przyjaciółkę, biorąc łyk gorzkiego napoju, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Drzwi z powrotem się zamknęły i znów zapadła cisza. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Ten pomysł nie był najlepszy, ale niestety najlepszy z tego co przyszło mi do głowy. Nie miałam innego sposobu, by się rozerwać i na chwilę zapomnieć niż pójście na dyskotekę. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Klub był najbardziej znany i oblegany przez ludzi bogatego pokroju. Wyciągnęłam z kieszonki dowód - oczywiście sfałszowany, nie jestem nawet pełnoletnia i nie mam prawa pojawiać się na takich imprezach. Nikt jednak nie wie z kim naprawdę rozmawia. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Pomachałam dokumentem przed nosem napakowanego ochroniarza, a ten patrzył to na dowód, to na mnie, orientując się czy wszystko się zgadza. Gdy już był w stu procentach pewny, że jestem pełnoletnia, wpuścił mnie do środka, oddając dowód tożsamości. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Weszłam zadowolona do klubu, z chęcią zabawy. Stanęłam przy barierce rozglądając się po sali. Po obu stronach znajdowały się klatki, gdzie skąpo ubrane kobiety tańczyły...A raczej pokazywały swoje erotyczne ruchy. Kolorowe światła i lasery szalały po całym pomieszczeniu, oślepiając. Na środku stał młody DJ otoczony przez ludzi, którzy krzyczeli i wymachiwali do góry rękoma. Zeszłam z podestu, kierując się na parkiet. Poczułam na sobie ręce, więc gwałtownie odwróciłam się w stronę wysokiego mężczyzny, który nonszalancko się uśmiechał i zachęcał do wspólnego tańczenia. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lasery zaczęły wirować w rytm muzyki. Sala stała się czerwona, a zielone lampy zatrzymały się w miejscu, by ponownie rozszaleć się po pomieszczeniu.<br /> Z każdego rogu wyleciał sztuczny dym, który pożarł w parę minut całą dyskotekę. Mężczyzna złapał mnie w talii, a ja zaczęłam wymachiwać rękoma i skakać. DJ dawał z siebie wszystko, śpiewając i zajmując sie swoją aparaturą. Czerwona sala zmieniała kolor z fioletowego na niebieski, by po chwili zgasnąć całkowicie, a następnie rozświetlić się na pomarańczowo. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dłonie chłopaka powędrowały nieco niżej, co już niezbyt mi się spodobało. Poczułam słodką woń, która po paru minutach straciła na sile. Poczułam się tylko lekko otępiała. Wszystko wokół mnie zaczęło wirować i zrobiło się duszno. Idąc do baru, trzymałam się wszystkich i wszystkiego napotykanego na drodze. Tłum bez ustanku tańczył, kobiety w skąpych kawałkach ubrań tańczyły jeszcze bardziej oraz posyłały pocałunki, zamknięte w klatkach. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem bez powodu. Tanecznym krokiem udałam się do baru, lecz zatrzymałam się gwałtownie, gdy poczułam czyjeś ręce spoczywające na moim tyłku. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaśmiałam się pod nosem i przygryzłam dolną wargę. Odwróciłam się do bezwstydnego podrywacza. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Szanowny pan O'Brien - wybełkotałam z śmiechem, zakrywając szybko usta i trzepocząc rzęsami. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Niebiezpieczna Lie - odparł pijany Dylan. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na sali ponownie pojawił się sztuczny dym i słodka woń. Tekst piosenki stał się wolniejszy jak i tłum zwolnił, by ponownie ruszyć dzikim tańcem. Ręce chłopaka ruszyły z tyłka w górę pod koszulkę, zatrzymując się na gołej skórze. Zaczeliśmy podskakiwać blisko siebie i śmiać się bez jakiegokolwiek powodu, a nasze oddechy stawały się coraz to szybsze. W całym pomieszczeniu zrobiło się ciemno, a głosy stały się zniekształcone. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poczułam coś mokrego i zimnego na plecach. Gwałtownie otworzyłam oczy, poderwałam się do siadu. Odruchowo zacisnęłam zęby kiedy ból rozszedł się po całej głowie. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rozejrzałam się dookoła. Siedziałam w wannie, a w dodatku nie byłam u siebie. Przypomniałam sobie dyskotekę oraz Dylana. Potem była już ciemność. Wygramoliłam się z wanny wyciągając broń. Przesunęłam cicho zasuwkę, otwierając drzwi. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Korytarz był kremowy. Po lewej stronie znajdowało się przejście do salonu. Oparłam się o ścianę i spojrzałam w głąb pokoju. Na kanapie spał Dylan. <i>Cholera</i>, pomyślałam. Miałam szansę uciec, niezauważona. Zastanawiało mnie jednak, co robiłam w domu O'Briena. Udałam się jak najciszej do drzwi wejściowych, gdy rozległ się dźwięk dzwonka oraz pukanie. W salonie usłyszałam pomruki i kroki Dylana. Schowałam nóż z powrotem na swoje miejsce. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Lie, już wstałaś? - odparł, drapiąc się po głowie.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na niego jak na idiotę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Skąd ja się tu wzięłam, do cholery? -zapytałam, lekko podnosząc ton<br /> </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">- Więc...zamówiłem taksówkę, ale dziwnie się zachowywałaś, po czym zasnęłaś. Przywiozłem cię do mnie i zaniosłem do łóżka. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jeszcze mi tego brakowało - by nocować u przypuszczalnego wroga. Ponownie usłyszeliśmy dzwonienie i natarczywe pukanie. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -JUŻ!- krzyknął chłopak w stronę drzwi i poszedł je otworzyć. Stałam przez chwilę bez ruchu po czym ruszyłam żwawo nie zważając na ból skroni. Do korytarza wszedł Tom Hiddleston, a za nim Dylan. Tom nie krył zaskoczenia, co wkurzyło mnie. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Dzięki, ale już pójdę - odparłam, wymijając mężczyznę. Dylan złapał mnie za rękę. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> -Nie wygłupiaj się, zostań na śniadaniu. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam na niego ostro.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Puszczaj - wycedziłam i wyrwałam swoją rękę.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odwróciłam się i szybko wyszłam z tego przeklętego domu. Wybiegłam na uliczkę. Pobiegłam w prawo, chcąc jak najszybciej znaleźć się u siebie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgROx-5CU2WXrza0JZZ0I9Q9ddWupx2-spzwDKL5xjuc_KLqow3lrcM4FLjd1GmEGcvr584RsDbQVNYIvdlxkpqKXdO3S3RAGxa_p_MwXdblWK8uclWZoRLhCs8QX720dCM3MmcytIawg/s1600/11408707_462908320550420_1983636019_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgROx-5CU2WXrza0JZZ0I9Q9ddWupx2-spzwDKL5xjuc_KLqow3lrcM4FLjd1GmEGcvr584RsDbQVNYIvdlxkpqKXdO3S3RAGxa_p_MwXdblWK8uclWZoRLhCs8QX720dCM3MmcytIawg/s200/11408707_462908320550420_1983636019_n.gif" width="200" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-------------------------------------------------------</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Na początek chcemy podziękować wszystkim czytelnikom, szczególnie tym, którzy są z nami cały czas. Bardzo motywujecie nas do pisania ^^ Poza tym od teraz rozdziały powinny pojawiać się systematycznie,czyli co tydzień. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">~Autorki</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><u><strike><br /></strike></u></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><b><br /></b></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-40568379208211096232015-06-06T13:35:00.001-07:002015-06-06T13:57:13.405-07:00Rozdział 5<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>*Piosenka dla nastroju:*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=gn23sF_KSgk" target="_blank">War-KLIK</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I'm not sick but still so far away from sane.</b></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><b>*TORI*</b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przez cały czas myślałam o ciążącym, srebrnym dowodzie w kieszonce moich spodni. Kiedy Roy dowiedział się o naszej prawdziwej tożsamości musiałam zacząć się go obawiać. Chciałam wrócić do pokoju i odsłuchać wiadomość jaką mi zostawił. Chociażby z czystej ciekawości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tori?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otrząsnęłam się z zamyślenia. Spojrzałam zdezorientowana na Toma, który patrzył na mnie wyczekująco.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wybacz, mówiłeś coś?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Westchnął. Ujął moje dłonie gestem tak niespodziewanym, że nie odważyłam się ich cofnąć. Zamrugałam zbita z tropu, wciąż błądząc myślami gdzieś daleko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mówiłem przez ten cały czas - wyjaśnił z nieśmiałym uśmiechem, przypatrując się moim rękom. Ze smutkiem pogładził jedną z blizn. Jedną z wielu jakie nabyłam w młodości ćwicząc strzelanie. - Skąd je masz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> To mnie ocuciło. Wyrwałam stanowczo dłonie z delikatnego uścisku. Nieświadomie sama dotknęłam jednego wyblakłych zgrubień. Odwróciłam szybko wzrok, zawstydzona swoim gwałtownych zachowaniem. Tom spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To nic takiego - odparłam tylko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zacisnął usta w wąską kreskę, lecz nie skomentował mojej odpowiedzi. Uśmiechnął się jedynie wymuszenie. Wskazał ruchem głowy na Dylana i Lie zmierzających w naszą stronę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chyba będziemy się już zbierać. Dziękuję za zaproszenie, Tori.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nic takiego - powtórzyłam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po wyjściu gości pobiegłam od razu do swojej sypialni. Przekręciłam klucz w zamku, nasłuchując przez chwilę. Usłyszałam kroki Lie i pukanie do drzwi. Westchnięcie, po czym ponownie kroki. Odetchnęłam głęboko, sięgając do kieszeni. Mały dyktafon napełniający mnie takim strachem. Nigdy nie sądziłam, że pokona mnie coś takiego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wcisnęłam guzik, mimowolnie wstrzymując oddech. Głos, który popłynął z małego głośniczka, był głęboki, ale przestraszony. Zdesperowany.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>- Pomóż mi. Jeśli nie chcesz stracić jeszcze więcej, pomóż mi.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Poczułam jak grunt usuwa mi się spod nóg. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zerwałam się z miejsca. Podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciężki kufer. Wspomnienia powróciły, ale przemogłam się, wybierając pojedynczą strzałę. Grotem rozłożyłam dyktafon na części, wyrwałam z niego taśmę, by następnie porwać ją na kawałki. Opadłam zmęczona na podłogę, ściskając drzewce broni w ręku.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmRNwJ2StSRbR1yWVTtmIsaz-aBtapAlaE0Qvlx-hU0SUKi7LxyyHUE15OztzOUebNk39rZiHT8dDf9kb-9ozvA2y9AQtSIl_jerjjqcuMNk_j9SnlO-uv0MEvFH0RRNmLT8IY_89uXQ/s1600/3199243299_1_2_tLzWpi1X.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmRNwJ2StSRbR1yWVTtmIsaz-aBtapAlaE0Qvlx-hU0SUKi7LxyyHUE15OztzOUebNk39rZiHT8dDf9kb-9ozvA2y9AQtSIl_jerjjqcuMNk_j9SnlO-uv0MEvFH0RRNmLT8IY_89uXQ/s320/3199243299_1_2_tLzWpi1X.gif" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">*LIE*</span></b></span></h2>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zeszłam do salonu gdy Tori pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi. Przyjaciółka dzisiejszego dnia zachowywała się dziwnie - najpierw zaaranżowała spotkanie, zaczęła piec, a potem zamknęła się w pokoju. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podeszłam do barku, zabrałam butelkę wina i kieliszek. Nalałam lampkę czerwonej cieczy, kładąc ją na ziemię, by mieć ją pod ręką. Położyłam się na kanapie, kładąc laptopa na brzuch. Nacisnęłam mały przycisk, który pobudził urządzenie do życia. Pierwsze co przyszło mi do głowy to przelać pieniądze na nasze konto - wypadek, naprawa - to wszystko kosztuje, a miliony na koncie powoli znikają. Jednak wybiłam sobie ten pomysł z głowy, obiecałam sobie jak i Tori, że nie wrócimy do tego; nie chciałam łamać obietnicy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wpatrywałam się nędznie w ekran, zastanawiając się co mogę zrobić. Kliknęłam dwa razy w ikonkę i po chwili włączyło mi się okno przeglądarki. W pasek wyszukiwarki wpisałam dwa słowa, a raczej imię i nazwisko: Dylan O'Brien. Chciałam się dowiedzieć parę faktów o chłopaku, który jest bardzo łaskawy skoro bez problemu wybaczył mi skasowanie jego jeepa. Nawet bez używania swoich umiejętności dowiedziałam się sporo o nim. Jest aktorem, ma dwadzieścia trzy lata, mieszał w Nowym Jorku. Najechałam kursorem na zakładkę z zdjęciami. Było ich sporo: sam na jakiejś gali, z jakąś dziewczyną, z Tomem i jedno zdjęcie z rodzicami oraz siostrą. Zaintrygowało mnie to więc zaczęłam szukać informacji na temat jego rodziny. Niestety - chroni swoją prywatność. Nie mogłam znaleźć niczego co mnie usatysfakcjonowało. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzięłam łyk wina i teatralnie strzeliłam palcami. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - No dobrze - powiedziałam sama do siebie. Użyłam swoich zdolności hakera i włamałam się na bazę danych wszystkich mieszkańców Kalifornii. Znalezienie samego O'Brien'a zajęło mi trochę czasu, ale w końcu na ekranie wyskoczyła mi cała rodzina O'Brien, ze zdjęciem dowodowym obok. Jego siostra, Julia ,była do niego podobna (a raczej on do niej bo była od niego starsza). Jego matka i ojciec wydawali się miłymi ludźmi, lecz gdy zobaczyłam <i>tę</i> konkretną osobę, moje serce na chwilę stanęło. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usiadłam natychmiast wpatrując się w zdjęcie wujka Dylana. <i>O nie, nie, nie.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <span style="font-size: x-small;"> <i>Rok temu, Nowy Jork </i></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span style="font-size: x-small;"><i><br /></i></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> Tori, ubrana w czerń, podeszła do mnie, wymachując kopertą </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> - Nowe zlecenie - odparła, otwierając ją. Zawartość koperty położyła na szklanym stoliczku. Na kartce szlachetnego papieru znajdowało się zaledwie imię i nazwisko naszej ofiary. Anthony Benfield. Obok zdjęcie mężczyzny: krótkie, brązowe włosy, zarost i czekoladowe oczy. Od razu widać, że cholernie zamożny, jego garnitur pochodzi z najlepszej marki. </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> - No..no kolejny biznesmen - powiedziała z nieskrywaną radością przyjaciółka. </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i> - Kolejny, biedny i martwy - wypowiedziałam wolno każde słowo, śmiejąc się. </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie. Anthony O'Brien. Oczywiście feralnego wieczoru podał fałszywe nazwisko, wszystko było perfekcyjnie ułożone. To była wtedy pułapka. Ręce zaczęły mi się trząść kiedy kliknęłam na dane Anthony'ego. Nie było niczego co by wskazywało czym naprawdę się zajmuje. Domyśliłam się kim może być. Skoro zostawił na nas pułapkę musiał tym wszystkim kierować. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Po godzinnych przeszukiwaniach dowiedziałam się nawet sporo. Pracuje w agencji i jest na czele rangi najlepszych agentów. Mieszka dalej w Nowym Jorku, z wykształcenia jest nauczycielem i ma bliznę biegnącą przez prawy policzek. Teraz byłam już w stu procentach pewna. To on. Wujek Dylana jest agentem, który dalej na nas poluje. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam huk zamykanych drzwi i kroki Tori. Wyłączyłam laptopa, usuwając przedtem historię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co robisz? - zapytała przyjaciółka, która usiadła obok mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Wychodzę - odpowiedziałam, wstając. Odłożyłam urządzenie na stół. Muszę wszystko przemyśleć, za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Ubrałam bluzę i czarne trampki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Gdzie idziesz? - spytała znów Tori. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Przejść się - odparłam, zamykając za sobą drzwi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Słońce już zachodziło, kiedy usiadłam na krawężniku naprzeciwko sklepu, zajadając się donatami. Przez rozmyślanie o tych wszystkich informacjach zrozumiałam jedno - muszę mieć Dylana na oku.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgljkPVvg6ty6IFU9_kr6j5aFFbTmHydQUjgpIrR97c4jww1RQetv5R6zUuk7mIQhGumHzmflJN5QSyLFGl4imP7kOoWd5h__VzxsHglE5HrdqRP2_PrzFuL75b12Cp-yOgZ9ITEW4QhQ/s1600/11408697_460131017494817_1606231727_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="192" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgljkPVvg6ty6IFU9_kr6j5aFFbTmHydQUjgpIrR97c4jww1RQetv5R6zUuk7mIQhGumHzmflJN5QSyLFGl4imP7kOoWd5h__VzxsHglE5HrdqRP2_PrzFuL75b12Cp-yOgZ9ITEW4QhQ/s320/11408697_460131017494817_1606231727_n.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-3128254752726657732015-05-29T18:22:00.000-07:002015-07-04T10:10:59.027-07:00Rozdział 4<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b><br /></b></i></div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=wUiWIBiVH4U" target="_blank">Bring me back to life</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"Thought I could do this on my own,</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I've lost so much along the way."</b></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: 20.0pt;">*TORI*<o:p></o:p></span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><i>Nowy York, dwa lata wcześniej</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Czyściłam broń kiedy rozległ się dźwięk czarnej komórki. Komórki, która dzwoniła tylko w jednej sytuacji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Janeen - przedstawiłam się spokojnie swoim pseudonimem, nie odrywając oczu od pistoletu, który właśnie rozkładałam na części.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Szef chce cię widzieć w parku po północy - odezwał się głęboki głos po drugiej stronie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Roześmiałam się głośno.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Ja nie mam szefa, idioto - warknęłam. Odłożyłam kolejną część rewolweru na bok, podtrzymując telefon między ramieniem, a uchem. - Żegnam…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie! - krzyknął spanikowany do słuchawki, kiedy już chciałam się rozłączać. - Roy… - poprawił się powoli - chce się z tobą widzieć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zapadła cisza. Bez pośpiechu wyczyściłam dokładnie lufę i zabrałam się do jej smarowania, by nabój miał mniejsze tarcie podczas wystrzału.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Roy Cruger był wysoko ceniony na czarnym rynku. A raczej wyceniony - dużo osób pragnęło jego śmierci. Nielegalny handel, transport za granicę oraz wiele ludzi na sumieniu z powodu ciągłego dążenia do coraz to wyższego stanowiska. Wynajmował takich ludzi jak ja, by pozbywać się takich typków jak on. Nic nowego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Osobiście nie miałam nic do Roya. Owszem, był niezłym zapewnieniem sobie przyszłości, ze względu na sumę jaką mogłabym za niego zgarnąć. Jednak ci, którzy próbowali go sprzątnąć, gryźli już dawno ziemię. Wolałam planować.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - O co chodzi? - spytałam w końcu opanowanym głosem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Roy potrzebuje twojej ochrony na jakiś czas. Może dużo zapłacić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Oczywiście, że może - parsknęłam śmiechem. - Inaczej nawet nie odważyłby się do mnie dzwonić. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dzisiaj, park…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie powiedziałam, że się zgadzam. - Przerwałam mu ostro. Widocznie był to jeden z tych tępych mięśniaków robiących za pachołka Roya. - Ja nie chronię, ja zabijam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Usłyszałam jak mężczyzna wciąga powietrze. Przez cały ten czas spokojnie czyściłam i konserwowałam broń. Moje ruchy były płynne, opanowane. Palce zręcznie rozdzielały i łączyły poszczególne części pistoletu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Żegnam - powtórzyłam z uśmiechem. Przerwałam połączenie. Włożyłam ostatni element na swoje miejsce, powoli naładowałam magazynek, położyłam telefon na ziemi. Stanęłam w pewnej odległości. Wycelowałam, po czym strzeliłam, a komórka rozpadła się na części.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><i>Los Angeles, obecnie</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: x-small;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Biegłam lekkim truchtem, wpatrując się ziemię. Głośna muzyka w słuchawkach pozwala mi zapomnieć o otaczającym świecie i zatopić się we własnych myślach. W głowie wciąż słyszałam przestraszony głos Lie z wczoraj. Pomyślałam co mogło się stać i momentalnie zrobiło mi się niedobrze. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Park o tej porze był całkiem opustoszały, dlatego czwarta rano była dla mnie idealną porą na jogging. Mogłam zapomnieć o ludziach, skupić się na sobie. Liczyłam swoje rytmicznie stawiane kroki oraz oddechy, które słyszałam w głowie mimo słuchawek. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nagle ktoś mnie złapał i pociągnął. Krzyknęłam bardziej z zaskoczenia niż strachu. MP3 wypadło na ziemię. Napastnik trzymał mnie mocno, trzymając rękę na moich ustach bym nie krzyczała. Skutecznie uruchomił moje ręce i mimo zwinności oraz umiejętności walki, nie mogłam wygrać z kimś dwa razy większym ode mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nadepnęłam przeciwnikowi na kostkę, jednocześnie gryząc rękę, którą przysłaniał mi usta. Przeklnął głośno, ale wbrew moim oczekiwaniom nie wypuścił mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Proszę się nie szarpać…Janeen. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otworzyłam szerzej oczy. Zaczęło szumieć mi w uszach, słyszałam jak serce wali mi mocniej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Właściciel głosu wyłonił się zza pleców mojego oprawcy. Nie był takim osiłkiem jak ten, który mnie trzymał. Był jednym z myślicieli oraz wykonawców, takimi śmierdziało na kilometr. Miał czarne włosy zaczesane w tył oraz długi haczykowaty nos. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Steve, puść naszego gościa - nakazał drągalowi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Gościsz mnie w parku? - wpatrywałam się w niego z nienawiścią. - Myślałam, że to miejsce publiczne. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Masz rację, źle się wyraziłem - przystanął centralnie przede mną i zakołysał się na piętach. - Najemczyni, racja? Sławna Janeen, wynajmowana przez najlepszych. A gdzie Lily? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Strach całkiem mnie sparaliżował gdy usłyszałam pseudonim Lie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie mam pojęcia o czym mówisz - wycedziłam powoli. - A teraz odwołaj swojego pachołka i mnie wypuść. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Już odwracałam się by odejść, kiedy to jedno proste zdanie zrujnowało cały mój świat, który dotychczas tak pieczołowicie pielęgnowałam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Pan Roy miał nadzieję na wielki powrót Alexis i Julii. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zaczerpnęłam głęboko tchu. Miałam ochotę się rozpłakać. Nikt, absolutnie nikt, nie znał naszych prawdziwych imion. Roy zniszczył właśnie wszystko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Jednym zwinnym ruchem wyciągnęłam dwa noże z butów. Jeden przystawiłam do gardła mężczyźnie na posyłki, drugi wystawiłam przed siebie na wypadek gdyby mięśniak chciał ruszyć na pomoc. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie mam pojęcia jak się dowiedział, ale gówno obchodzi mnie czego chce Roy. A teraz puścicie mnie i już nigdy nie ujrzę waszych parszywych twarzy. Chyba, że martwe - uśmiechnęłam się groźnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyzna wcale nie wyglądał na poruszonego. Wręcz przeciwnie, odwzajemnił uśmiech co zirytowało mnie do tego stopnia, iż przyłożyłam mu ostrze pod samo gardło. Ręce, które do tej pory trzymał wyciągnięte do góry w uległym geście, powoli opuścił do kieszeni. Obserwowałam je nieufnie, gotowa w każdej chwili przejechać mu nożem po gardle. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyciągnął niewielkie urządzenie. Mały, cienki dyktafon. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Radziłbym ci je wziąć - powiedział tylko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Cała złość dała o sobie znać w jednej chwili i zrobiłam coś, czego miałam już nigdy nie robić. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Przejechałam ostrzem po gardle sługusa Roya, zostawiając na nim długi, krwawy ślad. Drugi nóż wbiłam w pierś Steva. Wyszarpnęłam broń zdecydowanym ruchem i położyłam obok ciał, wpierw czyszcząc starannie rękojeści o spodnie. Muszę je potem spalić. „Śmiertelny pojedynek dwóch mężczyzn” będą głosić nagłówki gazet. Podniosłam jednak dyktafon, który wypadł z ręki mężczyzny przy upadku. Schowałam go do kieszeni. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rozejrzałam się dookoła. W dalszym ciągu nikogo nie było. Odwróciłam się w drugą stronę, by nie widzieć złowrogiego uśmiechu mężczyzny na martwych ustach. Miał prześladować mnie już do końca życia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wróciłam do domu po dwóch godzinach. Ominęłam salon, wiedząc, iż Lie śpi na kanapie. Skierowałam się do łazienki. Przerażająco opanowana zmyłam plamki krwi z rąk. Robiłam to już wiele razy, bo chociaż wolałam działać z daleka za pomocą pistoletu czy nawet łuku, zdarzało mi się wykończyć ofiarę własnoręcznie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Musiałam przyznać, że cholernie mi tego brakowało i właśnie to było straszne. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Lie obudziła się koło południa. Zastała mnie upapraną mąką z palcami w cieście. Usiadła przy blacie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Co ty do cholery robisz? - spytała podejrzliwie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Piekę ciasteczka - odparłam, nie patrząc na nią. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dlaczego? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Dlaczego powinnam mieć powód by upiec ciasteczka? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Westchnęła. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie było pytania. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyciągnęłam z pieca już drugą blaszkę i włożyłam trzecią. Wciąż nie patrzyłam na przyjaciółkę z obawy, że mogłaby wyczytać coś z moich oczu. Nie zamierzałam na razie mówić jej o zabójstwie dla jej własnego dobra. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Piekę - przerwałam w końcu ciszę - ponieważ zapraszasz Dylana na herbatę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - <i>Że co</i> proszę? - wyprostowała się gwałtownie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Przesiewałam spokojnie mąkę kiedy mówiłam: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - To doskonała okazja, by go przeprosić nie uważasz? W końcu skasowałaś mu całkowicie samochód i chyba naraziłaś na zawał. Z resztą, ja zapraszam Toma. Pamiętasz, mówiłam ci o nim. Przenocowałam u niego w czasie burzy. Pora się odwdzięczyć Lie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyrzuciłam te słowa z prędkością karabinu maszynowego. Przyjaciółka wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Miałam wrażenie, że zaraz podejdzie sprawdzić mi temperaturę i spyta czy czegoś nie brałam. W końcu zdołała zamknąć buzię. Opadła na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Rozumiem, że mam teraz poszukać jego numeru w książce telefonicznej i grzecznie go zaprosić? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie trzeba, już to zrobiłam. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - A niech cię szlag, Tori. Nienawidzę cię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odepchnęła się na barowym stołku, zeskoczyła i pobiegła na górę. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyrabiając kolejną porcję ciasta. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhojGSVAKCWubD93EITKkJLlMNqEVFFcFGwMX0EtRtOvb8QcFxO8L5CH48MIbm6UVDUBZcNJU40spMgR1ODIYFgNL82UTWaXmVSMEokBltd1TJSnt_CF1746z4aHqk42CXPCWO6eUKEng/s1600/allison4-1.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="166" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhojGSVAKCWubD93EITKkJLlMNqEVFFcFGwMX0EtRtOvb8QcFxO8L5CH48MIbm6UVDUBZcNJU40spMgR1ODIYFgNL82UTWaXmVSMEokBltd1TJSnt_CF1746z4aHqk42CXPCWO6eUKEng/s320/allison4-1.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">*LIE*</span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję, chcąc zobaczyć coś ciekawego. Automatycznie włączył się kanał informacyjny. Prezenter o czarnych jak kruk włosach czytał wiadomości z ostatniej chwili: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - W parku Yosemite znaleziono dwa martwe ciała mężczyzn. Jeden miał poderżnięte gardło, a druga ofiara ranę zadaną ostrym narzędziem. Policja zaczęła już śledztwo w tej sprawie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Na ekranie pojawiło się logo stacji i powróciły reklamy najnowszych odkurzaczy. Znudzona wyłączyłam telewizor, a w całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Śledziłam wzrokiem jak Tori zrzuca z siebie fartuch, poprawia szybko włosy i idzie otworzyć gościom. Położyłam nogi na ziemię i leniwie podniosłam się z kanapy. Do salonu wszedł Dylan z bukietem herbacianych róż. Spojrzał na mnie i na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Niegrzecznie było by przychodzić z pustymi rękami - odparł wręczając mi kwiaty. Podziękowałam i wyciągnęłam z pionowej szklanej szafki wazon. Idąc w stronę kuchni z wazonem i różami wpadłabym na śmiejącą się Tori, która zaczęła już pogawędkę z wspomnianym Tomem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Tom, to jest Lie, Lie to jest Tom - przedstawiła nas, a następnie zaprosiła gestem dłoni Toma, by udał się do salonu. Odłożyłam kwiaty na blat. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nienawidzę Cię za to - powiedziałam w stronę Tori, która podała mi tacę z dzbankiem pełnym herbaty z dzikiej aronii i filiżankami. Przewróciła teatralnie oczami i poklepała mnie po ramieniu, chwytając tacę z talerzykami oraz ciasteczkami. Ostrożnie położyłam tacę na stole i nalałam do każdej filiżanki ciepłą ciecz zwaną herbatą. Usiadłam naprzeciw Tori. Ta klapnęła na fotel, który jako jedyny pozostał (nie licząc sofy). Na jej twarzy zauważyłam odciśniętą dłoń z mąki. Gdy podniosła zadowolony wzrok z nad ciasteczek i spojrzała na mnie, chcąc zachęcić do rozmowy, wskazałam na swój policzek i potarłam go. Przyjaciółka patrzyła na mnie nie rozumiejąc o co mi chodzi. Dyskretnie wskazałam na nią, a później ponownie potarłam twarz. Kiwnęła lekko głową rozumiejąc, jednak wyprzedził ją Tom, który delikatnie strzepnął mąkę z jej policzka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Mąka - odparł, ukazując rząd białych zębów Przyjaciółka odwzajemniła uśmiech, a na jej policzkach pojawiły się ledwo widoczne rumieńce. Dawno nie widziałam Tori z różowymi owalami na twarzy. Wzięłam łyk herbaty i słuchałam co mówił Tom, a gdy już przestał, zadała mu pytanie </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jesteś z Londynu? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zgadza się, brytyjski akcent- odpowiedział z uśmiechem. - A wy skąd jesteście? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam ukradkiem na Tori, nie wiedząc co odpowiedzieć. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nowy Jork?- zapytał Dylan siedzący tuż obok mnie. Spojrzeliśmy na niego zadziwieni - Charakterystyczny slang dla nowojorczyków - wytłumaczył biorąc ciasteczko. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Spostrzegawczy jesteś, O'Brien. </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Mężczyźni zaczęli rzucać kawałami jak z rękawa co pozwoliło na rozluźnienie atmosfery. Wydawali się być w porządku, ale jednak wolałam mieć się na baczności. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zauważyłem, że przy plaży rosną u was piękna odmiana kwiatów pustyni - odparł przerywając zapadającą ciszę. - Chętnie bym je zobaczył, o ile nie macie nic przeciwko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Nie ma sprawy, oprowadzę Cię - powiedziała ochoczo Tori, wstając z fotela. W dwie minuty opuścili salon zostawiając mnie i Dylana samych. Wczoraj pod wpływem wszystkich emocji zachowałam się dziwnie, co gryzło mnie cały dzień. Nie ukrywam, nie lubię przepraszać ludzi, ale należą mu się jeszcze raz przeprosiny - przecież o mały włos nas nie zabiłam . Odchrząknęłam, a chłopak spojrzał na mnie swymi brązowymi oczami </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Jeszcze raz Cię przepraszam, za to co wczoraj się stało, zachowałam się jak idiotka i prawie nas zabiłam - spuściłam głowę, lecz dumna z swoich przeprosin. Przybliżył się do mnie i dotknął mojego ramienia. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Już mówiłem, wszystko w porządku. Każdy popełnia błędy - mówił spokojnie, co denerwowało mnie jeszcze bardziej - ale mam do Ciebie małą prośbę. - Odparł cofając rękę. Zapewne przemyślał wszystko i jednak chcę bym zapłaciła za naprawę samochodu, nie ma sprawy. Jednak zaskoczył mnie po raz kolejny: - Zacznij jeździć ostrożnie, bo w końcu się zabijesz - odparł lekko zmartwiony. - Mogę się założyć, że to nie był pierwszy raz. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> <i>Robisz, na mnie dobre wrażenie, Dylan.</i> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Kiwnęłam tylko głową na znak, że ma rację. Wyciągnęłam rękę w jego stronę </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Zapomnijmy o tym - zaproponowałam. Chłopak uśmiechnął się promiennie i uścisnął mi dłoń. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, patrząc na przyjaciół, którzy spacerowali po plaży. Atmosfera pomiędzy mną, a chłopakiem stała się już normalna. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> - Chodźmy do nich - wskazał po chwili na Tori i Toma. Wstaliśmy i wyszliśmy z domu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS5koYH7ofX60H5HDul4W7hKNgoSYQRxw6mWnXy8Ek9ihgsXq8qlGd_lx2lxYdyP0LPqNLbPpJrRpNDuvnk7XY3ovsXDV1UXkX1xrNrhzt8wjvrCKBXqb5LbxdXwxeABv_QhRg5cMJhg/s1600/11102224_456672841173968_1655380084_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS5koYH7ofX60H5HDul4W7hKNgoSYQRxw6mWnXy8Ek9ihgsXq8qlGd_lx2lxYdyP0LPqNLbPpJrRpNDuvnk7XY3ovsXDV1UXkX1xrNrhzt8wjvrCKBXqb5LbxdXwxeABv_QhRg5cMJhg/s1600/11102224_456672841173968_1655380084_n.gif" /></a></div>
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-40593534712453174102015-05-26T11:39:00.003-07:002015-05-26T11:52:24.076-07:00Rozdział 3<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=1m_sWJQm2fs" target="_blank">Oceans</a></b></span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><i><br /><br />"And in the morning, I'll be with you<br />But it will be a different kind"</i></b></span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif; font-size: large;"><b>*TORI*</b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wcale nie zanosiło się na koniec burzy. Mało tego-spiker w telewizji właśnie przestrzegał przed tornadem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyłączyłam telewizor i sfrustrowana przetarłam twarz rękoma.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Mam rozumieć, że nie wrócę dzisiaj do domu?-spytałam samą siebie, jednak Tom i tak mi odpowiedział.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Nie ma mowy, pościelę ci w pokoju gościnnym.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Łagodnie odebrał mi pilota, na którym nieświadomie zaciskałam w złości palce. Usiadł obok mnie na kanapie, włączając z powrotem urządzenie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Na co masz ochotę?-zmienił temat.-Film akcji? Horror? Mogę zgodzić się nawet na komedię romantyczną, jeśli to poprawi ci nastrój.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Parsknęłam śmiechem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Nienawidzę komedii romantycznych- odparłam.-Puść jakieś kreskówki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, ale bez słowa wybrał odpowiedni kanał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wyłączyłam się już w chwili, gdy kot Tom (cóż za zbieg okoliczności) spłaszczył Jerry’ego łopatą. Co jakiś czas sprawdzałam komórkę, której czarny ekran doprowadzał mnie do szału. Była wyładowana, a ja nie miałam jak zadzwonić do Lie i poinformować ją, że nie wracam na noc. Burza nabierała na sile, tak samo jak deszcz oraz wiatr. Miałam ochotę wybiec na zewnątrz, zmęczyć się tak, by nie musieć myśleć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Zawsze kibicowałem kotu-przerwał ciszę Tom.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-To na pewno przez imię-oskarżyłam go ze zdawkowym śmiechem, brutalnie przywrócona do rzeczywistości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Jęknął, po czym westchnął teatralnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Przejrzałaś mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Spojrzałam w ekran, opierając się wygodniej na siedzeniu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Ja od zawsze wolałam Jerry’ego. Jest mały, ale sprytny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Oglądaliśmy jeszcze chwilę. Później Tom poszedł przygotować mi pokój. Podziękowałam i życzyłam mu dobrej nocy.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">***</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Obudziłam się z krzykiem. Przyłożyłam palce do policzków. Mokre. Trzęsłam się i drżałam, nie potrafiłam zapanować nad swoim ciałem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Znów coś mi się śniło. Byłam zła na siebie za to, że wypieram wspomnienia koszmarów zaraz po przebudzeniu. To oznaka słabości, na którą nie mogłam sobie pozwolić. Skoro miałam znosić katusze, chciałam robić to godnie. Chciałam pamiętać wszystko ze szczegółami i nienawidziłam tej części siebie, która cieszyła się z chwili zapomnienia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Prawie nigdy nie płakałam świadomie. Jednak w śnie robiłam to notorycznie, przeżywając najgorsze ze swoich koszmarów po raz kolejny. Byłam podatna na wszystko, co czyniło mnie słabą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Co noc śniło mi się prawdopodobnie to samo. Pamiętam jedynie ogień oraz krzyki i płacz dziecka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odgarnęłam kołdrę na bok, wychodząc z łóżka. Zegar wskazywał czwartą szesnaście. Zrzuciłam z siebie ubrania Toma, wkładając własne, już suche. Poskładałam je i odłożyłam razem z krótką notką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>Musiałam wrócić do domu, przepraszam. Nie chciałam Cię budzić. Dziękuję Ci za wszystko.</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><i>~Tori</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nie mam pojęcia dlaczego użyłam tego beznadziejnego skrótu. Zostawiłam jednak karteczkę, a jako, że znajdowałam się na parterze, wyszłam oknem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Niewygodnie biegło mi się w dżinsach. W dodatku nie zbyt dobrze pamiętałam drogę, ale musiałam się stamtąd wyrwać, nie chciałam zwariować. Wdychałam świeże powietrze po burzy, by się uspokoić. </span><span style="font-family: Verdana, sans-serif;">Pobłądziłam już po paru minutach. Wbiegłam do parku, który był całkiem opustoszały, nie licząc rozśpiewanych ptaków. Może mi się wydawało, ale poczułam na sobie czyiś wzrok i wcale nie były to oczy zwierzęcia. Wzdrygnęłam się, przyspieszając. Chciałam być już w domu. Serce biło mi mocniej za każdym razem, gdy nie poznawałam ścieżki, jednak po chwili zaczęłam poznawać okolicę. Odetchnęłam z ulgą. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Szczęśliwie wróciłam do domu. Wróciłam na palcach do pokoju, zastanawiając się, gdzie do cholery podział się fotel. Położyłam się we własnym łóżku, ale nie zasnęłam aż do rana.</span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeh7nI3OWUTaU4n8DKjonWw5tY7x9gI_2SqbPGIUetZUxG_jaDWBmYxOjjBouCnT7i5q79cDBV0wknDBp9SWGXzrnP6JLnx7SvHln7QB9x7biLT3QVhMSOA7sU3E9hkDYQvQo482oNFQ/s1600/crystal-reed-3.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeh7nI3OWUTaU4n8DKjonWw5tY7x9gI_2SqbPGIUetZUxG_jaDWBmYxOjjBouCnT7i5q79cDBV0wknDBp9SWGXzrnP6JLnx7SvHln7QB9x7biLT3QVhMSOA7sU3E9hkDYQvQo482oNFQ/s320/crystal-reed-3.gif" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">*LIE*</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Dziś pogoda była o wiele lepsza niż poprzedniego dnia-przestało padać i za chmur wychodziły promienie słońca. Przeciągnęłam się, dalej leżąc w łóżku i owinęłam się jeszcze bardziej kołdrą. Przymknęłam oczy, wspominając jak jeszcze rok temu mieszkaliśmy w Nowym Jorku. To był nasz dom, a teraz nie możemy nawet tam pojechać bo mogą nas poznać. Dalej jesteśmy poszukiwane i co parę miesięcy jesteśmy pokazywane na bilbordach. Cholernie im zależy by nas znaleźć. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Od tego czasu zmieniłyśmy się z wyglądu, soczewki, kolor włosów oraz ich długość...na szczęście jeszcze nikt nas nie poznał. Brakuje mi zatłoczonego miasta, żółtych taksówek i poprzedniego życia. Obiecałyśmy sobie, że już tego nie zrobimy, teraz jesteśmy inne. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzdrygnęłam się na odgłos pukania do drzwi. Otworzyły się wolno i ukazała się brązowa czupryna ułożonych włosów </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Pojechałabyś na zakupy?- zapytała uśmiechając się przebiegle Tori. Spojrzałam na nią z przymrużonych powiek i rzuciłam w stronę drzwi poduszkę. Przyjaciółka zrobiła unik w samą porę. Spojrzała na mnie i przewróciła ceremonialnie ciemnymi oczami </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Nie zapomnij kupić masła orzechowego- powiedziała zadowolona z siebie i zamknęła drzwi. Mój żołądek domagał się już jedzenia, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko pojechać do sklepu. Założyłam biały top, oraz czarne spodenki, a na górę długi kardigan. Zeszłam po schodach odwracając się w stronę Tori. Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się tylko na sekundę. Miała zamiar już coś się mnie zapytać, ale szybko wyszłam zamykając z hukiem drzwi. Udałam się do garażu gdzie czekało na mnie już srebrne porsche. Usiadłam za kierownicą, włożyłam kluczyki do stacyjki i przekręciłam je odpalając samochód. </span><br />
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">*** </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Drogi Los Angeles były jak na tą porę zadziwiająco puste. Wcisnęłam nogą jeszcze bardziej pedał gazu, a wiatr porywał moje włosy. Na liczniku miałam dobre 200 km/h. Palmy, które znajdowały się przy deptakach mieniły mi się w oczach i widziałam jedynie brązowe plamy. W Nowym Jorku, po naszych akcjach, uciekałyśmy jak najdalej od miejsca zabójstwa i oczywiście zawsze udawało nam się uciec zanim policja wkroczyła do akcji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zrelaksowana siedziałam w fotelu trzymając jedną ręką kierownicę, a drugą włączając piosenkę w radiu. Na sekundę spojrzałam na radio, by włączyć płytę, która zacięła się w odtwarzaczu i w tej samej chwili wyjechał niebieski jeep, który miał pierwszeństwo. Natychmiast zaczęłam hamować puszczając nogę z gazu. Zaczęłam manewrować pojazdem, by choć trochę uniknąć tragedii. Z dwóch pojazdów wydobywał się potworny pisk opon oraz pojawiły się iskry gdy przejechaliśmy bokiem ocierając się o siebie. Gwałtownie odwróciłam kierownicę co spowodowało, że samochód wykonał pełny obrót i wjechał na chodnik zatrzymując się tuż przed drzewem. Odruchowo pociągnęło mnie do przodu, ale pasy i poduszki powietrzne uratowały mnie przed uderzeniem twarzą w kierownicę. Siedziałam jak sparaliżowana w fotelu z szeroko otwartymi oczami, oddychając szybko. Odpięłam pasy i wyszłam z pojazdu. Ledwie stałam, gdyż nogi miały się zaraz pode mną ugiąć. Kierowca drugiego samochodu biegł w moją stronę. Ludzie z knajpki zaczęli wychodzić i patrzeć na całą sytuacje. Chłopak złapał mnie za ramiona i patrzył się na mnie </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Nic ci nie jest?- zapytał roztrzęsionym głosem Odebrało mi mowę, dalej miałam przed oczami wypadek, jedynie pokręciłam głową i spojrzałam w jego brązowe oczy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Przepraszam-szepnęłam. Z daleka roznosił się dźwięk syren policyjnych. Kierowca uspokajał mnie kołysząc i przytulając. Nigdy nie widziałam by ktoś się zachowywał w ten sposób do osoby, która uderzyła w jego samochód. Cofnęłam się w tył, chcąc, by chłopak wypuścił mnie z objęć. Radiowóz zatrzymał się obok nas i wysiedli dwaj funkcjonariusze. Zaczęli oceniać wyrządzone szkody </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Kto był sprawcą wypadku?- zapytał niski policjant </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-To ja- odparł chłopak. Co on robi?! Przecież to ja w niego wjechałam jadąc jak pirat. Już miałam zamiar go poprawić, ale on spojrzał na mnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Zadzwoń po kogoś-powiedział i poszedł za policjantem, który musiał spisać raport. Patrzyłam na niego jak na największego idiotę, ale byłam mu naprawdę wdzięczna. Zadzwoniłam po Tori i również po lawetę. Ludzie, którzy dalej patrzyli zaczęli coś mówić między sobą, co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. Odwróciłam się w ich stronę, krzycząc: I CO SIĘ GAPICIE?! Spojrzeli po sobie i urażeni wrócili do swoich zajęć. Oparłam się o maskę samochodu i czekałam na przyjaciółkę, która miała się lada chwila pojawić. Patrzyłam jak chłopak podaje swoje dane policjantowi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Dylan O'Brien- usłyszałam Dopiero teraz zaczęłam mu się przyglądać, był wysoki, miał ciemne oczy i włosy... </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-LIE!-krzyknęła Tori, która podążała w moją stronę zdenerwowana. Dylan odwrócił się w naszą stronę i uśmiechnął się słabo.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG1vZXHMwWr5pSNHvfsBLDUy0T_oIJ-1y8gJdwCRs0m3vFiW_PHhXN6kgiPJBqE5sRY6rANch7ecueyQFLYXYuF62O27xQXqCX48YZ_mnsDLFLHa50g7KxxcbGwylv34MZLiTBk5vyMg/s1600/11112926_456287314545854_1978709755_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiG1vZXHMwWr5pSNHvfsBLDUy0T_oIJ-1y8gJdwCRs0m3vFiW_PHhXN6kgiPJBqE5sRY6rANch7ecueyQFLYXYuF62O27xQXqCX48YZ_mnsDLFLHa50g7KxxcbGwylv34MZLiTBk5vyMg/s320/11112926_456287314545854_1978709755_n.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
---------------------------------------------------------------</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
*Od autorek*</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Dziękujemy za każdy komentarz i obserwację, nie macie pojęcia jak bardzo to motywuje ^^</div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><br /></span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-61310358999094534002015-05-21T12:50:00.000-07:002015-05-21T12:59:06.132-07:00Rozdział 2<br />
<div>
<div style="text-align: center;">
<b>*Z serii: zrób nastrój i puść piosenkę do czytania c:*</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=hT_nvWreIhg" target="_blank">Counting Stars</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>"And I don't think the world is sold</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>I'm just doing what we're told"</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">*TORI*</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wzięłam drżący oddech, chowając głowę między kolanami. Było mi niedobrze, bolała mnie głowa, a cały świat wirował, jakby chciał mi zrobić na złość. Cholerna whisky, wypominałam sobie przez cały czas.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Wstałam, próbując opanować zawroty głowy i zatrzymać ściany. Wciągnęłam jeansy i koszulkę. Skrzywiłam się kiedy zabrzęczały moje bransolety oraz łańcuszki.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Nigdy więcej whisky.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Zeszłam na dół. Moje mdłości przybrały na sile, kiedy wyczułam swąd spalonego śniadania, unoszący się na całym parterze. Natalie siedziała z kompresem na kanapie, a przed sobą miała talerz pełen…w każdym razie czegoś czarno-żółtego.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: justify;">
-Zrobiłam jajecznicę-oznajmiła, nawet nie wyglądając zza okładu. Machnęła tylko ręką w stronę tego czegoś, co miało imitować jajka, a i to kosztowało ją chyba wiele siły.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zasłoniłam usta ręką, czując jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, dziękuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wyjrzałam za okno. Był idealny poranek w Los Angeles. Słońce świeciło w oczy, ale jak na razie nie było zbyt gorąco. Otworzyłam drzwi wyjściowe na oścież i owionął mnie zapach bryzy z nad morza.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wychodzę-poinformowałam lojalnie przyjaciółkę, która burknęła coś w odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Najpierw miałam zamiar udać się na plażę, ale nie wydawała mi się już tak przyjazna jak wczoraj. Gałęzie były porzucone na brzegu, a woda obmywała piasek przy kłodzie, na której zawsze siedzę. Odwróciłam się więc na pięcie, kierując w stronę miasta.</div>
<div style="text-align: justify;">
Robiło się parno. Odgarnęłam włosy za uszy i weszłam do kawiarni.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To co zwykle?-powitała mnie ponuro Cecille.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Poproszę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna za ladą zaczęła przygotowywać moją kawę ze znudzoną miną. Była może w moim wieku, pisała wiersze, a jej włosy notorycznie zmieniały kolor z czarnego w czarny, w czym nie widziałam żadnego sensu. Poza tym była wciąż ponura, jakby świat się na nią uwziął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bez słowa podała mi kawę i wyciągnęła dłoń po zapłatę. Wręczyłam jej banknot, wdzięczna za ten lurowaty napój, który pozwoli funkcjonować mi przez resztę dnia. Upiłam łyk, parząc sobie język.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak kiedy wyszłam, znalazłam kolejny dowód, że to świat się uwziął <i>na mnie</i>. Padało. Cholera, przecież w Los Angeles nie powinno padać dwa razy z rzędu, prawda?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Ludzie z chodników zaczęli pchać się drzwiami do kawiarni. Uznałam, że nie mam ochoty spędzić dnia w zatłoczonym lokalu, więc zaczęłam biec w stronę domu. Było parno, lecz mokro, co wcale nie było żadną pociechą. W dodatku zaczęło grzmieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
-A NIECH CIĘ SZLAG, ŚWIECIE!-wrzasnęłam, starając się przekrzyczeć deszcz. Przyspieszyłam, czując jak włosy zwijają się w mokre strąki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Biegłam chodnikami w przeciwnym kierunku niż tłum. Przepychałam się, pędząc jak idiotka na ścianę deszczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle jakiś samochód zaczął zwalniać. Kierowca uchylił okno.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Podwieźć panią?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie powiem. Mężczyzna był niesamowicie uwodzicielski z tym swoimi kręconymi włosami i niebieskimi oczyma. Jednak w swoim życiu trzymałam się pewnych zasad, a po styczności z wieloma typami szukającymi zabójcy na zlecenie, „nie wsiadaj do samochodu przystojnego faceta” plasowało właśnie na samym szczycie mojej listy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, dziękuję!-odkrzyknęłam i pobiegłam dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna nic sobie z tego nie robił.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Proszę się nie wygłupiać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwróciłam się zirytowana w jego stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie mam zwyczaju wsiadać do samochodów obcych!</div>
<div style="text-align: justify;">
Deszcz zaczął lać mocniej, jakby chciał mi zrobić specjalnie na złość. W dodatku burza była coraz bliżej.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Niech pani wsiada do tego cholernego auta!-krzyknął, wskazując na tylne drzwi. Był już całkiem mokry, jak ja. Uznałam, że i tak potrafię się bronić, więc zatrzymała się. Szarpnęłam za drzwiczki i wsiadłam do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dziękuję-odetchnęłam z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
Poinstruowałam go, gdzie jechać. Jechaliśmy więc, ale w milczeniu, przedłużającym się z każdą chwilą. Miałam ogromną ochotę wykręcić włosy, ale nie chciałam jeszcze bardziej zmoczyć tapicerki-i tak już ze mnie kapało. Wbiłam wzrok w okno, patrząc, jak mijamy moknące w ulewie palmy. Nagle się zatrzymał.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tutaj jest las-stwierdził.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Lasek-poprawiłam.-Dość mały, muszę tylko przez niego przejść. Dam sobie radę-zapewniłam, już chcąc wychodzić.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Chyba pani oszalała, nie mam zamiaru puścić panią w taką pogodę-oburzył się.-Jest burza, proszę sobie darować.</div>
<div style="text-align: justify;">
Westchnęłam głośno.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Więc co pan zamierza?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Pojedziemy do mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wejście do cudzego samochodu jest głupie, ale godzenie się na wejście do jego domu jest jednym, wielkim kanionem głupoty. Pokręciłam przecząco głową, doskonale wiedząc, iż widzi mnie w lusterku.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie ma mowy. Dziękuję za podwózkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lecz wtedy rozległ się głośny grzmot, niebo rozbłysło, a piorun walnął coś w oddali. Przeklęłam głośno, czując, jak cały mój upór paruje w chmury. Mężczyzna uśmiechnął się znacząco, a ja niemal zazgrzytałam zębami ze zdenerwowania. Zatrzasnęłam z powrotem drzwiczki.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Niech będzie-zgodziłam się niechętnie, patrząc na prawy but, w którym tkwił bezpiecznie ukryty nóż.</div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
Muszę przyznać, iż nieznajomy okazał się prawdziwym dżentelmenem. Przyniósł mi suche ubrania, uprzedzając, że mogą być zbyt duże. Wysuszyłam ręcznikiem włosy, a następnie przebrałam się w szary t-shirt z bohaterami komiksów Marvela (natychmiast poczułam szacunek do mężczyzny, uwielbiałam Avengers) oraz spodenki, które musiałam przewiązać paskiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy wyszłam, zastałam go w kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Skoro uratowałeś mnie od wiecznego kataru i spalenia na popiół przez piorun, to czy mogę mówić ci na „ty”?-odezwałam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Odwrócił się od patelni i uśmiechnął do mnie szeroko. Miał na sobie niebieską koszulę oraz jeansy, a włosy wciąż lekko wilgotne. W dłoni trzymał szpatułkę do przewracania naleśników.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Oczywiście. Przepraszam, że nie przedstawiłem się wcześniej. Jestem Tom.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Victoria.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jesteś głodna?-spytał, zmieniając temat. Wskazał na patelnię. W całym pomieszczeniu pachniało nieziemsko i, nie chcę urazić uczuć Lie, o wiele lepiej niż dzisiejsze jajka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szczerze mówiąc nie jadłam nic od rana przez kaca. Wypiłam jedynie pół kawy, ale nie byłam szczególnie głodna. W dodatku bałam się wszystko zwrócić przez te potworne mdłości. Odmówiłam więc grzecznie, siadając na wysokim stołku przy ladzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tutaj nie powinno padać-poskarżyłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale jeśli już pada, nie ma z tym żartów-odparł.-Powinnaś zostać dopóki wszystko się nie uspokoi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kochane Los Angeles.</div>
</span><br />
<div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">-Dziękuję-odparłam zgodnie z prawdą.<br />
<br />
<br />
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;">*LIE*</span></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
</span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Otworzyłam szeroko szare oczy i zobaczyłam tylko kontury dziwnych kształtów. Gwałtownie usiadłam, sięgając po nóż, który zawsze był przy mnie. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności tak, że teraz mogłam zobaczyć, iż tym konturem był fotel. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odetchnęłam głęboko i położyłam broń na kanapie. Spojrzałam na talerz, który znajdował się na stoliku i natychmiast zmarszczyłam nos, czując okropny swąd potrawy. Na sam widok czułam w gardle zwracający się trunek. Powoli wstałam czując się jak by nogi zaraz miały się pode mną załamać. Przeciągnęłam się i zabrałam talerz obrzydliwej papki zwanej jajecznicą do kuchni. Na stole, gdzie powinniśmy spożywać posiłki, znajdowały się teraz puste butelki po whisky oraz winie. Otworzyłam białą szafkę, która znajdowała się pod zmywakiem i wyrzuciłam posiłek oraz butelki. Pozwoliłam sobie na chwilę kucnąć, gdyż poczułam, że zaraz wyleci ze mnie wulkan wymiocin. Gdy poczułam, że zbliża się wybuch pobiegłam do toalety, pozbywając się z żołądka ostatków alkoholu. Otarłam pot z czoło, przemyłam twarz zimną wodą. Wzięłam spory łyk kranówki, który idealnie chłodził podrażnione gardło. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Spojrzałam w lustro, które wisiało nad umywalką. Miałam poplątane jak i również przylepione do siebie kosmyki włosów. Rozmazany tusz do rzęs i fioletową śliwę pod prawym okiem. Delikatnie dotknęłam sinego miejsca, odruchowo syknęłam gdy poczułam przeszywający ból. Zaczęłam szukać w półce leków przeciwbólowych, które ukoją w jakimś stopniu tępy ból policzka. Twarz typka, który mnie zaatakował musi dziś wyglądać o wiele wiele gorzej niż moja. Weszłam do kabiny prysznicowej i wzięłam zimny prysznic próbując się opamiętać. Woda oraz tabletki sprawiły, że poczułam się naprawdę dobrze. Spięłam mokre włosy w kok i zapudrowałam sine miejsce. Podwinęłam rękawy koszuli, a następnie wróciłam do salonu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Odciągnęłam żaluzję i rozejrzałam się po salonie opierając się o framugę. Po całym mieszkaniu rozległ się okropnie głośne bicie starego zegara, który wskazywał piętnastą. Sfrustrowana wspięłam się na oparcie kanapy po czym pchnęłam go ręką na ziemię. Spadł z hukiem rozbijając się. Zabrałam szczątki jakże pięknej pamiątki po poprzedniej właścicielce i wyrzuciłam do kosza. Później zabrałam się za czarny fotel, który zasłaniał widok pięknej plaży. Był ciężki więc zaczęłam go przesuwać po podłodze. Zaczerpnęłam trochę powietrza i poczułam, że mój żołądek domaga się jedzenia. Miałam już dość eksperymentowania w kuchni więc zamówiłam po prostu pizzę. W domu było cicho, wręcz za cicho. Słyszałam szybkie bicie swego serca. Włączyłam głośno muzykę, która przerwała dziwną ciszę. Ponownie zabrałam się do przesuwania fotelu do śmieci, które znajdowały się na zewnątrz. Po paru próbach w końcu udało mi się doprowadzić mebel do śmieci na dworze oraz nie potrzebną szafkę na szkło. Zrobiłam małe przemeblowanie w salonie i teraz wyglądał o wiele lepiej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"> Podziwiałam swoją pracę z uśmiechem na twarzy, aż zadzwonił dostawca pizzy. Zapłaciłam mu oraz dałam napiwek. Wzięłam kawałek pizzy i rozsiadłam się na kanapkę wpatrując się w plażę.</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWEzNJFv9l0L5m65XENdV6HpFnRXqsmJEfSKhytaWnZwf9A7APbRlbNYGX87cV_xNW2mh0jkPyQGWB4T-ZC4JTybUvRHz6JjjasdOQMn9bKGWSf1ECbv7L_ClxmHS-ERs8_vMcxCRLzw/s1600/11275074_453790884795497_1307690821_n.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWEzNJFv9l0L5m65XENdV6HpFnRXqsmJEfSKhytaWnZwf9A7APbRlbNYGX87cV_xNW2mh0jkPyQGWB4T-ZC4JTybUvRHz6JjjasdOQMn9bKGWSf1ECbv7L_ClxmHS-ERs8_vMcxCRLzw/s1600/11275074_453790884795497_1307690821_n.gif" /></a></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;"><br /></span></b></div>
</span></div>
<span style="font-family: Verdana, sans-serif;">
</span>Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-80315625848431156362015-05-13T06:58:00.000-07:002015-05-15T08:48:41.497-07:00ROZDZIAŁ 1<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
Od autorek:</div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
piosenka do nawiązania "klimatu" c:</div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
Czyli "puść zanim zaczniesz czytać".</div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<a href="https://www.youtube.com/watch?v=swCJ5M_OJbs" target="_blank">Raise the Dead</a></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>***</i></b></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="text-align: center;">
<b style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>„…contempt loves the silence, it thrives in the dark </i></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><b><i>With fine winding tendrils that strangle the heart.”</i></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: large;"><b>*TORI*</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Biegłam szybko, próbując nie myśleć. Pędząc prze siebie mogłam skupić się jedynie na piasku pod butami oraz wietrze na twarzy. Chłodne powiewy były jak błogosławieństwo. Stopy bolały mnie już niemiłosiernie i pewnie jutro nie będę potrafiła wstać z łóżka, ale, cholera, nie obchodziło mnie to w tej chwili.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <i>Nie myśl, nie myśl, nie myśl.</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Wrzasnęłam, sfrustrowana i przyspieszyłam. Czułam, iż zaraz zaliczę bolesny upadek na twarz jeśli nie zwolnię.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> <i>Przynajmniej się opamiętasz</i>, skarciłam się gorzko.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Piasek, przypływ, wiatr, zachód. Zachód. Powinnam być już dawno w domu. Dać sobie spokój, udawać, że nic się nie stało. Nauczyć się z tym żyć, bo przecież minęło już…ile? Pięć lat? Sześć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Przyłapałam się na tym, że próbuję nie pamiętać tek okropnej daty. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Zaczęłam wyhamowywać. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę. Moje nogi były jak z waty po tak wielkim wysiłku, wszystkie mięśnie jakby zaczęły się wyłączać. Ciekawe, czy przypływ zdążyłby mnie dorwać, jeśli położyłabym się, tylko na chwilkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Zmusiłam się do powrotu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Ręce mi drżały, kiedy próbowałam umieścić klucz w zamku. Akurat zaczęło padać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-No dalej-wymamrotałam do siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Gdy w końcu weszłam do środka, uderzył mnie ostry zapach alkoholu. Zmarszczyłam nos. Rzuciłam klucze na komodę pod lustrem, zdjęłam bluzę oraz buty. Kierowana silnym odorem, udałam się do salonu, gdzie zastałam Natalie. Siedziała na stole, machając nogami, a w ręce trzymała butelkę whisky. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Jak leci?-zapytała bełkotliwie. Roześmiała się głośno, po czym pociągnęła kolejny łyk.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Westchnęłam ciężko. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiedziałam czy to przez alkohol, czy przez stan, w jakim znajdowała się przyjaciółka. Podeszłam do niej i wyjęłam opróżnioną już do połowy karafkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Zostaw to. Nie warto-powiedziałam ze ściśniętym gardłem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-To już sześć lat, Alex.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Przestań-warknęłam.-Nie ma Alex, nie ma Julii. Jest tylko Victoria i Natalie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Lie pokiwała smutno głową. Wyciągnęła rękę po butelkę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Zawahałam się przez chwilę. A niech to. Przestawiałyśmy istny obraz nędzy i rozpaczy. Jedna biegała do nieprzytomności, by zapomnieć, druga-piła-z tego samego powodu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Oddałam jej whisky, wpierw sama ciągnąc porządny łyk. Poczułam jak ciecz pali przełyk, a następnie tępi wszystkie zmysły.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Znów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b><span style="font-size: large;">*NATALIE*</span></b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Deszcz nieubłaganie uderzał w szybę, wydając kojące dźwięki. Przyjaciółka zasnęła na kanapie zmęczona biegiem jak i otumaniona trunkiem. Ja siedziałam bezradnie na podłodze i wpatrywałam się, jak krople deszczu spływają po szybie. Wspominałam z ogromnym bólem rodziców, mojego braciszka, a później ogień, który pochłaniał wszystko i wszystkich. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i> Nie myśl o tym</i>, powtarzałam sobie to cały czas, ale to tylko słowa trudne do spełnienia. Sześć lat temu, niby tak dawno,a ból jest taki sam jakby stało się to wczoraj. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Starłam ręką samotną słoną łzę, która spływała wolno po policzku. Wstałam z podłogi, rozciągając przy tym nogi, spojrzałam jeszcze raz na przyjaciółkę upewniając się czy śpi, ubrałam szarą bluzę i buty. Wyszłam z domu zamykając drzwi na dwa razy. Mieszkaliśmy w małym domku kupionym od starszej pani, która wolała mieszkać w mieszkanku i wieść spokojnie życie bez zajmowania się domostwem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Deszcz zaczął jeszcze bardziej lać, więc założyłam kaptur na głowę. Podążałam w ciemne strony Los Angeles, gdzieś, gdzie mnie nikt nie znajdzie i będę mogła sama użalać się nad sobą i moim życiem. Co się ze mną dzieję? Powinnam wziąć się w garść, ale nie potrafiłam... odpuszczę sobie dziś tą walkę ze samą sobą. Było już ciemno i jedynie lampy uliczne oświetlały główne drogi i uliczki, pozwoliłam na upust łzom. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Mała, chyba straciłaś drogę- usłyszałam ciężki głos za sobą, a później pociągnięcie do tyłu </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Zostaw mnie!-krzyknęłam do niego, gdy złapał mnie za pośladek i trzymał kurczowo za rękę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Na chwilę czułam się bezbronna, ale później poczułam adrenalinę i zaśmiałam się odwracając głowę w stronę brudnej twarzy mężczyzny </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Raczej nie powinnaś się śmiać, dziwko- szepnął mi do ucha i zaczął ciągnąć po ziemi Dziwko? No, to jest już szczyt bezczelności, wzięłam głęboki wdech i wymierzyłam cios w krocze. Napastnik puścił mnie i odruchowo złapał się za genitalia. Wycedził niecenzuralne słowa, po czym wstał i ściągnął mi kaptur i wymierzył cios. Dostałam w policzek i nie ukryłam zaskoczenia, ale również spotęgowało to moją złość. Podłożyłam mu nogę i runął na kolana z jękiem. Odczekałam chwilę, by podniósł swoje ciało i uderzyłam go w twarz z pięści. Krew zaczęła wyciekać mu z nosa. Nie czekając na jego reakcję, kopnęłam go w brzuch i znów uderzyłam w twarz. Próbował uderzyć mnie ponownie, lecz zwinnie uciekłam mu z pola zasięgu, teraz stałam za nim, zwinnie pociągnęłam go w tył i padł na plecy. Nie tracąc czasu nadepnęłam mu na rękę. Zaczął jęczeć z bólu i prosić bym przestała. Stanęłam całą sobą na nodze, dociskając jego rękę jeszcze bardziej do podłoża </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Przestań, szmato!-Krzyczał, ile sił w płucach. Puściłam jego rękę, ale, zanim udało mu się wstać to uderzyłam go parę razy w twarz, aż w końcu stracił przytomność, a moja ręka była we krwi. Wstałam z napastnika i rozejrzałam się dookoła, było pusto, nawet samochody nie przejeżdżały. Ponownie założyłam kaptur i pobiegłam w stronę domu. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><b>*** </b></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Gdy otworzyłam już drzwi z domu i ściągnęłam buty, zauważyłam, że Tori wpatruję się we mnie z szeroko otwartymi oczami </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;">-Lie- pisnęła i podbiegła do mnie- Co się stało?- zapytała dotykając delikatnie mojego sinego policzka i spoglądając na brudną z krwi bluzę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"> Nie odpowiedziałam, wzruszyłam jedynie ramionami i udałam się do łazienki, by wziąć gorący prysznic i oczyścić się z zaschniętej krwi jak i z łez.</span></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-1345905603008357253.post-74349383760874194122015-05-12T10:41:00.000-07:002015-05-12T10:41:04.731-07:00Prolog<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"> </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="text-align: justify;">Patrzyłyśmy, jak nasz cały świat płonie. Mimo otaczających mnie płomieni, było mi zimno. Wszystko się waliło, dosłownie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam ochotę wbiec w ogień, poszukać kogokolwiek. Wiedziałam jednak, że już za późno. Chciałam uklęknąć i poczekać, aż żywioł spokojnie mnie dopadnie, lecz było coś, co mi na to nie pozwoliło.</div>
<div style="text-align: justify;">
Chęć zemsty.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za to całe piekło. Silniejsza niż cokolwiek innego, przejmowała powoli umysł, oplatając go swoimi lepkimi mackami. Pałałam rządzą mordu na tych, którzy mi to zrobili.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tego dnia przysięgłyśmy sobie, że w końcu ich dopadniemy. Nie spoczniemy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Same wymierzymy sprawiedliwość, z krwią zimną jak nasze serca.</div>
</span>
<br />
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/15731939325556033562noreply@blogger.com7